Drużyna Stali Stalowa Wola od dawna miała problemy w przedniej formacji. Na palcach jednej ręki można policzyć wartościowych napastników zielono-czarnych. Jednym z nich był na pewno Andrij Griszczenko, który imponował dobrymi warunkami fizycznymi, a przy tym niezwykłą szybkością i zwinnością. Miał także wyśmienity instynkt strzelecki. Kilkanaście lat temu w ataku brylowali także Bogdan Pikuta czy Arkadiusz Bilski. Również w pierwszym sezonie gry Stalówki w ekstraklasie klub ze Stalowej Woli miał kim straszyć. W ofensywie brylował Zygmunt Tworek, który miał nawet szansę gry w reprezentacji kraju. Jednak dość szybko opuścił szeregi klubu z ulicy Hutniczej, co na pewno zasmuciło fanów zielono-czarnych, którzy żałują, że obecnie nie ma takich piłkarzy w Stali jak wspomniani Griszczenko czy Tworek.
Za kadencji Władysława Łacha również nie zlikwidowano kłopotów w formacji ataku. Stal praktycznie w każdym z sezonów miała góra dwóch, co najwyżej średniej klasy napastników. To stanowczo za mało. Wobec takiego obrotu sprawy opiekun jedynego przedstawiciela Podkarpacia w pierwszej lidze musiał zmienić system gry. Łach zaczął grać tylko jednym wysuniętym piłkarzem. To stanowczo zmniejszyło ”siłę rażenia” Stalówki. Przed obecnym sezonem ze Stalowej Woli ubył Kamil Gęśla, który był jednym z tych graczy, którzy mogli straszyć w ataku. W tej formacji został tylko Abel Salami. Trener Stali postanowił dać szanse zawodnikom, którzy zdobywali bramki w niższych ligach. Sprowadził więc na Podkarpacie Tomasza Walata, króla strzelców czwartej ligi podkarpackiej i najlepszego snajpera Skalnika Gracze, Piotra Adamczyka. Obaj jednak nie sprostali wymogom pierwszej ligi i zimą opuścili Stalową Wolę.
W przerwie zimowej obecnych rozgrywek Władysław Łach postanowił solidnie wzmocnić atak Stali. Do kadry zielono-czarnych dołączyli Grzegorz Kmiecik, Paweł Wasilewski i Andrij Muzyczuk. Pierwszy grał w krakowskiej Wiśle, drugi zdobywał gole dla Hutnika Kraków i Kmity Zabierzów, a trzeci pokazał w meczach sparingowych, że jest interesującym piłkarzem i umie znaleźć się w dogodnej sytuacji, i zamienić ją na gola. Te wzmocnienia jednak nie poskutkowały zmianą ustawienia zespołu w pierwszych spotkaniach na wiosnę. Jednak to może się już zmienić w najbliższą sobotę, kiedy to Stalówka zagra pojedynek z GKP Gorzów Wielkopolski. Tym samym może ziścić się marzenie Kmiecika i jego kolegów z zespołu. - Mam nadzieję, że w końcu zagramy dwoma napastnikami i będzie lepiej. Cały zespół liczy na to, wreszcie wyjdziemy dwoma graczami z przodu. Wiadomo, że ten jeden zawodnik z przodu jest osamotniony i nie wiele może zdziałać w ataku. Nie ma kto wykańczać akcji - stwierdził napastnik klubu z Podkarpacia.
Być może problem tkwi w czymś innym. Chodzi o grę środkowych pomocników. Czy aby na pewno w Stalowej Woli brakuje kreatorów gry takich jak Mieczysław Oźóg czy Paweł Szafran. Wydaje się, że nie. W środku polu zielono-czarni mają obecnie Krzysztofa Trelę, Konrada Cebulę, Pawła Szwajdycha, Longinusa Uwakwe czy Tadeusza Krawca. Każdy z tych piłkarzy wnosi w grę Stali coś innego. Jeden jest uzupełnieniem drugiego. Stalówka ma także dobrze grających skrzydłowych. O co więc może chodzić? Chyba zdecydowanie o brak precyzji. Zawodnikom klubu z Podkarpacia potrzebny jest trening celności. Stal stwarza sobie sytuację, lecz nie potrafi ich wykorzystać.