400 milisekund szaleństwa. Jak trudna jest sztuka strzelania rzutów karnych?

Jeśli piłka leci z prędkością 100 kilometrów na godzinę, 11-metrowy odcinek pokona w 0,4 sekundy. Żaden bramkarz nie ma prawa do niej zdążyć, chyba że decyzję o interwencji podejmie wcześniej. Ma pecha jeśli naprzeciwko stoi Robert Lewandowski.

Piłka Nożna
Piłka Nożna
Robert Lewandowski strzela rzut karny Reuters / REUTERS/Michaela Rehle / Na zdjęciu: Robert Lewandowski strzela rzut karny


Michał Czechowicz
Zbigniew Mucha

Teoretycznie więc, z punktu widzenia strzelającego - łatwizna. Z punktu widzenia kibica -  identycznie. Bo co za sztuka trafić z 11 metrów w prostokąt o powierzchni prawie 18 metrów kwadratowych? Poza tym to tak naprawdę może jedyny element piłkarskiego rzemiosła, który zwyczajny i niezbyt wysportowany facet potrafiłby wykonać czasem nie gorzej od zawodowca. Porozmawiajcie jednak z tymi, którym z każdym krokiem rozbiegu bramka malała, a golkiper rósł niczym Kilimandżaro. Poza tym on musi, bramkarz tylko może. I nawet jeśli ma około 400 milisekund ma podjęcie decyzji, poziom stresu po obu stronach barykady jest nieporównywalny.

Czy naprawdę znamy przepisy?

Jak należy zgodnie z prawidłami wykonać rzut karny niby wszyscy wiedzą. Sęk w tym, że większość z nich i tak wykonywana jest niezgodnie z paragrafami.

- Przy rzucie karnym dla sędziego najtrudniejsze jest przekroczenie przez zawodników linii pola karnego - mówi Michał Listkiewicz, były wybitny sędzia. - To nieżyciowy przepis stwarzający wszystkim bardzo wiele problemów. Co z tym zrobić? Jeśli kompletnie odpuścić, powstanie kabaret - strzelcowi na głowie będą siedzieli zawodnicy obu drużyn. Najlepsze byłoby oddanie decyzji sędziemu: czy ewentualne przekroczenie linii szesnastki miało wpływ na zachowanie strzelającego i bramkarza czy nie. Podobnie jak ze spalonym. Pamiętam sytuację sprzed lat z meczu chyba Śląska Wrocław. W czasie rzutu karnego w pole wbiegł zawodnik drużyny atakującej i broniącej, bramkarz obronił, a arbiter zauważył tylko pierwszego z piłkarzy i podyktował rzut wolny pośredni, po którym poszła akcja i padł gol. Rzut karny należało w tym przypadku powtórzyć. W efekcie powtórzono mecz.

Okazuje się, że nie wszyscy znają przepisy i dotyczy to nawet piłkarzy.  - Sędziując mecz niższej klasy miałem kuriozalną sytuację przy rzucie karnym – kontynuuje Listkiewicz. – Bramkarz odbił piłkę w górę, powyżej poprzeczki, ta wróciła i znalazła się w siatce. Uznałem gola, ale wszyscy piłkarze zaczęli się śmiać. Okazało się, że w siatce był dziura, a piłka wleciała do bramki niejako od tyłu. Przeprosiłem i podyktowałem rzut rożny. Jako młody arbiter na zajęciach teoretycznych dostałem dziwaczne pytanie, kuriozalne, ale w przepisach ma pokrycie. Po rzucie karnym piłka odbija się od poprzeczki, niesiona wiatrem przelatuje przez całe boisko i niedotknięta przez nikogo wpada do bramki wykonującego. Odpowiedź? Rzut rożny. Na każdej dużej imprezie typu mistrzostwa Europy czy świata są szkolenia dla drużyn prowadzone przez sędziów. Ze znajomością przepisów u piłkarzy bywa różnie. Mnie w czasie prowadzenia takich zajęć Marco van Basten, czyli zawodnik wybitny zapytał, czy jeżeli wykonuje karnego i piłka odbije się od słupka, może ją dobić… Myślałem, że żartuje, na co odpowiedział mi, że nigdy nikt mu nie mówił, co dzieje się w takiej sytuacji.

