Zapominają i walczą dalej

Piast Gliwice jak równy z równym walczył o korzystny wynik w sobotnim pojedynku z Lechem Poznań, ale ostatecznie przyszło mu przełknąć gorycz porażki. Strata punktów w konfrontacji z liderem boli tym bardziej, bo Kolejorz bramkę na wagę zwycięstwa zdobył w ostatnich sekundach meczu. Rozczarowani piłkarze beniaminka starają się zapomnieć o pechowym starciu z Lechem i koncentrują się na arcyważnym i równie trudnym pojedynku z Legią Warszawa.

W tym artykule dowiesz się o:

Podopieczni Dariusza Fornalaka w pierwszej połowie spotkania z liderem rozgrywek zagrali bardzo asekuracyjnie. Bronili przede wszystkim dostępu do własnej bramki. Nie dość powiedzieć, że w tym czasie tylko raz poważnie zagrozili świątyni strzeżonej przez Krzysztofa Kotorowskiego. Po zmianie stron Piast był już jednak zupełnie innym zespołem. Zdołał doprowadzić do wyrównania i w pewnym momencie zepchnął wyżej notowanego rywala do defensywy. Piłkę meczową miał na nodze Jakub Smektała, ale młody napastnik dwukrotnie chybił w dogodnej sytuacji. - Było blisko, mogliśmy nawet ten mecz wygrać. No cóż… trudno, gramy dalej - mówił po meczu Mariusz Muszalik. Pomocnik gliwickiego zespołu nie krył rozczarowania wynikiem. - Ciężko mi teraz cokolwiek powiedzieć. Nie graliśmy źle. W drugiej połowie mieliśmy swoje sytuacje, ale Lech pokazał, że jest drużyną klasową i ukłuł nas w tej dziewięćdziesiątej minucie - dodał.

Ogromny niedosyt odczuwał Kamil Glik. Obrońca niebiesko-czerwonych nie ma wątpliwości, że Piast nie zasłużył na porażkę z Lechem. - Pierwsza połowa była w naszym wykonaniu szarpana, ale w drugiej na pewno przeważaliśmy. Mieliśmy dwie, trzy stuprocentowe sytuacje. Szkoda, że stało się, jak się stało. Straciliśmy bramkę w ostatniej minucie i przegraliśmy 1:2 - powiedział.

Starcie z Lechem przeszło już do historii. Porażka poniesiona w taki sposób boli podwójnie, ale gliwiczanom nie pozostaje nic innego, jak tylko o niej zapomnieć. Przed Piastem kolejne mecze, których stawką jest pozostanie w ekstraklasie. W najbliższy piątek na jego drodze stanie warszawska Legia. - Na pewno pozostał duży niedosyt, ale my musimy już patrzeć na kolejny mecz - wyjaśnił Glik.

Źródło artykułu: