Grzegorz Krychowiak znów tańczy. Alfabet reprezentanta Polski

Śmieją się z niego – że taki światowiec, że chodzi w kapeluszu i futrze. Śmieją i zazdroszczą – że doszedł sam do czegoś, że dzieckiem będąc, miał odwagę wyjechać do Francji. Oto Grzegorz Krychowiak od A do Z.

Piłka Nożna
Piłka Nożna
Grzegorz Krychowiak Newspix / ICON SPORT / Na zdjęciu: Grzegorz Krychowiak


Zbigniew Mucha

Adam. Nawałka. Selekcjoner. Na 47 występów w drużynie narodowej aż 32 rozegrał u obecnego jej opiekuna. Od początku był żołnierzem Nawałki, z czasem podoficerem, w końcu – po udanych eliminacjach i samych finałach Euro 2016 – z chrapką na generalskie szlify. I nagle stało się to, co wydawało się niemożliwe. Boss pominął jednego z ulubieńców, kiedy rozsyłał powołania na wrześniowe mecze kwalifikacyjne mistrzostw świata. Sytuacja była patowa. Grzegorz Krychowiak nie grał w Paris Saint-Germain, nie mógł liczyć na cokolwiek, więc zaczął liczyć na siebie i wylądował na wypożyczeniu w West Bromwich Albion. Wylądował, ale nie został uziemiony. Niemal z miejsca osiągnął wysokość przelotową; wskoczył do składu The Baggies, znów jest starym dobrym wojownikiem, no i szybko wrócił pod skrzydła Nawałki.

Brazylia/Bordeaux. Skauci Żyrondystów wypatrzyli go podczas turnieju o Puchar Syrenki w 2006 roku, gdy chłopiec reprezentował barwy Arki Gdynia. Że zdolny junior trafił do akademii Bordeaux, niby ludzie w Polsce wiedzieli, ale tylko ci lepiej zorientowani. Podobnie, że powoli zaczyna pukać do pierwszej drużyny i zdarza mu się trenować pod okiem Laurenta Blanca. Ale do szerszej świadomości polskich kibiców przedarł się dopiero podczas mistrzostw świata 20-latków, kiedy w Kanadzie strzelił Brazylii pięknego i zwycięskiego gola z rzutu wolnego. Miał 17 lat, był o trzy młodszy od kolegów. Ci się nie kwapili, by podejść do piłki, na strzał było ponoć za daleko… Podszedł młokos.

Celia Jaunat. Francuska modelka i partnerka życiowa reprezentanta Polski, jedna z najbardziej atrakcyjnych i rozpoznawalnych polskich WAGs. Stanowią zgraną parę, mają podobne zainteresowania (moda, fotografia), natomiast kiedy się poznali,
Celia kompletnie nie interesowała się futbolem, zaś absztyfikant nawet nie wspomniał jej, że jest piłkarzem; przedstawił się jako student. Po latach czarował w TV, że zdobycie serca pięknej Francuzki zajęło mu 15 minut. – Od początku przypadł mi do gustu. Wysoki, dobrze zbudowany, ze wspaniałym uśmiechem. I to jak mówił! Tym okropnym akcentem w języku francuskim zupełnie mnie rozłożył… – zdradziła Celia. Od tej pory są praktycznie nierozłączni. Kiedyś, będąc akurat w Gdańsku, próbował się dodzwonić do Celii. Nie odbierała, więc się niepokoił. Domyślał się, że ma kłopoty. Wsiadł do samolotu do Warszawy, później Paryża i w końcu samochodem pojechał do Reims. Tylko po to, żeby się z nią zobaczyć, sprawdzić, czy wszystko w porządku, i wrócić wieczorem do Gdańska.

Dom. Rodzinny, w Mrzeżynie. Tam wychował się z dwójką braci – Krzysztofem i Tomaszem. Ten drugi dziś dba o jego interesy. Hart ducha odziedziczony po ojcu pomógł żyć bez rodziny, z dala od gniazda, w Gdyni, a później we Francji, gdzie pod opiekę wzięli go Szarmachowie. Mały Grześ trenował właściwie od szóstego roku życia. Kryzys dopadł go w wieku ośmiu lat, gdy nie chciało mu się dojeżdżać na treningi do Kołobrzegu. Sprawę uratował ojciec, lecz o nim i o jego roli w życiu małego piłkarza – później.

ZOBACZ WIDEO: Juventus wygrywa ze Szczęsnym w składzie. Piękne gole Bernardeschiego i Dybali. Zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN]

Euro. Wszystko co najważniejsze wiąże się w jego karierze z Francją. Tam się wybił, stamtąd wyruszył w wielki świat, tam również ugruntował pozycję czołowego w pewnym momencie pomocnika Europy i tam także zaliczył największy sportowy upadek. To w Reims powolutku zaczął przeistaczać się z brzydkiego kaczątka w łabędzia, a w PSG dokonał przeobrażenia w drugą stronę i niemal stracił wszystko, na co pracował latami. Natomiast pomiędzy były mistrzostwa Europy; na boiskach Paryża czy Marsylii przechodził samego siebie, niczym pionki rozstawiając niemieckich mistrzów świata. Nie przypadkiem trafił do jedenastki ME według "France Football".

Founier. Hubert. Przy nim eksplodował talent Krychowiaka. W Stade Reims stał się postacią, z którą zaczął liczyć się każdy przeciwnik w Ligue 1. Trener zaufał młodemu pomocnikowi do tego stopnia, że pozwolił egzekwować rzuty karne. – Grzegorz jest bardzo mocny psychicznie, a to przy jedenastkach ważna sprawa. Poza tym chciałem mu pokazać, jak ważny jest dla zespołu. Chcę, aby był jednym z liderów również w motywowaniu kolegów, rządzeniu nimi. Bo gra na strategicznej pozycji defensywnego pomocnika. A tu chcę mieć kogoś ze zdolnościami przywódczymi. I do takiej roli przygotowuję Krychowiaka… Ma końskie zdrowie, ale musi jeszcze poprawić technikę, bo czasem głupio traci piłkę... Ma potencjał, aby zostać najlepszym defensywnym pomocnikiem ligi – mówił trener w 2013 roku (za "Super Expressem").

Garderoba. Ważne, jeśli nie najważniejsze, pomieszczenie w domu. W Sevilli  zajmowała niemal całe piętro. Do wyglądu Grzesiek przywiązuje akurat ogromne znaczenie. Starannie dobiera strój, nie chce wtapiać się w tłum. – Nie chodzi o bycie szalonym, ale o odnalezienie złotego środka między elegancją a ekstrawagancją. Ale też nie przesadzajmy, nie jestem specjalnie wypielęgnowany – krygował się w "Newsweeku". Zakupy uwielbia robić w Paryżu (stąd złośliwości, że to był główny powód przenosin do PSG), w butikach rozsianych na Polach Elizejskich i Avenue Montaigne. Ulubione marki to Balmain, Hermes, Scabal, lecz nie unika mniej znanych projektantów, za to koniecznie jeszcze bardziej wyrazistych.

Hiszpania. Konkretnie Sevilla. Jego miejsce na ziemi. W Andaluzji regularnie dawał powody, by dobrze o nim mówiono. Był istotnym ogniwem drużyny, która zmonopolizowała rozgrywki Ligi Europy. Spisywał się tak dobrze, że "France Football" umieścił go w jedenastce roku 2015, trafił do jedenastki sezonu Primera Division sezonu 2014-15, drużyny sezonu Ligi Europy edycji 2015-16, a kibice Sevilli wybrali go do drużyny dekady klubu. Operacja pod tytułem "Krychowiak" to dla ludzi kierujących Sevillą strzał w dziesiątkę. Ściągnęli go za około 5 milionów euro, sprzedali kilka razy drożej, a wcześniej wykorzystali w drodze do sukcesów. Dla samego zawodnika było jednak niespodzianką, że trafił akurat do La Ligi. Jego sposób gry, styl, profil techniczno-taktyczny faworyzował raczej Bundesligę, ewentualnie Premier League, tymczasem Krycha okazał się pomocnikiem defensywnym idealnie skrojonym na potrzeby czołowej drużyny Primera Division.

