Nie chcę obwiniać Radka. Błędy zdarzają się każdemu - rozmowa z Szymonem Sawalą, piłkarzem GKP Gorzów Wlkp.

Piłkarze GKP Gorzów Wlkp., zespołu beniaminka pierwszej ligi w Stalowej Woli zagrali dobre zawody. Jednak zawodnikom GKP zabrakło szczęścia i precyzji w końcówce spotkania, bowiem mieli kilka sytuacji do zdobycia wyrównującego gola. Ta sztuka im się jednak nie udała.

Kamil Górniak
Kamil Górniak

Kamil Górniak: Jak oceni pan potyczkę Stali z GKP?

Szymon Sawala: Gratuluje gospodarzom zwycięstwa. Tracimy w kolejnym meczu kuriozalną bramkę. Mieliśmy po utracie drugiego gola sytuacje klarowne, ale jeśli się ich nie wykorzystuje, to nie można zremisować spotkania, a co dopiero wygrać. Cóż, przegraliśmy frajersko kolejny pojedynek.

Bramka dla zespołu z Gorzowa została zdobyta - wg wielu - po dwumetrowym spalony.

- Nie chciałbym komentować decyzji sędziego. My także możemy przyczepiać się do pracy arbitra. Drugi gol dla Stali moim zdaniem nie powinien zostać uznany, ponieważ futbolówka nie przekroczyła linii bramkowej. Ciężko jest cokolwiek powiedzieć. Wracamy 600 kilometrów do domu bez punktów.

Czym zaskoczyli was gospodarze?

- Sądzę, że pierwsze pięć minut tych zawodów miało ogromne znaczenie. Wyszliśmy na murawę zdekoncentrowani, straciliśmy bardzo szybko gola. Po stracie bramki podnieśliśmy się, zdobyliśmy kontaktowego gola a potem prowadziliśmy grę. W drugiej części meczu kolejny raz piłka wpada do siatki w kuriozalnych okolicznościach. Ponownie udaje nam się podnieść z kolan, stwarzamy sobie sytuacje, ale znów nie potrafimy ich wykorzystać. To już kolejny taki pojedynek, gdzie nie potrafimy wykończyć skutecznie akcji.

Przed tą potyczką narzekał pan na murawę. A jak jest po rozegraniu spotkania?

- Uważam, że takie komentarze były niepotrzebne. Przekonałem się na miejscu, że gospodarze zrobili wszystko, aby doprowadzić murawę do jakiegoś fajnego stanu. Jednak boisko nie miałoby znaczenia, ponieważ jest ono takie samo dla obydwu zespołów. Niestety, ale to kolejny ligowy mecz, w którym frajersko tracimy punkty.

Zabrakło wam chyba szczęścia.

- Zgadza się. To już koleje widowisko, w którym mamy przeciwnika na widelcu. Mamy klarowne okazje, ale brakuje nam tego ostatniego celnego trafienia. W ten sposób nie da się rozstrzygnąć losów pojedynku na własną korzyść.

To był mecz o tzw. sześć punktów. Przegraliście go.

- Byliśmy świadomi, że to jest tego typu spotkanie. Wychodząc na boisko wiedzieliśmy o tym, że powinniśmy zrobić wszystko co w naszej mocy, aby tych zawodów nie przegrać. Niestety nie udało się. Jesteśmy teraz w dość trudnej sytuacji.

Nie obwiniacie Radosława Janukiewicza za straconego gola?

- Nie chcę tego komentować. Będziemy analizować ten pojedynek jak wrócimy do Gorzowa. Nie chcę obwiniać Radka. Błędy zdarzają się każdemu. Jak już mówiłem kilka razy. Mieliśmy okazje i ich nie wykorzystaliśmy.

Stal obawiała się tej potyczki. Piłkarze Stali słyszeli, jak dobrze zagraliście z Widzewem.

- Słusznie się nas bali. Mamy zespół, jest potencjał, ale nie wiem czego brakuje. Może doświadczenia. Być może w tym spotkaniu zabrakło nam tego szczęścia, o którym mówiłem. Jednak szczęściu trzeba dopomagać. Nie wiem, co my robiliśmy. Chyba nie chcieliśmy wygrać tego meczu. Jeśli ma się takie stuprocentowe okazje i ich się nie wykorzystuje to trudno coś powiedzieć. Trudno, nie udało się tym razem zdobyć żadnego punktu.

Stalowa Wola to jednak trudny teren. Przegrała tu Korona Kielce i Flota Świnoujście.

- Tego byliśmy świadomi. Stal na własnym obiekcie jest bardzo silnym zespołem. My potrafimy grać zarówno u siebie jak i na wyjazdach. Prezentujemy ofensywny futbol. Było to widać w tym pojedynku.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×