- Jest o co walczyć, tym bardziej, że gramy przed własną publicznością - mówił pomocnik Jakub Żubrowski. Przy Ściegiennego do pojedynków z Białą Gwiazdą podchodzi się w sposób wyjątkowy, dlatego nikt nie wyobrażał sobie innego scenariusza niż zwycięstwo i pierwszy od siedmiu lat awans do ćwierćfinału Pucharu Polski.
Już początkowe minuty pokazały, że nie będzie to porywające widowisko. Mimo że podopieczni Kiko Ramireza w 7. minucie mieli dogodną okazję po nieporozumieniu kieleckiej defensywy, nie wykorzystał jej Rafał Boguski, nie poszli za ciosem i na murawie zamiast efektownych akcji mieliśmy zaciętą rywalizację... na faule. Efektem tej nieustępliwej postawy były szybko pokazane trzy żółte kartki.
Ożywienie mogło przyjść w okolicach 30. minuty. Jacek Kiełb zwiódł rywala, posłał płaską piłkę w kierunku dalszego słupka, lecz znajdujący się w pobliżu Maciej Górski jej nie sięgnął. Gdy wydawało się, że akcja ta poderwie ospałych gospodarzy, ich sytuacja bardzo mocno się skomplikowała. Jakub Żubrowski, ukarany wcześniej przez arbitra, w nieprzepisowy sposób przerwał akcję krakowian w środkowej strefie boiska. Prowadzący zawody Jarosław Przybył wycenił to zachowanie na drugie "żółtko" i odesłał 25-latka do szatni - decyzja mocno dyskusyjna. Do przerwy goli nie było. Tak samo jak emocji.
Chociaż Biała Gwiazda grała w przewadze jednego zawodnika, to musiała się mocno napocić, aby zmusić Macieja Gostomskiego do pracy. Udało się w okolicach godziny gry, ale bramkarz Korony zatrzymał Boguskiego. Wiślak miał czego żałować, bowiem zmarnował prawdziwą "setkę".
ZOBACZ WIDEO Koniec przygody Liverpoolu z Pucharem Ligi Angielskiej. Zobacz skrót meczu z Leicester [ZDJĘCIA ELEVEN EXTRA]
Zawodnicy Gino Lettieriego walczyli na tyle, na ile mieli sił. I trzeba przyznać, że kilka ich ofensywnych wypadów, dzięki dobrze funkcjonującemu odbiorowi, wzbudziło entuzjazm publiczności. Na wynik jednak nie wpłynęło. Podobnie zresztą jak nieporadne próby ekipy z Krakowa. 13-krotni mistrzowie Polski nie potrafili zdominować osłabionego rywala. Ten festiwal pomyłek niestety nie wyłonił ćwierćfinalisty w regulaminowym czasie.
Dogrywka była bardziej łaskawa dla zmarzniętych kibiców. Dośrodkowanie z rzutu wolnego do Bartosza Rymaniaka, ten zgrał w kierunku niepilnowanego Diawa, który w 92. minucie z bliska skierował futbolówką do siatki. Wisła ruszyła do ataku, bo ruszyć musiała. Ale co z tego, skoro Kiko Ramirez jedyne co mógł, to kręcić głową z niezadowolenia. Szczególnie w 111. minucie, gdy Gostomski czubkami palców przeniósł piłkę nad poprzeczką. Ta wcześniej odbiła się od muru po strzale Kamila Wojtkowskiego. Bez wątpienia interwencja ta była kluczowa i to m.in. dzięki niej Korona pozostaje w grze o Puchar Polski. Jej rywalem w kolejnej rundzie będzie triumfator meczu Cracovia - Zagłębie Lubin.
Korona Kielce - Wisła Kraków pd. 1:0 (0:0, 0:0)
1:0 - Dijbril Diaw 92'
Składy:
Korona Kielce: Maciej Gostomski - Bartosz Rymaniak, Adnan Kovacević, Dijbril Diaw, Michal Gardawski - Ivan Jukić, Jakub Żubrowski, Fabian Burdenski (46' Mateusz Możdżeń), Goran Cvijanović, Jacek Kiełb (79' Marcin Cebula) - Maciej Górski (46' Krystian Miś).
Wisła Kraków: Michał Buchalik - Tomasz Cywka, Zoran Arsenić, Ivan Gonzalez, Maciej Sadlok - Victor Perez Alonso (70' Jesus Imaz), Vullnet Basha (84' Pol Llonch), Rafał Boguski (77' Paweł Brożek), Tibor Halilović, Kamil Wojtkowski - Denys Bałaniuk.
Czerwona kartka: Jakub Żubrowski /33' - za drugą żółtą/ (Korona).
Żółte kartki: Maciej Górski, Jakub Żubrowski, Jacek Kiełb, Bartosz Rymaniak, Mateusz Możdżeń (Korona) oraz Victor Perez, Zoran Arsenić, Maciej Sadlok (Wisła).
Sędzia: Jarosław Przybył (Kluczbork).
Widzów: 5072.