Idol. – "Steven Gerrard, tylko Stevie!". Do tej pory mam całą piwnicę wymalowaną napisami "Gerrard", "Dudek" czy "Liverpool" – opowiadał ojciec Grzegorza na sport.onet.pl. – Stevie to był jego idol. Zresztą, gdy był w szkole podstawowej, napisał list do klubu i przysłali mu zdjęcie z autografem i szalik. Bardzo się zdziwiliśmy z tego prezentu, ale zarazem dodało to też wiary, że ten piłkarski świat jest na wyciągnięcie ręki. Po latach jego marzenie się spełniło, zagrał przeciwko idolowi. Po meczu z reprezentacją Anglii w Warszawie Gerrard jako jedyny z Anglików, którzy byli wściekli po remisie, podszedł do Grześka i do Obraniaka, zamienił parę zdań. Wielka klasa.

Jakość? Nikt do końca nie rozumie, dlaczego jego przygoda z mistrzem Francji zakończyła się aż takim fiaskiem. Z początku grywał, nic nie zapowiadało dramatu. Widać było, że nie ma swobody Marco Verrattiego czy Thiago Motty, że gra ostrożnie, ale tłumaczono to trudnym początkiem, potrzebą aklimatyzacji i przestawienia się na bardziej ofensywny styl gry. Nic z tego, z czasem było tylko gorzej. Gwoździem do trumny okazała się słynna remontada, czyli 1:6 na Camp Nou. Polak wszedł na ostatnie minuty, wtedy właśnie padła szósta bramka dla Barcy i od tej pory stał się zawodnikiem czwartoligowych rezerw paryskiego klubu.

– Gołym okiem widać było, i to od razu, że ten transfer nie ma prawa wypalić. PSG to nie jest zespół, dla którego mecz to wojna. A Krychowiak właśnie do takiego futbolu, pełnego walki, odbiorów, siły fizycznej nadaje się najlepiej. Ja rozumiem, że dla niego i jego menedżera zainteresowanie i propozycja z Paryża były bardzo łechcące, ale powinni byli tysiąc razy się zastanowić, czy ze sportowego punktu widzenia to ma sens i szanse powodzenia. A nie miało! – komentował były francuski selekcjoner Raymond Domenech w "SE".

Pisano wprost, że zabrakło mu przede wszystkim jakości: techniki, piłkarskiego kunsztu, nieodzownego w takim zespole jak budowany za miliony euro gigant z Paryża. Pisano również o problemach w szatni, o tym, że nie został zaakceptowany, o rzekomej bójce z Presnelem Kimpembe, że szatnia drwi z jego słabszego zaawansowania technicznego etc. – Napisano o mnie wiele bzdur. W Paryżu czułem się świetnie. Atmosfera była bez zarzutu. Nie miałem żadnego problemu z szatnią. Brak mojej gry w żaden sposób nie wiązał się z pozaboiskowymi sprawami – tłumaczył w "Przeglądzie Sportowym". Po przeprowadzce na Wyspy szybko dał głos w "The Telegraph" i raczej nie owijał niczego w bawełnę: – W PSG nie mówili mi prawdy. Zawsze gdy rozmawialiśmy, wyczuwałem oszustwo. Nie rozumiem dlaczego…
Tak czy inaczej radosny i tańczący na hiszpańskich parkietach Krychowiak nagle stanął w miejscu. Pewny krok odzyskał dopiero w Anglii.

Kuzynka. Dorota Krychowiak, piłkarka KKP Bydgoszcz. Twarda dziewczyna, dwa razy doznała złamania kości strzałkowej. Jeszcze niedawno kopała piłkę w Błękitnych Stargard Szczeciński razem z Kornelią Grosicką, siostrą Kamila.

Letang. Olivier. Przyjaciel i były dyrektor sportowy PSG. Poznali się jeszcze w Reims, gdzie Polak wyrósł na poważnego piłkarza, a Letang pracował w pionie sportowym. Zaprzyjaźnili się, Grzegorz był podobno drużbą na ślubie Letanga. Gdy ten objął jedno z kluczowych stanowisk na Parc des Princes, szybko pomyślał o sprowadzeniu pomocnika Sevilli. Okazało się, że to właśnie on był najgorętszym zwolennikiem tej koncepcji. Jeszcze przed końcem kompletnie nieudanego poprzedniego sezonu opuścił Park Książąt. Kilka miesięcy później w jego ślady poszedł Polak.

