Cały czas celem jest utrzymanie - rozmowa z Marcinem Sasalem, trenerem Dolcanu Ząbki

Jak wiele w grze danego zespołu zależy od trenera nie trzeba nikogo przekonywać. W Ząbkach mają szczęście, że szkoleniowiec Dolcanu potrafił zrobić coś z niczego. - Z każdym można grać umiejętnie i trzeba zmotywować odpowiednio zespół - mówi w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Marcin Sasal szkoleniowiec drużyny z Mazowsza.

Artur Długosz
Artur Długosz

Artur Długosz: Co jest kluczem do takich dobrych wyników Dolcanu Ząbki?

Marcin Sasal: Ciężka praca. Ciężka praca i dobór właściwych ludzi. Oczywiście w miarę możliwości finansowych, bo tutaj w Ząbkach wszyscy zawodnicy nie są kupieni i ściągnięci za pieniądze, tylko wypożyczeni. Jest dobra atmosfera. To jest szereg czynników. Wyszliśmy z potężnego dołu, gdzie po ośmiu kolejkach mieliśmy pięć czy sześć punktów. Już nie pamiętam dokładnie. Nawet nie chcę o takich rzeczach pamiętać. Przede wszystkim jeszcze cierpliwość właściciela klubu, który nie wyrzucił trenera i piłkarzy po przerwie zimowej tylko spokojnie zbudowaliśmy jakąś drużynę. Mieliśmy na to mało czasu po awansie, bo przecież w dwa tygodnie się nie zrobi drużyny. Teraz była kwestia taka, żebyśmy nie odstawali po tych meczach jesiennych od przedostatniego zespołu. Liczyliśmy na to, ze będziemy na jakimś miejscu końcowym, ale żeby nie było przepaści, bo wtedy można coś w zimę zrobić. Przepracowaliśmy dwa obozy, solidnie to wszystko wygląda. Zawodnicy mają zdrowie, jest wszystko dobrze prowadzone, a szczegóły warsztatu trenerskiego są już moją tajemnicą.

Czy pana jako trenera nie zaskakuje to, że drużyna z Ząbek tak dobrze się prezentuje?

- Dlaczego ma mnie zaskakiwać? Ja się cieszę.

A w takim spotkaniu jak to z Widzewem Łódź? Dolcan był równorzędnym rywalem dla zespołu naszpikowanego gwiazdami, z ogromnym budżetem...

- Z każdym można grać umiejętnie i trzeba zmotywować odpowiednio zespół. Myślę, że chłopaków na mecz z Widzewem nie trzeba było. Potrzebna była mądra taktyka. Taką my przyjęliśmy. Legła ona w gruzach w 80. minucie, bo byliśmy zespołem, który chciał zaatakować w tym momencie. Dostaliśmy dwie bramki z kontry. Proszę to zauważyć. To nie to, że Widzew nas rozklepał, straciliśmy piłkę na połowie przeciwnika. Mówiłem chłopakom na tym meczu, że muszą grać dla siebie. Taki mecz w Łodzi to się gra dla siebie. Nikt nie będzie pamiętał jak to było, natomiast oczy całej Polski zwrócą uwagę na poszczególnych zawodników. Im więcej oni na tym meczu pokażą indywidualnie, tym lepsza będzie dla nich promocja.

Nie boi się pan tego, że po sezonie po piłkarzy Dolcanu ustawi się kolejka chętnych?

- Ja też mam kontrakt do 30 czerwca.

Myśli już pan o ewentualnym jego przedłużeniu?

- Na razie nie myślę o niczym. Po prostu muszę zespół w lidze utrzymać, bo to jest argumentem. Myślę, że to nie jest taki klub, ze teraz siadamy z prezesem, że będzie na dwa czy trzy lata podpisywać umowę. Tak to się dzieje w klubach ligowych. Mam zadanie do wykonania, w czerwcu siadamy do rozmów. Ja też sobie na to nie pozwolę, że nagle zostanę sam z pięcioma zawodnikami i będziemy znowu budować drużynę w dwa tygodnie. To jest bzdura, tak uważam. Napracowaliśmy się teraz ciężko i kwestią jest utrzymanie tego. Nie wiem jaka będzie dalej polityka klubu i jaka będzie koncepcja. Nie rozmawialiśmy o tym jeszcze z prezesem i nie zastanawialiśmy się jak to będzie. Klub ma wielu zawodników wypożyczonych. Wiadomo, że jak ktoś się pokaże to wróci. Nikt nie będzie nam za darmo zawodnika dawał. Na pewno szukamy następnych kandydatów, ale nie myślę o czymś takim, ze nagle dziesięciu ludzi zniknie i dziesięciu przyjedzie. To jest bez sensu.

