Czytaj w "PN": W Niemczech zaczyna się wielkie granie

Getty Images / Alexander Hassenstein / Staff / Na zdjęciu: Robert Lewandowski
Getty Images / Alexander Hassenstein / Staff / Na zdjęciu: Robert Lewandowski

Czas na próbę generalną przed nowym sezonem. Jak to zwykle w ostatnich latach bywa, w Superpucharze Borussia Dortmund zagra z Bayernem Monachium. Trudno o lepsze preludium.

Tomasz Urban

Starcia obu drużyn od lat elektryzują całe Niemcy i znaczną część piłkarskiej Europy, a może nawet i świata, bez względu na stawkę, o jaką idzie gra.

Będzie to ósma edycja Superpucharu Niemiec od czasu jego powrotu, czyli od roku 2010. Aż sześciokrotnie naprzeciw siebie stawały w tym czasie ekipy Bayernu Monachium i Borussii Dortmund, a żaden z tych meczów nie odbył się bez udziału przynajmniej jednej z tych drużyn. Niemiecką piłką klubową od lat niechybnie rządzi dortmundzko-monachijski duet i nie zanosi się, by w najbliższym czasie miało się coś w tej kwestii zmienić. Kto tym razem uniesie w górę efektowne trofeum?

[b]

Taktyka[/b]

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Zaczarowany Zlatan. I mama Brzostek

Mimo iż mecz rozgrywany będzie na Signal Iduna Park w Dortmundzie, to jednak faworytem zdaje się być Bayern. I nie chodzi tu tylko o siłę kadry, bo w jednym meczu może się zdarzyć absolutnie wszystko, co Borussia udowodniła w zeszłym sezonie zarówno w lidze jak i w Pucharze Niemiec. Znacznie ważniejsze jest to, w którym miejscu przygotowań znajdują się obie drużyny i skala problemów, z jakimi muszą się uporać przed startem sezonu. Pod tym względem dortmundczycy są jeszcze daleko w lesie, podczas gdy Carlo Ancelotti ma już w zasadzie gotowy do rywalizacji zespół.

Trener Peter Bosz dopiero zaczął wdrażać swoje firmowe ustawienie 1-4-3-3 i jak na razie, idzie to dość opornie. O ile w meczu z Milanem BVB zaprezentowała się długimi fragmentami z bardzo dobrej strony, o tyle w pozostałych sparingach już tak dobrze nie było. Trzecioligowcy z Essen wbili grającej w silnym zestawieniu Borussii aż trzy gole, a drugoligowcy z Bochum dwa, choć niezadowolony Bosz grzmiał po meczu, że równie dobrze mogło być ich pięć albo sześć.

Problemy w defensywie uwidoczniły się także w ostatnim sparingu przeciwko Espanyolowi, zwłaszcza przy golu zdobytym przez Hiszpanów. Okazuje się, że odstąpienie od tuchelowej trójki z tyłu i powrót do systemu z czterema defensorami wcale nie jest takie proste, nawet jeśli główne założenia w taktyce Bosza są zbieżne z wytycznymi, które ordynował swoim piłkarzom jego poprzednik. BVB nadal powinna się jak najdłużej utrzymywać przy piłce i stosować wysoki pressing. Ma jednak częściej atakować w sposób bezpośredni, to znaczy po przejęciu piłki próbować błyskawicznie wykorzystywać bałagan w defensywie rywala. W dużej mierze właśnie tym zagadnieniom poświęcony został obóz przygotowawczy w austriackim Bad Ragaz.

A Bayern? Ancelotti nie musi wdrażać niczego nowego. Po transferze Jamesa Rodrigueza przez prasę a także niemieckie portale internetowe zajmujące się Bayernem i taktyką przetoczyła się dyskusja, czy przypadkiem Włoch nie wróci do swej ulubionej choinki i kosztem skrzydłowych nie przestawi drużyny na grę w ustawieniu1- 4-3-2-1. Trudno sobie bowiem wyobrazić lepsze miejsce na boisku dla Jamesa Rodrigueza i Thomasa Muellera niż gra w świetle bramki tuż za plecami Roberta Lewandowskiego. Trudno też jednak wyobrazić sobie Bayern z Arjenem Robbenem i Franckiem Riberym na ławce.

Ancelotti nie wdawał się w polemikę i po prostu robił swoje. Wbrew słowom Matthiasa Sammera, który mocno skrytykował transfer Jamesa twierdząc, że to gracz jednowymiarowy, który może grać tylko na pozycji numer 10, bo do gry na skrzydle brakuje mu szybkości. Zarówno podczas rozgrywanego w Moenchengladbach Telekom Cup, jak też podczas większości sparingów w ramach azjatyckiego tournee, ustawiał zespół po staremu i – co ważne – z Jamesem na skrzydle. A to na prawym, a to na lewym. Dopiero w ostatnim meczu, przeciwko Interowi, pozwolił mu zagrać za plecami Roberta Lewandowskiego. Potwierdził tym samym przypuszczenia tych, którzy twierdzili, że Kolumbijczyk nie będzie miał w Bayernie przypisanej jednej pozycji. Będzie ofensywnym all-rounderem, jak w Realu, kiedy to po raz pierwszy natrafił na Ancelottiego.

Mueller uważa, że nabytek z Realu da Bayernowi jeszcze więcej możliwości taktycznych i wypada się zgodzić z tą tezą, bo dzięki niemu Bayern będzie mógł także w trakcie meczu dość płynnie zmieniać ustawienia. Pamiętając o tym, że Włoch bazuje na grze czwórką z tyłu, Bayern może w nadchodzącym sezonie wykorzystywać grę w systemach 1-4-2-3-1 (także w formie asymetrycznej, z Kolumbijczykiem grającym bliżej środka, tworzącym w ten sposób wolny korytarz dla bocznych obrońców), 1-4-1-4-1, 1-4-3-3 czy 1-4-3-2-1. Ale oczywiście to nie systemy grają, a piłkarze.

Zagadką pozostaje także rola Corentina Tolisso, zbierającego zewsząd pochwały za to, jak wprowadził się do Bayernu. Ciepłych słów nie szczędzili Francuzowi Hoeness i Hummels. W Niemczech pisze się, że Tolisso to świadomy wybór Ancelottiego, który chce dzięki niemu przyspieszyć grę Bayernu. Były pomocnik Lyonu sprawnie operuje piłką, jest przy tym o wiele szybszy i silniejszy niż Xabi Alonso, którego ma zastąpić. Pytanie tylko, jak go zmieścić w składzie obok Vidala i Thiago Alcantary. Tak czy inaczej – przy kłopotach, jakie na tym etapie przygotowań ma Bosz, Ancelotti może się tylko uśmiechnąć pod nosem i zadrzeć do góry brew, jak to ma w zwyczaju.

(...)

[b]Cały artykuł do przeczytania w najnowszym numerze tygodnika "Piłka Nożna".

[/b]

Źródło artykułu: