Tomasz Lipiński
Raczej niepewny, jakby zagubiony i onieśmielony. - Przyszedłem przywitać się z moimi wychowankami - powiedział.
Tę formułkę mógłby wygłosić właściwie przed każdym meczem ekstraklasy, bo nie ma w niej klubu, którego przynajmniej jeden piłkarz nie przeszedłby przez jego ręce.
- Pomoże mi pan ich rozpoznać? - zapytał, kiedy podszedłem na dzień dobry i zapytać, jak zdrowie. - Oby gorzej nie było, bo lepiej już nie będzie, ale nauczyłem się z tym żyć. Bo żyć trzeba.
To Michał Globisz czekał na Pawła Brożka, z którym zdobył złoty medal mistrzostw Europy do lat 18, i na Patryka Małeckiego, którego zabrał do Kanady na mistrzostwa świata do lat 20. Brożek z powodu kontuzji do Gdyni nie przyjechał, ale od czego są telefony. Kierownik Wisły Jarosław Krzoska przekazał słuchawkę w postaci smartfona i popłynęły piękne wspomnienia razem z wzajemnymi pozdrowieniami, nie wyłączając tych dla brata Piotrka.
A następni: Małecki, Tomasz Cywka i Rafał Pietrzak sami podchodzili. Zamienili parę słów, serdecznie wyściskali. Bo też wielu dobiegających dziś trzydziestki lub tych, którzy dawno ją przekroczyli, jeszcze jako zdolni juniorzy zetknęli się z panem Michałem. On ich docenił, wyróżnił, niejednokrotnie pierwszy raz zabrał za granicę, dał posmakować większego futbolu. Miał oko do wyławiania talentów. Jedno zdrowe, bo na drugie z powodu wypadku na boisku nie widział od dawna, pozwalało mu ocenić skalę talentu lepiej niż wielu innym z sokolim wzrokiem.
ZOBACZ WIDEO Kolejny gol Zielińskiego. Zobacz skrót meczu Bologna - Napoli [ZDJĘCIA ELEVEN]
I ten swoisty radar wyczulony na piłkarskie brylanty odmówił pełnienia dalszych obowiązków. Zdarzyło się ponad trzy lata temu. Bliżsi i dalsi znajomi, wychowankowie nie zostawili trenera w biedzie, a bardziej w depresji, w którą popadł. Jego dramat został nagłośniony w mediach, co uwrażliwiło Polski Związek Piłki Nożnej, który pokrył koszty operacji w Chinach. Jakieś 30 tysięcy dolarów. Za trzytygodniowy pobyt pieniądze poszły ze składki zorganizowanej przez Sebastiana Milę wśród byłych podopiecznych Globisza.
A wszystko przez niedokrwienie nerwu wzrokowego. Chińscy specjaliści nie obiecywali cudu, ale poprawę o 15 procent. I słowa dotrzymali. Uratowali trenera od całkowitej ślepoty i awansowali do grupy niedowidzących. Może spokojnie wyjść z domu, wsiąść do autobusu lub trolejbusu odpowiedniej linii i samodzielnie dojechać do pracy na stanowisku doradcy prezesa Arki do spraw szkoleniowych. Może to wszystko zrobić sam, ale lubi korzystać z pomocy znajomych, na czele z Edwardem Klejndinstem, dyrektorem sportowym w klubie, a przed laty tak jak Globisz trenerem reprezentacji juniorskich w PZPN.
Stara się być na każdym meczu Arki na własnym stadionie. Zawsze w tym samym miejscu - parę rzędów nad ławką gospodarzy i w tym samym towarzystwie. - Dziś nie ma dla mnie żadnego znaczenia, czy siedzę dziesięć metrów od boiska, czy pięćdziesiąt, bo i tak niewiele widzę. O tym, co się dzieje, opowiada mi Edek, który odgrywa rolę mojego osobistego komentatora - mówi.
- Staram się być wierny wydarzeniom, ale czasem mówię Michałowi tylko o tym, co było dobre, złe zagrania przemilczam - zdradza tajniki dobrego komentowania Klejndinst.
(…)
[b]Cały artykuł do przeczytania w najnowszym numerze tygodnika "Piłka Nożna".
[/b]