ŁNP. Łączy nas… przyjaźń. Oczywiście z Wojciechem Szczęsnym. Poznali się w reprezentacjach juniorskich, zbliżyli podczas MŚ U-20 w Kanadzie. Być może zadecydowały o tym w sumie podobne losy. Obaj przecież wyjechali z Polski jako nastolatkowie, obaj dostali po tyłku za granicą, nim mogli założyć koszulki największych klubów Starego Kontynentu. Prywatnie nadają na tej samej fali. Mieszkają na zgrupowaniach w jednym pokoju, zgrywają się z innych i samych siebie. Szczęsny uwielbia żartować z modowych upodobań Krychy. Ostatnio wtargnął na konferencję prasową, by zapytać sztab kadry, co ten sądzi o stylówce Grześka i czy w związku z tym będą wyciągnięte jakieś konsekwencje. Wcześniej słynne już zdjęcie z futrem stało się oczywiście również obiektem kpin bramkarza, ale kumpel nie pozostał dłużny: – Życia mi nie starczy, żebym cię wyprowadził na ludzi w temacie mody – odparował na Instagramie.

Moda. Czyli Francja elegancja. Krycha poszedł w ślady Jacka Bąka. Były stoper reprezentacji Polski również miał zamiłowanie do oryginalnych wdzianek. Bąk śmiał się, że kumple z reprezentacji w latach 90. pod tym względem byli totalnie niewyrobieni. Dawali mu pieniądze, a on przywoził ciuchy na zgrupowania kadry. W ten sposób podnosił garderobiane wyrobienie kolegów z drużyny. Krycha nic nikomu nie przywozi. Zresztą nie musi, skoro większość kadrowiczów gra za granicą i ma dostęp do najlepszych butików. Zatem Grześ dba o siebie. Kiedyś Bąk paradował po Polsce w płaszczu w charakterystyczne krowie łaty, dziś każde wejście do hotelu Krychy jest szeroko komentowane. Najpierw gdy założył wspomniany płaszcz z futrzanym kołnierzem, a ostatnio gdy po krótkiej nieobecności wrócił do drużyny w stroju szeryfa – w kapeluszu, płaszczu i z torbą oldwestową, jak zauważyli złośliwi – a la doktor Quinn. Sęk w tym, że torba robiona na zamówienie, marki Hermes Kelly, warta jest – bagatela – około 40 tysięcy złotych...

Nauka. Nie chciał być głupolem. Bez zażenowania przyznaje, że mocno pracuje nad tym, by być elokwentny, umieć zabrać głos na każdy lub prawie każdy temat. Mimo że wyjechał nad Sekwanę w wieku kilkunastu lat, szkoły nie zaniedbał. Nie zgubił go internat ani pierwsze poważne pieniądze. Cały czas się uczył. Ostatecznie dopiął swego i w 2015 roku na Uniwersytecie Claude Bernarda w Lyonie ukończył studia, poszerzając wiedzę w temacie organizacji klubów sportowych. – Zależy mi, by być elokwentnym, nie ograniczać zainteresowań tylko do futbolu. We Francji uważają, że piłkarz to nieuk. Tam nie byłem dumny z tego, że gram w piłkę. Przeszkadza mi stereotyp piłkarza głupka, który nie jest nawet w stanie udzielić wywiadu. Uważam, że piłkarz może być osobą inteligentną, mówić w kilku językach, dużo podróżować, poznawać różne kultury i ludzi. Szkoda, że część zawodników tych możliwości nie wykorzystuje – podkreślał (za "PS"; album "W kadrze"). Ma również smykałkę do języków, potrafi swobodnie porozumieć się w kilku, ale myśli po… francusku.