Ile czasu potrzebuje pan na zbudowanie mocnej, silnej drużyny?

- Nie ma recepty. Jakby można było to jakoś wszystko ogarnąć to powstałaby książka Real Madryt czy Hiszpania i wszyscy by sobie mogli przeczytać co robić następnego dnia. To jest proces płynny. Raz szybciej, raz wolniej. Tutaj wystarczyło pół roku.

Co jest celem Dolcanu? Wcześniej zakładano walkę o utrzymanie, a przy takich dobrych wynikach...

- Cały czas celem jest utrzymanie.

Michał Zapaśnik powiedział, że walczycie teraz o siódme miejsce.

- Zawodnicy kalkulują pod względem finansowym. Mamy tak skonstruowane premie, że opłaca się zająć siódme miejsce, a nie dziewiąte. W związku z tym chcą walczyć o jak najwyższe miejsca i to jest zrozumiałą sprawą.

Pan sobie jakoś kalkulował które zajmiecie miejsce?

- Proszę wrócić do wycinków prasowych sprzed rozgrywek. Powiedziałem, że interesuje mnie dziewiąte miejsce i będę zadowolony, bo widzę jakiś sens pracy. Nie będę grał o dwunastą lokatę, bo to jest mało ambitne. Myślę, że drużynę stać na to, by zająć dziewiąte miejsce na koniec. Przed nami naprawdę wiele trudnych spotkań. Ciężko się gra z niektórymi zespołami. Nas czeka jeszcze spotkanie na wyjeździe z Motorem, z Turem. Żadnej finezji tam nie będzie, tylko trzeba będzie grać twardo w piłkę. Na poziomie pierwszej ligi. To nie jest ekstraklasa.

Jak pan myśli skąd się bierze powód słabszej gry zespołów z czołówki? Widzew tylko remisuje z GKP Gorzów Wlkp., Zagłębie Lubin gra ostatnio fatalnie, Korona także nie najlepiej.

- Nie chcę odpowiadać za Widzew, domniemam, że dużo ich kosztował mecz z nami. To na pewno. Nie znam składu, ale podejrzewam, że kilku zawodników tam wypadło po urazach. To też. Następna sprawa - każdy się nastawia na takie zespoły jak Zagłębie czy Widzew. My też z Zagłębiem zagraliśmy dwa dobre mecze. Dwa przegrane, nieznacznie, ale jednak przegrane. Każdy w tych meczach jest zmotywowany i dlatego tak grają zespoły z dołu tabeli. Stal Stalowa Wola wygrywa dwa razy z Koroną Kielce. To jest kwestia finansowa. Ci są biedni, ci są bogaci. Mieszkają blisko siebie w okolicach stu kilometrów. Polak taki jest, żeby drugiemu na złość. Tak wychodzi.

Nie chodzi o to, że liga też coraz bardziej się wyrównuje i każdy może wygrać z każdym?

- Zadaje sobie to samo pytanie. Tylko w którą stronę się ona wyrównuje? Uważam, że nie w tą dobrą, tylko w tą słabszą, co zresztą było widać w meczu Dolcanu ze Stalą Stalowa Wola, bo poziom widowiska nie zachwycał. Ja nie jestem zadowolony z poziomu meczu. Z punktów tak, z poziomu już gorzej.

Co pan sądzi o boiskach? Te w Stalowej Woli czy Ząbkach są fatalne...

- Tych boisk jest więcej. Co ma powiedzieć Widzew, że z jakimś Dolcanem u siebie do 80. minuty przegrywał? Mają się tłumaczyć dobrą nawierzchnią? Przecież mieli dobrą nawierzchnię. To nie o to chodzi, naprawdę. Poruszyłem ten temat na konferencji po meczu. Trener Łach fakt boiska wykorzystuje ze wszystkimi zespołami, bo w Stalowej Woli jest ciężko wygrać. Podejrzewam, że boisko jest dużo gorsze niż u nas. Nie można się tym zasłaniać. Warunki są takie i ktoś to dopuścił. Ja się nie wezmę i nie będę kosił trawy tutaj. Nie jestem od tego. Są działacze i ktoś to ocenia. Teraz możemy się tłumaczyć jedną rzeczą. Stal Stalowa Wola trenuje piłkami firmy Kappa, tymi, którymi my trenujemy. Specjalnie zmieniliśmy piłki. Dwa tygodnie trenujemy już innymi, żeby oni mieli problemy. To jest pewna taktyka. Tak jak w bitwie pomiędzy dwoma narodami w dawnych czasach. Trzeba znaleźć sobie takie miejsce, żeby było wygodne dla nas, a nie wygodne dla przeciwnika. Dlatego tak to wygląda.

Dobrze grają takie zespoły jak Dolcan, jak Stal. Kto w takim razie może spaść z tej ligi?

- Stal Stalowa Wola zrobiła bardzo dobre wyniki na początku. Podejrzewam, że lepsze niż my. Mecze z Zagłębiem Lubin, Koroną, Flotą - to były mecze wygrane i zremisowane z dobrymi drużynami. Mało tego - nie stracili bramki. Teraz już dwie w spotkaniu z Dolcanem. To mówiliśmy sobie przez cały tydzień. Trzeba zagrać na zero z tyłu i spróbować strzelić bramkę. Jak nie strzelimy to się nic nie stanie i status quo będzie zachowany. To był taki cel tygodniowy, który nam przyświecał. To wszystko. Które zespoły? Myślę, że te które będą odporne psychicznie i będą miały szeroką kadrę. Dlatego ja między inny stawiałem w sondażach, choć nie powinienem sądować konkretnie, ale stawiałem na Podbeskidzie i stawiałem na Widzew. To są solidne zespoły z solidną kadrą i myślę, że te dwa zespoły w trójce się znajdą. Choć my jedziemy teraz do Bielska i chcemy im poprzeszkadzać.

Chodzi mi jednak o spadek. Kto może spaść?

- Nie wiem. Teraz sytuacja się już jakoś w miarę klaruje. Nikomu spadku nie życzę, mamy jeszcze mecze z tymi zespołami które są za nami. To będą ważne mecze. Nie wiem, każdy stara się walczyć o punkty. Wiemy kto jest w najgorszej sytuacji, wiadomo Odra Opole. I finansowo, i w ogóle jest problem. Zobaczymy jak Motor zagra ze Stalą Stalowa Wola. Jeżeli przegra, no to sądzę, że szanse zmaleją i będą mieli bardzo niewielkie szanse na utrzymanie.

Jeżeli po sezonie otrzyma pan gwarancję, ze zawodnicy nie odejdą, panu zostaną zaproponowane dobre warunki, lecz dla pana, po tym jak gra Dolcan przyjdzie oferta z jakiegoś dobrego klubu to na co się pan zdecyduje?

- Nie wiem, to jest trudne pytanie. Zależy z jakiego klubu. Ja po to jestem trenerem, nie z przypadku, bo i wykształcenie robię w tym kierunku. Robię wszystko, by się rozwijać w tym kierunku. Jeżeli będzie ciekawa oferta, to wiadomo. Ja się liczę z tym, że jestem spakowany w każdej chwili. Jeżeli nie będzie żadnej... Ja mieszkam 25 kilometrów od Ząbek, dla mnie jest to naprawdę praca na tym poziomie którą trzeba szanować i myślę, że ją szanuję. Tutaj żadnych wydziwień nie będzie z mojej strony. Nic się nie bierze z niczego. Ja z Grójca, gdzie jeździłem 70 kilometrów odszedłem z jednego powodu. Prezes zabrał mi praktycznie wszystkich zawodników, nie chciał mi dać pieniędzy na czterech graczy, których ja chciałem zostawić w zespole i obudować tą młodzieżą, żeby jakoś ten zespół funkcjonował i żeby się spokojnie utrzymać w trzeciej lidze w której pracowałem. Prezes natomiast powiedział, że jest totalna rewolucja. W związku z tym zrezygnowałem i na dzisiaj Mazowsze jest ostatnie w tabeli, także czasami warto posłuchać trenera w sprawach szkoleniowych.

Tutaj Dolcan też gra raczej młodymi zawodnikami. Jeżeli do drużyny dojdzie kilku silnych zawodników, to zespół z Ząbek może walczyć o wyższe cele?

- Ja nie patrzę na to, czy jest młodzieżowiec czy nie. Tutaj takiego wymogu nie ma. Wszyscy zawodnicy mają szansę grania, kto jest lepszy ten będzie występował. Z takim założeniem wychodzę, nic nie kombinuję. Na lewego obrońcę Grzelaka, rocznik 1988 stawiałem od meczu z Motorem, kiedy miałem problemy na lewej stronie, kiedy mieliśmy tam spore kłopoty, bo dostawaliśmy bramki. Zimą nie ściągnęliśmy lepszego zawodnika na tą pozycję. Rafał robi postępy i na pewno grać gorzej nie będzie. Motorycznie jest przygotowany, natomiast mentalnie, technicznie i taktycznie to cały czas nad tym pracujemy. Myślę, że nie popełnia wielkich błędów. Zawodnicy młodzi na pewno będą mieli szansę, ale chodzi o to, żeby była równowaga. Są tutaj też i zawodnicy doświadczeni. Myślę, że jest taka mieszanka potrzebna, a nie można wystawić samych starych i samych młodych. To do niczego nie prowadzi.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×