Śląsk Wrocław - ze szczytu na dno

WP SportoweFakty / Dawid Gaszyński / Stadion Miejski we Wrocławiu
WP SportoweFakty / Dawid Gaszyński / Stadion Miejski we Wrocławiu

Historia Śląska Wrocław jest bardzo pouczająca. W ciągu kilku lat z drużyny, która śniła o potędze, zrobił się ligowy przeciętniak, który marzy o utrzymaniu w lidze.

W tym artykule dowiesz się o:

Minęło 5 lat, od kiedy Śląsk Wrocław sięgnął po mistrzostwo Polski. Dziś drużyna nie stoi nawet w cieniu tamtej ekipy. Próba odbudowania klubu przez Jana Urbana na razie wywołuje mieszane uczucia.

Pod koniec września 2010 roku władze Śląska uznały, że trzeba rozstać się z Ryszardem Tarasiewiczem, który, jak się wydaje, jest jednym z tych dobrych trenerów, którym brakuje wyniku.

Drużynę zostawił po sześciu kolejkach sezonu 2010/11 na przedostatnim miejscu w tabeli, z zaledwie 4 punktami. Z perspektywy czasu, transfery, które zrobił, okazały się kluczowe. Zebrał więc świetną grupę, ale niekoniecznie wiedział, jak nią zarządzać. Jego następca, Orest Lenczyk, poukładał klocki i stworzył najlepszy zespół w Polsce.

W sezonie 2010-11 zdobył wicemistrzostwo Polski, rok później sięgnął po tytuł. Z wyjściowej jedenastki, która wówczas zagrała decydujący mecz sezonu z Wisłą w Krakowie, obecnie uchowali się dwaj obrońcy - Piotr Celeban i Mariusz Pawelec. Problemem jednak nie jest to, że reszty nie udało się zatrzymać, bo przecież "futbolowe migracje" to naturalny proces, ale to, że z roku na rok drużyna się osłabiała.

ZOBACZ WIDEO Reklamodawcy mogą płacić fortunę Lewandowskiemu

Po mistrzostwie pozycję klubu dobrze oddają miejsca w tabeli ekstraklasy w kolejnych sezonach: 3, 12, 4, 13, 11. Krok po kroku zawodników wyprzedawano a drużyna popadała w przeciętność. O ile początkowo udawało się sprowadzać niezłych piłkarzy, jak choćby bracia Paixao, z czasem przychodzili coraz gorsi.

Wszyscy, którzy "robili statystyki", odchodzili w różnych okresach. Wspomniani bracia z Portugalii, Sebastian Mila, Piotr Ćwielong, Dalibor Stevanović (początkowo wyszydzany, z czasem niezły), Waldemar Sobota. Spójrzmy jak spadała skuteczność drużyny od sezonu mistrzowskiego. Wtedy Śląsk strzelał 1,56 bramki na mecz. Potem było: 1,46; 1,26; 1,43; 0,93 i w ostatnim sezonie 1,13 (przy czym liczę tylko rundę zasadniczą). W Śląsku nie było komu strzelać.

W ostatnich latach transfery są głównie bezgotówkowe. Jan Urban w rozmowie z nami przyznał, że w klubie nawet nie ma porządnego skautingu. Jest głównie taki internetowy. Dlatego, czekając na zmianę właściciela, trener i Adam Matysek zaczęli ściągać znanych im zawodników, z nazwiskami.

Wiele miało poprawić wejście Grzegorza Ślaka. 15 milionów złotych rocznie miało poprawić funkcjonowanie całego klubu. Dział skautingu miał być jednym z pierwszych do przebudowy. Wycofanie się Ślaka z negocjacji może sugerować, że klub ma potężne długi.

Z drugiej strony, po raz pierwszy od lat sprowadzono piłkarzy, którzy wywołują jakieś emocje. Jest i Marcin Robak i Arkadiusz Piech, na skrzydłach Robert Pich i Jakub Kosecki. To nazwiska, które powinny może nie gwarantować, ale dawać dużą szansę powodzenia, jeśli chodzi o skuteczność. Ale też trzeba pamiętać o tym, że wielu z nich to podstarzali gwiazdorzy. Średnia wieku zawodników, którzy wyszli na boisko w ostatnim meczu ligowym z Zagłębiem, wyniosła 28,85 lat, przy czym połowa z 14 piłkarzy jest już po 30. Nie wiadomo, na ile skład tak wiekowy jest w stanie wytrzymać trudy sezonu.

Przygotowania pokazały, że drużyna ma potencjał, ale w meczach oficjalnych wygląda to zdecydowanie gorzej. Jakub Kosecki, z którym rozmawialiśmy, twierdzi, że "Urban stworzy w Śląsku potęgę, ale trzeba czasu i cierpliwości". Sądząc po tym, co pokazała drużyna w pierwszych meczach, trzeba naprawdę dużo czasu i dużo cierpliwości.

Źródło artykułu: