Z posady trenera Realu Madryt, Jose Mourinho odchodził z łatką przegranego. Z perspektywy czasu okazuje się, że było to myślenie błędne. W znacznym stopniu właśnie Portugalczykowi Królewscy zawdzięczają, że wyszli z cienia Barcelony.
W macedońskim Skopje "The Special One" próbował pokonać potwora, którego pomagał tworzyć. Jako trener Manchesteru United. Teraz ma tworzyć, czy raczej odtworzyć potęgę angielskiego klubu.
Trochę już ta odbudowa trwa, a spotkanie w stolicy Macedonii pokazało, że jeszcze długo potrwa. O ile w opublikowanej ostatnio klasyfikacji "Forbesa" klub Mourinho jest najwięcej wart na świecie, to na boisku długo wiele wskazywało na to, że Królewscy kontrolują sytuację.
W 16. minucie sygnał do ataku dał Casemiro. Po dośrodkowaniu Luki Modricia Brazylijczyk trafił w poprzeczkę.
Rywale wyprowadzili jeszcze groźną kontrę, ale potem na boisku istniała już tylko jedna drużyna. Real, po kilkunastu minutach badania sytuacji i przeciwnika, po prostu wcisnął United we własną połowę. Jak podali dziennikarze Canal Plus, przez dokładnie 3 minuty i 56 sekund aż do czasu bramki piłkarze Mourinho nie byli w stanie wyjść z własnej połowy.
ZOBACZ WIDEO Jakub Czerwiński: Astana to dobra drużyna. Nie czujemy wstydu (WIDEO)
Aż w końcu "cios łaski" zadał Casemiro, który wykorzystał podanie Dani Carvajala. Nie jest jednak zaskoczenie, że strzelił ją właśnie Casemiro.
Kariera tego piłkarza jest sporym zaskoczeniem. Dziś nikogo nie dziwi, gdy trafia w ważnych meczach. Strzelał już w El Clasico, czy kluczową bramkę na 2:1 w finale Ligi Mistrzów.
Gdy Real podpisał z nim umowę w styczniu 2013 roku, ludzie musieli szperać w wyszukiwarkach internetowych, by dowiedzieć się, że ten chudy i niepozorny piłkarz właśnie stracił miejsce w składzie Sao Paulo.
W Realu czekał na swoją szansę. Zaczął od rezerw, skąd wyciągnął go i dał zadebiutować Mourinho. Portugalczyk został jednak zastąpiony przez Carlo Ancelottiego i piłkarz trafił na ławkę. Przełomem było wypożyczenie do Porto, gdzie osiągnął wysoką międzynarodową klasę. Dziś Casemiro jest podstawowym zawodnikiem Zinedine Zidane'a.
Rywale z czasem też mieli szansę, jak choćby wtedy, gdy straszliwy błąd zrobił "piłkarz perfekcyjny", Toni Kroos. Z piłką wyszedł Ander Herrera, ale nie zdążył wyjść sam na sam, bo zabrał mu ją Romelu Lukaku. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że reprezentant Belgii był na spalonym.
Po zmianie stron Real był znowu szybszy, agresywniejszy. W 48. minucie strzelał z dystansu Kroos, ale fantastycznie obronił David de Gea. O bramkarzu Manchesteru United mówi się, że ma trafić do Realu. Tyle, że mówi się od od lat. Podkręcają to gazety bulwarowe, które donoszą, że narzeczonej pochodzącego z Madrytu bramkarza, nie bardzo podoba się w Anglii.
W kolejnej akcji De Gea był już bez szans. Po akcji trójki Benzema - Bale - Isco strzelił ten trzeci.
I widzowie na ekranie zobaczyli cieszącego się Cristiano Ronaldo. To też pokazuje różnicę klas, skoro nawet bez tego jednego z dwóch najlepszych piłkarzy świata, Real tak bardzo dominował.
Ronaldo wszedł na boisko na ostatnie 10 minut, gdy ta przewaga nie była już tak wyraźna. Manchester miał nawet na koncie bramkę, którą strzelił Lukaku. Trochę zrehabilitował się za wcześniejszą zmarnowaną sytuację stuprocentową. Na swoje szczęście dobrze przedstawił się kibicom w oficjalnym debiucie. Belg jest czasem porównywany z naszym Robertem Lewandowskim, jednak raczej na wyrost.
Czerwone Diabły próbowały jeszcze naciskać, ale trudno było oprzeć się wrażeniu, że piłkarze Zidane'a kontrolują sytuację. Real spokojnie "dowiózł" wynik do końca.
Real Madryt - Manchester United 2:1 (1:0)
1:0 - Casemiro 24'
2:0 - Isco 51'
2:1- Lukaku 61'
Składy:
Real Madryt: Navas - Carvajal, Ramos, Varane, Marcelo - Kroos, Modrić, Casemiro - Bale (74' Asensio), Benzema (83' Ronaldo), Isco (74' Vasquez)
Manchester United: De Gea - Valencia, Lindelof, Smalling,Darmian - Herrera (56' Fellaini), Matić - Mchitarjan, Pogba,Lingard (46' Rashford) - Lukaku
Widzów: 30 tysięcy.
Sędzia: Gianluca Rocchi (Włochy)
Żółte kartki: Carvajal - Lingard, Rashford