ZOBACZ WIDEO Sampdoria rozbita. Debiut Dawida Kownackiego w koszmarnym meczu. Zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN]

Kolejny problem wynika wówczas, gdy bramkarze zamiast stać nieruchomo na linii, poruszają się, zawsze choć ciut próbując zwiększyć swoje szanse. Bo te generalnie są niewielkie. Klasyk mówi: nie ma dobrze obronionych karnych, są tylko źle wykonane. Procent skuteczności wynosi około 85. Kopalnią wiedzy na temat rzutów karnych jest książka Jonathana Wilsona pod tytułem "Bramkarz, czyli outsider", która ukazała się w Polsce kilka lat temu staraniem wydawnictwa "Bukowy Las". To z niej dowiemy się, że Steven Levit wspólnie z dwójką innych autorów opublikował artykuł pt. "Mieszane strategie i heterogeniczni gracze na przykładach rzutów karnych w piłce nożnej", oparty na analizie 459 jedenastek podyktowanych w lidze włoskiej i francuskiej.

Wniosków płynie z niej mnóstwo, na przykład ten, że żaden piłkarz, który wykonywał przynajmniej cztery jedenastki, nie strzelał za każdym razem w tę samą stronę, co dowodzi tego, że płodozmian jest wręcz niezbędny. Kolejna rzecz, która właściwie wydaje się oczywistością – każdy zawodnik ma swoją tzw. lepszą stronę. Prawonożny chętniej kopnie piłkę w swoją lewą stronę, i odwrotnie. Nawet jeśli bramkarz rzuci się w tę samą stronę, i tak uderzenie w tym kierunku wydatnie zwiększa szansę oddania skutecznego strzału.

Co jeszcze? Dowiedziono, że 60 procent konkursów rzutów karnych wygrywają zespoły, które pierwsze rozpoczynają strzelanie. To dlatego i tutaj zaczyna się dłubanie w przepisach i regulaminach. Po dziesięcioleciach panowania systemu ABAB w serii rzutów karnych (strzelania na przemian zawodników dwóch drużyn) kierunkiem zmian ma być wariant ABBA. Wszystko po to, żeby być w zgodzie z matematyką i wyrównać szanse obu zespołów: tradycyjny układ w stosunku 60 do 40 skłania się ku zaczynającym serię, nakładając dodatkową presję na kończących rundę. System wypróbowano przed wakacjami w mistrzostwach Europy juniorek i juniorów do lat 17, od nowego sezonu gra się tak w Anglii w Pucharze Ligi Angielskiej i Checkatrade Trophy (rozgrywki pucharowe dla zespołów niższych lig). Próbą generalną był już mecz o Tarczę Wspólnoty wygrany przez Arsenal z Chelsea w serii rzutów karnych. Badania systemu ABBA przeprowadzono na próbie w tenisie, kopiując układ serwujących w tie-breaku.

Szukając wiedzy na temat rzutów karnych warto zerknąć do słynnej "Futbonomii" autorstwa Simona Kupera i Stefana Szymańskiego.

Ignorancja Anelki Lektura reklamowana przez "New York Times" jako próba sprowadzenia piłki nożnej do liczb i statystki w części dotyczącej rzutów karnych opisuje, że losy finału Champions League w 2008 roku w Moskwie, w którym zagrały Manchester United i Chelsea Londyn były zależne od… Ignacio Palaciosa-Huerty, hiszpańskiego ekonomisty, wykładowcy London School of Economics. Naukowiec od 1995 roku zaczął nagrywać jedenastki, tworząc bazę danych wykorzystywaną w późniejszych badaniach z zakresu teorii gier. Według definicji to dziedzina matematyki badająca optymalne zachowania w przypadku zaistnienia konfliktu interesów, czyli idealnie pasuje do relacji strzelec-bramkarz w czasie wykonywania jedenastki.

Aby oddać jej znaczenie podamy podstawowe zastosowanie przytoczone w książce – tymi samymi metodami co Cristiano Ronaldo przed wykorzystaniem rzutu karnego, w czasie zimnej wojny Amerykanie powstrzymywali Związek Radziecki. Analitycy armii USA każdy ruch poprzedzali analizą przeprowadzoną według teorii gier: kiedy my zrobimy to, oni zareagują w ten sposób itd.

