Czytaj w "PN": Piłkarski biznes rodem z Nyonu. Godziny za miliardy

Najpierw przepchnięto reformę rozgrywek, teraz przyszedł czas żniw. Liga Mistrzów od sezonu 2018/19 się zmieni. I choć z pozoru to tylko kosmetyka, UEFA już zaczyna liczyć kasę.

Piłka Nożna
Piłka Nożna
Logo Ligi Mistrzów Getty Images / Alex Grimm / Na zdjęciu: Logo Ligi Mistrzów

Na największych europejskich rynkach proces sprzedaży praw medialnych został bowiem zamknięty.

Nie we wszystkim z władzami europejskiego futbolu należy się zgadzać, ale sztukę zarabiania pieniędzy opanowały do perfekcji.

Nowa formuła Ligi Mistrzów wzbudziła wiele kontrowersji. UEFA - pod naciskiem ECA (Europejskie Stowarzyszenie Klubów), grożącego utworzeniem mitycznej Superligi - ogłosiła, że cztery najsilniejsze ligi w Europie z urzędu dostaną po cztery miejsca w fazie grupowej. Zatem 16 miejsc będzie z góry zajętych, co stanowi połowę stawki.

Ogólna konkluzja co do zmian w Lidze Mistrzów, a także w ścieżkach kwalifikacyjnych, jest taka, że klubom z lig klasyfikowanych nisko w rankingu UEFA, jak na przykład polska ekstraklasa, dostać się do fazy grupowej będzie ciężej niż obecnie, a jeśli już awansują, zarobią mniej, co związane jest z systemem dystrybucji środków, które mają w latach 2018-21 -  w Lidze Mistrzów, Lidze Europy i Superpucharze Europy - wynosić 3,2 miliarda euro rocznie.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: tak rodziny Szczęsnego i Boruca śpiewają wielki hit (WIDEO)

Na osłodę dla biednych klubów prezydent UEFA Aleksander Ceferin przeforsował dofinansowanie dla LE wynoszące 50 milionów euro, 10 milionów euro więcej niż dotychczas rozdysponowane zostanie również na rundy kwalifikacyjne. Warto dodać, że jeżeli mistrz ligi niżej notowanej odpadnie w kwalifikacjach Champions League we wcześniejszych rundach, nie będzie to oznaczało końca przygody z europejskimi pucharami, bo trafi do ścieżki mistrzowskiej, którą będzie można dostać się do Ligi Europy.

Na czym polega gra

Oprócz przeformatowania LM zapadła również decyzja, iż dwa z ośmiu meczów, które odbywają się każdego dnia fazy grupowej, rozpoczną się o godzinie 19.00, natomiast pozostałe sześć – o 21.00. To druga kluczowa zmiana. UEFA tłumaczy, że dzięki wyciągnięciu dwóch spotkań na inną porę kibice dostaną możliwość obejrzenia większej liczby meczów, co jest rzecz jasna zgodne z prawdą. Piłkarska centrala nie dodaje jednak, że dzięki temu zabiegowi produkt o nazwie Liga Mistrzów staje się bardziej atrakcyjny dla telewizji oraz partnerów rozgrywek.

Z tego względu, że nie wszystkie mecze będą rozgrywane o tej samej porze, więc spotkania z godziny 19.00 trafią do zdecydowanie szerszej publiczności, telewizje wypełnią ramówki, przyciągną więcej reklamodawców i abonentów, a partnerzy rozgrywek zyskają większy zasięg ekspozycji swoich marek. A kiedy dodamy do tego fakt, iż mniej przypadkowych zespołów zagra w Lidze Mistrzów, powstaje klasyczna sytuacja win-win. Z tym że nie dla biednych klubów, więc także nie dla polskich. Ale silni i także UEFA, bo jednak ugięła się pod żądaniami ECA, z głosem słabych się nie liczą.

W tym miejscu rodzi się jednak pytanie: czy UEFA w ogóle musiała się uginać, czy może jednak przeformatowanie LM było jej na rękę? Sumy, które pozyskała ze sprzedaży praw mediowych na największych europejskich rynkach do rozgrywek w latach 2018-21, robią bowiem duże wrażenie.

- Przed ogłoszeniem przetargów w danym kraju właściciel praw, w tym przypadku UEFA, ale podobnie odbywa się to w poszczególnych ligach, sonduje zapotrzebowanie nadawców. Aby przygotować taki produkt, za który będą skłonni zapłacić więcej niż dotychczas - mówi wiceprezes zarządu Ekstraklasy SA, odpowiedzialny w organizacji między innymi za sprzedaż praw mediowych Marcin Animucki.

- Ważnym krokiem ku zwiększeniu zysków było również przesunięcie dwóch meczów na inną godzinę, ponieważ dla telewizji najważniejsze jest pokazywanie sportu na żywo. Powtórki meczów ogląda mniej więcej jeden procent widowni, która śledziła wydarzenie live. Transmisja z dwóch meczów jednego dnia podnosi zatem znacząco oglądalność kanału w dniu odbywania się rozgrywek. Zresztą w kierunku nierozgrywania meczów o jednej porze zmierzają wszystkie ligi, w Polsce już od dawna obowiązuje taki rozkład kolejki, Anglicy zaczęli grać w piątki i słychać głosy, że Sky Sports chciałoby też, aby w niedzielę pojawił się dodatkowy termin, aby móc pokazać mecz na żywo bez konfliktu z innym spotkaniem, Bundesliga zacznie grać w poniedziałki w nowym sezonie.

(...)

Cały artykuł do przeczytania w najnowszym numerze tygodnika "Piłka Nożna".

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×