Horror z happy endem - relacja z meczu Stal Stalowa Wola - GKP Gorzów Wielkopolski

Stawką potyczki pomiędzy Stalą Stalowa Wola a GKP Gorzów Wielkopolski było przysłowiowe sześć punktów. Obydwie drużyny bezpośrednio rywalizują ze sobą w walce o utrzymanie w gronie pierwszoligowych zespołów. Po meczu to jednak Stalowcy unieśli ręce w geście triumfu. Bramki dla Stali zdobyli Grzegorz Kmiecik i Abel Salami. Honorowe trafienie dla gości zaliczył Mouhamadou Traore.

Początek spotkania był wymarzony dla gospodarzy. Praktycznie pierwsza akcja piłkarzy Stali Stalowa Wola zakończyła się bramką. W 3. minucie prawym skrzydłem bardzo ładnie przedarł się Abel Salami, dośrodkował w pole karne, a tam na piłkę czekał już Grzegorz Kmiecik, który strzałem głową pewnie umieścił ją w siatce. - Grzegorz sprawił sobie bardzo fajny prezent na piątkowe urodziny. Gratuluje mu tego. Dobrze, że strzelił gola, bo będzie miał przynajmniej spokój przez tydzień na trybunach - stwierdził po meczu opiekun Stali, Władysław Łach nawiązując do tego, że Kmiecik nie jest zbyt ceniony wśród kibiców jedynego przedstawiciela Podkarpacia w pierwszej lidze.

Po wyjściu na prowadzenie gospodarze próbowali szybko zdobyć kolejnego gola, lecz ta sztuka im się nie udała. Gdy wydawało się, że zielono-czarni zdominują poczynania na boisku zawodnicy z Gorzowa Wielkopolskiego wyrównali losy sobotnich zawodów. Mouhamadou Traore otrzymał podanie z głębi pola, wpadł w pole karne, strzelił po długim rogu i umieścił piłkę w bramce Tomasza Wietechy. Stalowcy reklamowali pozycję spaloną napastnika GKP, ale sędzia zaliczył jednak to trafienie. Była to pierwsza kontrowersyjna decyzja arbitra z Warszawy, a jak się później okazało takich potem było jeszcze kilka. Chwilę po wyrównaniu goście powinni wyjść na prowadzenie, lecz Traore nie wykorzystał dobrego dośrodkowania. Czarnoskóry zawodnik GKP był wyróżniającym się zawodnikiem w tym widowisku. Po raz kolejny przed szansą stanął tuż przed końcem pierwszej części gry. Snajper w sytuacji sam na sam przegrał jednak pojedynek z Tomaszem Wietechą.

Obydwa zespoły spokojnie rozpoczęły drugą odsłonę meczu. Więcej z gry mieli zielono-czarni, jednak brakowało klarownych sytuacji. Cenne minuty upływały, a na tablicy świetlnej w dalszym ciągu widniał remisowy wynik, z którego zapewne bardziej zadowoleni byli goście. Gracze Stalówki cały czas jednak atakowali i te ataki się opłaciły. Gol dla gospodarzy padł nie dość, że w dziwnych, to i kontrowersyjnych okolicznościach. W 62. minucie jeden z obrońców Stali, będąc jeszcze na własnej połowie daleko wykopał piłkę. Ta leciała i leciała, wydawało się, że pewnie złapie ją Radosław Janukiewicz. Razem z nim do piłki wyskoczył jednak Abel Salami, a golkiper GKP nie chwycił futbolówki, która wtoczyła mu się do bramki. Ten próbował ją jeszcze wygarnąć, lecz arbiter uznał, że piłka minęła już linię i uznał gola. Gracze GKP reklamowali jeszcze faul na Janukiewiczu, lecz Maciej Roguski nie zwracał na tu uwagi. - Sędzia nie przerwał gry, więc faulu nie było - mówił po meczu Salami.

Gracze z Gorzowa Wielkopolskiego potrzebowali chwili czasu, aby ochłonąć po tym, co się wydarzyło. Później ruszyli jednak do zdecydowanego i zmasowanego ataku. W 72. minucie doszło do sporego zamieszania w polu karnym Stali. Gdy wydawało się, że piłka już przekracza końcową linię sobie tylko znanym sposobem wybił ją Stanisław Wierzgacz, który od drugiej połowy pojawił się na boisku w miejsce kontuzjowanego Wietechy. Kolejną akcję podopieczni Mieczysława Broniszewskiego przeprowadzili w 83. minucie. Znów przed szansą stanął Traore, jednak tym razem trafił w poprzeczkę. - Piłkarz z Gorzowa nieczysto trafił w piłkę, złapał mnie na wykroku. Dziękuję Bozi, że ta piłka nie wpadła - wyjaśniał po meczu w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Stanisław Wierzgacz.

W ostatnim kwadransie pojedynku gra ekipy ze Stalowej Woli przypominała istną Obronę Częstochowy. Ataki drużyny z Gorzowa co rusz sunęły na bramkę gospodarzy. - Jestem niezadowolony z końcowego kwadransa, bo broniliśmy się z ogromną determinacją. Było to spowodowane ubytkiem sił, jak i determinacją przeciwnika, który postawił wszystko na jedną kartę - stwierdził po potyczce Władysław Łach. Do regulaminowego czasu arbiter doliczył aż sześć minut. Dlaczego aż tyle? Wie chyba tylko on sam. Mimo starań beniaminka pierwszej ligi wynik nie uległ już zmianie. - Kto strzela więcej bramek, ten wygrywa. Szkoda, bo GKP rozegrało dobre spotkanie - podsumował widowisko Broniszewski.

Stal Stalowa Wola - GKP Gorzów Wielkopolski 2:1 (1:1)

1:0 - Kmiecik 3'

1:1 - Traore 18'

2:1 - Salami 62'

Stal: Wietecha (46' Wierzgacz) - Wieprzęć, Treściński (88' Paknys), Maciorowski, Lebioda, Karcz, Cebula, Krawiec, Treala, Kmiecik (65' Muzyczuk), Salami.

GKP: Janukiewicz - Truszczyński (73' Piątkowski), Obem, Jakosz, Łuszkiewicz, Cieciura, Sawala, Sing (39' Drozdowicz), Sunday (73' Szałas), Maliszewski, Traore.

Żółte kartki: Kmiecik, Salami (Stal) oraz Janukiewicz, Truszczyński, Obem (GKP).

Sędzia: Marcin Roguski (Warszawa).

Widzów: 3000 (w tym gości: 6).

Najlepszy piłkarz Stali: Abel Salami.

Najlepszy piłkarz GKP: Mouhamadou Traore.

Najlepszy piłkarz meczu: Mouhamadou Traore.

Komentarze (0)