Palacios-Huerta przez znajomego profesora z uniwersytetu w Izraelu dotarł do ówczesnego menedżera The Blues - Avrama Granta. W przesłanym szkoleniowcowi raporcie zawarł cztery główne wnioski na temat jedenastek wykonywanych przez piłkarzy Manchesteru United i zachowania bramkarza zespołu, Edwina van der Sara. Głównym założeniem strategii było uderzanie w lewy róg bramki Holendra, dodatkowo golkiper Chelsea Londyn w przypadku każdego z przeciwników bronił według profilu nakreślonego przez naukowca ("Cristiano Ronaldo często zatrzymuje się podczas rozbiegu. Jeśli to robi, strzela zazwyczaj, w 85 procentach, w prawą stronę bramkarza"). Hiszpan nie wiedział czy menedżer skorzysta z podpowiedzi. Oglądając mecz w telewizji z każdym strzałem przekonywał się, że Grant nakazał zawodnikom działać według jego planu. Statystyka nie przewidziała dwóch sytuacji: że w czasie rozbiegu na grząskiej od deszczu murawie poślizgnie się John Terry i trafi w słupek, oraz, że Nicolas Anelka nie wytrzyma presji psychicznej nałożonej przez Van der Sara.

Cytat z książki: "Nadeszła kolejka Anelki. Siedzący na ławce trenerów Alex Ferguson coraz bardziej denerwował się na swojego bramkarza. Jakiś czas później wspominał:  - Kiedy Anelka podbiegł do miejsca wykonywania karnych, pomyślałem sobie "Rzuć się w lewo", Edwin ciągle rzucał się w prawą stronę. Po sześciu rzutach karnych Van der Sar albo ktoś inny z Manchesteru zorientował się, że Chelsea stosuje określoną strategię. Było jasne, że wszyscy piłkarze tej drużyny posyłali piłkę w lewą stronę Van der Sara. Kiedy Anelka przygotowywał się do wykonania siódmego rzutu karnego dla Chelsea, szczupły bramkarz rozłożył ręce na boki. Następnie, zapewne ku przerażeniu strzelca, wskazał lewą ręką lewy narożnik (…)

Anelka stanął przed okropnym dylematem. Była to teoria gier w najgorszej odsłonie. Van der Sar prawie dobrze odczytał strategię Chelsea, ponieważ Ignacio rzeczywiście zalecał prawonożnym piłkarzom, takim jak Anelka, strzelanie w lewą stronę bramkarza. Anelka wiedział więc, że Van der Sar wie, że Anelka wie, że próbując obronić strzał osoby prawonożnej, rzuca się zwykle w prawo. Co powinien więc zrobić? Postanowił zapomnieć o lewym narożniku, uderzył w prawą stronę Van der Sara. Mogło się to udać, ale strzał leciał na średniej wysokości, przed czym przestrzegał Ignacio. (…) Holender obronił. Po wszystkim Ferguson powiedział: To, że obronił ten rzut karny, nie było przypadkiem. Dokładnie wiedzieliśmy, gdzie pewni zawodnicy strzelają. Decyzja Anelki, żeby zignorować poradę Ignacio prawdopodobnie kosztowała Chelsea zwycięstwo w Lidze Mistrzów."

Wróćmy jeszcze raz do przywołanego już Huerty i podsumujmy wnioski pana profesora. Po przeanalizowaniu ponad 1400 karnych w latach 1995-2000 wyciągnął wniosek, że gdy piłkarz uderzał w swoją lepszą stronę, a bramkarz rzucał się w przeciwną, szansa na gola wynosiła 95 procent. Jeśli uderzał w swoją słabszą (bramkarz również wybierał przeciwną) - procent spadał do 92. Jeżeli zaś golkiper wyczuwał intencję egzekutora wówczas wyniki były następujące: 70 procent skuteczności przy uderzeniu w lepszą stronę strzelca i tylko 58 w przypadku strzału w gorszą. Cytat z "Bramkosza...": "Na tej podstawie Huerta wyliczył, że idealna strategia dla strzelca to oddawać 61,5 procent strzałów w swoją lepszą stronę oraz 38,5 procent w słabszą… Dla bramkarzy, którzy zamiast stać w miejscu, decydują się na paradę, najlepszą strategią jest rzucać się w lepszą stronę strzelca w 58 procentach przypadków, w pozostałych 42 procentach – w jego gorszą stronę."

I faktycznie tak właśnie jest, ponieważ większość bramkarzy rzuca się na swój prawy bok, czyli de facto w lepszą – lewą – stronę większości egzekutorów.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×