Mathieu w lipcu zdecydował się na przenosiny do Portugalii, bo w Barcelonie nie mógł liczyć na regularną grę. Suchej nitki nie zostawiała też na nim prasa. Zdaniem Francuza, jeden z dzienników zrobił z niego kozła ofiarnego porażki Barcelony w Lidze Mistrzów.
- Jestem trochę wkur***ny, bo za każdym razem gdy grałem, mieli jakieś uwagi do mojej postawy. Piłka nożna to gra zespołowa i kiedy przegrywasz, nigdy nie jest to wina jednej osoby.
- Jeszcze raz obejrzałem sobie mecz z Juventusem, po którym wszyscy powiedzieli, że porażka była moją winą. Prawdą jest, że w sytuacjach jeden na jeden traciłem piłkę, ale nikt nie przyczepił się do błędów Mascherano albo Pique - stwierdził.
Mathieu chodziło o dziennik "Sport", który w szczególny sposób krytykował go po odpadnięciu Barcelony w dwumeczu z Juventusem. To jednak nie jedyne jego złe wspomnienie z pobytu w Katalonii. Francuzowi nie podobał się też sposób, w jaki traktowali go prezydent klubu Josep Maria Bartomeu oraz sekretarz Robert Fernandez.
- Uważam, że traktowali mnie w bardzo szorstko. Mam ogromny szacunek do moich byłych kolegów z zespołu i fanów. A jeśli strzelę w środę bramkę, to będę się z niej cieszył tylko z powodu Bartomeu i Fernendeza - dodał.
Mathieu spędził w Barcelonie trzy lata, w trakcie których dwa razy został mistrzem Hiszpanii i raz wygrał Ligę Mistrzów. Wystąpił w sumie w 91 meczach, w których zdobył w nich cztery bramki. Lepiej czuje się jednak w Lizbonie.
- Czuję się tu jak świetnie od pierwszego dnia. Jest jak w Walencji - to rodzinny klub - stwierdził.
Sporting zagra z Barceloną w środę o godz. 20:45.
ZOBACZ WIDEO FC Barcelona znów wygrywa. Pomogły dwa "swojaki". Zobacz skrót meczu z Girona [ZDJĘCIA ELEVEN]