Grzegorz Garbacik
- Życzę mu wszystkiego najlepszego i będę dalej śledził jego karierę, ale popełnił ogromny błąd, żegnając się z klubem w takim stylu - właśnie tak zachowanie Ousmane Dembele wypunktował jego były już kolega z Borussii Dortmund, Nuri Sahi.
W ostatnim odcinku siódmego sezonu serialu "Gra o tron" Jon Snow powiedział: - Jeśli coraz więcej ludzi zaczyna składać fałszywe obietnice, słowa przestają mieć jakiekolwiek znaczenie.
Być może jest w tym sporo patosu i niewykluczone, że jest to porównanie nieco wyolbrzymione, ale coraz częściej takie fałszywe obietnice składają właśnie piłkarze.
ZOBACZ WIDEO Hat-trick Messiego, udany debiut Dembele - zobacz skrót meczu FC Barcelona - Espanyol [ZDJĘCIA ELEVEN]
Wariant na ostro
Wspomniany wcześniej Dembele pokazał, że podpisana zaledwie rok wcześniej umowa z Borussią Dortmund nie ma dla niego żadnego znaczenia. Gdy tylko usłyszał, że interesuje się nim FC Barcelona, nie zastanawiał się zbyt długo i od razu podjął decyzję, że karierę będzie kontynuował na Camp Nou. Szefowie BVB się nie zgadzają? Przeciągają negocjacje? Oczekują astronomicznych pieniędzy? Nie szkodzi, w takim razie opuszczę trening, ukryję się przed całym światem i pokażę im, że na moje gole i asysty nie mają już co liczyć.
Klub ukarał co prawda zawodnika zawieszeniem i grzywną finansową, ale chyba nikt nie miał wątpliwości, że młody Francuz postawi ostatecznie na swoim i z Dortmundem się pożegna. Pytanie brzmiało, kiedy i za ile. Ostatecznie stanęło na 105 milionach euro płatnych od razu i 42, które Borussia może otrzymać w postaci bonusów.
Co ciekawe, mimo iż Dembele ma na karku dopiero 20 wiosen, to udana próba wymuszenia transferu była już drugim takim przypadkiem w jego karierze. Dokładnie to samo zrobił rok wcześniej, kiedy szefowie Stade Rennes nie spoglądali zbyt przychylnym okiem na jego potencjalny transfer do BVB. Wtedy też piłkarz zastrajkował i dopiął swego. W Barcelonie muszą więc mieć świadomość tego, że kiedyś po Dembele zgłosi się - powiedzmy - Manchester City lub PSG, proponując jeszcze większe zarobki i być może lepszą perspektywę na zdobywanie trofeów. Czy i wtedy młody Francuz za nic będzie miał dane słowo, czyli podpisaną umowę?
Prośba o transfer
Przypadek Dembele to nie jedyna historia piłkarza, który oczekiwał od swojego klubu zgody na transfer. Najbardziej to zjawisko nasiliło się w Anglii, skąd praktycznie każdego dnia można było usłyszeć wieści o żądaniach kolejnych zawodników. Popularny "transfer request" (prośba o pozwolenie na odejście - przyp. red.) mieli złożyć Alexis Sanchez z Arsenalu, którego ambicje sięgają dużo wyżej niż walka o top 4 w Premier League i gra w Lidze Europy, Philippe Coutinho z Liverpoolu, który mimo iż kilka miesięcy wcześniej złożył swój podpis pod długoterminowym i niezwykle lukratywnym kontraktem, deklarując przy okazji przywiązanie do czerwonych barw, nie potrzebował zbyt wiele czasu do zmiany frontu, gdy na horyzoncie pojawiła się oferta z Barcelony. Jak się ostatecznie okazało, obaj panowie nie zmienili podczas tego lata pracodawców.
Pozostawać w swoim klubie nie chcieli również Riyad Mahrez i Danny Drinkwater z Leicester City. Tego pierwszego można jednak śmiało rozgrzeszyć, ponieważ w lecie ubiegłego roku miał zawrzeć z szefami klubu dżentelmeńską umowę, na mocy której podobno otrzymał zgodę na transfer. Tak jest zdaniem piłkarza, jednak nieco inną opinię wyraża Craig Shakespeare, menedżer Lisów. - Nic mi nie wiadomo o takiej umowie - stwierdził stanowczo.
Jeśli zaś chodzi o wspomnianego Drinkwatera, to dopiął swego i trafił do Chelsea, która też straciła zawodnika stawiającego sprawę jasno, czyli żądającego transferu. Chodzi o Nemanję Maticia, który uznał, że lepszym wyborem dla jego kariery będzie gra pod batutą Jose Mourinho w Manchesterze United.
Transfer request to żadna nowość, ale w ostatnich latach jest dość mocno nadużywana przez piłkarzy. Podczas minionej zimy bohaterem głośnej sagi transferowej był Dimitri Payet z West Hamu, który tak bardzo chciał odejść, że całkowicie odciął się od drużyny i kolegów. - Mieliśmy naprawdę dobre relacje i nagle wszystko zostało ucięte. Przez kilka tygodni w ogóle ze sobą nie rozmawialiśmy. Nie wiem, dlaczego się tak zachowywał, ale myślę, że jeśli ktoś nie chce grać dla WHU, to lepiej, gdyby faktycznie odszedł - powiedział kapitan Młotów Mark Noble.
Finał sprawy był taki, że Payet przeniósł się do Olympique Marsylia, jednak niesmak, jaki zostawił po swoim zachowaniu, tłumacząc się względami rodzinnymi, utrzyma się jeszcze długo.
Szerokim echem odbiło się także zachowanie piłkarza-ikony, a więc Wayne'a Rooneya, który w 2010 roku poprosił Manchester United o zgodę na przejście do... Manchesteru City. Sir Alex Ferguson wziął go jednak wtedy na rozmowę wychowawczą i wyperswadował ten pomysł. Sam Anglik tak wspomina tamten okres: - Nic mi w tym czasie się nie układało. Trapiły mnie kontuzje, grałem słabo, miałem masę innych problemów. Właśnie wtedy popełniłem największą pomyłkę w karierze - wyjawił w książce "My Story So Far", która ukazała się na początku 2012 roku.
Za polski ślad w tej całej wyliczance można uznać zachowanie dwóch asów Legii Warszawa, Aleksandara Prijovicia i Vadisa Odjidja-Ofoe, którzy w jednej chwili całowali herb na koszulce, a w drugiej deklarowali miłość do innych klubów. W ich przypadku Łazienkowska miała jednak służyć wyłącznie jako trampolina do dalszej kariery i obaj wylądowali ostatecznie w Grecji, po wcześniejszym postawieniu stołecznego klubu pod ścianą.
Cóż, w życiu zawsze warto być przyzwoitym. Można odejść z klubu w sposób elegancki, tak jak chociażby Petr Cech, który mimo że zamienił Chelsea na Arsenal, to nadal jest szanowany przez kibiców na Stamford Bridge. Jak się okazuje, można jednak również chować się po kątach, unikać treningów oraz kolegów z drużyny.