Opaska. Zdolności przywódcze wykazywał zawsze. Nawet w szkolnych i juniorskich drużynach rządził i dzielił. Koledzy kupowali mu lody, żeby się załapać do składu. Zwłaszcza gdy jest w formie, na boisku sprawia wrażenie dowódcy, który nigdy nie chowa się za żołnierzami. Silną pozycję zbudował sobie w Sevilli. Na tyle silną, że zdarzało mu się zakładać kapitańską opaskę. Pierwszy raz w meczu przeciwko Realowi, dzień po tym, jak przedłużył kontrakt z klubem do 2019 roku i dowiedział się, że wart jest dla Sevilli 45 milionów euro. Pod nieobecność Roberta Lewandowskiego był kapitanem reprezentacji w towarzyskim meczu ze Słowenią.

Spodobało mu się. – To powód do dumy – ogłosił. Spekulowano, że najchętniej przejąłby od Lewego na stałe rządy w kadrze. Temat opaski obsesyjnie przewijał się w jego wypowiedziach. Kiedyś zażartował, że po fecie z okazji awansu na Euro Robert pił szampana na płycie Stadionu Narodowego, więc gdyby wyrzucili go za to z kadry, opaska przypadłaby jemu. W innym wywiadzie opowiadał o tym, jak został zesłany do drużyny rezerw PSG i oczywiście, mimo obecności między innymi Hatema Ben Arfy, to właśnie Krycha był kapitanem tego zespołu.

Profi. Dba nie tylko o wizerunek pozaboiskowy, przede wszystkim przez lata spędzone we Francji nauczył się absolutnie profesjonalnego podejścia do wykonywanego zawodu. Dba o siebie, uważnie śledzi to, czym się odżywia. Nie zaniedbuje wypoczynku, nie toleruje alkoholu. Śpi około 10 godzin w ciągu nocy i dodatkowo drzemie w ciągu dnia. Kiedy trzeba więcej, to więcej i nie ma znaczenia, czy akurat ma w domu gości; drzemka jest święta. Dla niektórych zawodników reprezentacji młodzieżowej to był szok, gdy stosunkowo nieśmiały przybysz z Francji uciszał wieczorne nasiadówki, ponieważ chce się wyspać. Mimo że w Hiszpanii życie towarzyskie zaczynało się wieczorem, on zakładał piżamę już o 22. Pyszne czerwone wino go nie interesowało, preferował wodę. Posiłki wyłącznie zdrowe, odmawiał pizzy po meczach w szatni, mimo że to częsta praktyka w klubach piłkarskich. Specjalnie dla niego przywożono coś lżejszego. W akademii Bordeaux dowiedział się, że słodycze są niezdrowe, więc je odstawił. Jak mu powiedzieli, ile ma jeść dziennie kaszy, to poszedł do sklepu i kupił wagę. Byle niczego nie zaniedbać.

Rodzina. Związek z Celią trwa już kilka ładnych lat, na razie para nie planuje ślubu. W najbliższych planach nie uwzględniają również dzieci. – Skupiam się na karierze, jest mi to niepotrzebne. Uważam, że teraz dziecko by mi tylko przeszkadzało w karierze… W przyszłości oczywiście będę się starał, żeby strzelić tego złotego gola.

Składka. Czyli kupmy sobie Krychowiaka. Na taki pomysł wpadli mieszkańcy Mrzeżyna, gdy usłyszeli żartobliwą deklarację Krychy, że to tamtejszy Orzeł jest jedynym klubem, do którego mógłby odejść z Sevilli. Problemem była klauzula odstępnego w kontrakcie Polaka w wysokości 45 milionów euro. Na Facebooku zarządzono zbiórkę funduszy. Biorąc pod uwagę, że nadmorska miejscowość wypoczynkowa liczy niespełna 2 tysiące mieszkańców, każdy musiałby wpłacić na specjalne konto po około 100 tysięcy złotych. Z opresji ambitnych mrzeżynian wybawił Nasser Al-Khelaifi.

Tata. Edward. Emerytowany wojskowy, później radny gminy Trzebiatów. Pilnował kariery syna, dbał o wszystko. Kiedy trzeba było pojechać do Gdyni, do mieszkającego w internacie chłopca i nim potrząsnąć bądź sprowadzić na ziemię, tata jechał. Do dziś obowiązuje ponoć hasło: zero tatuaży. Bo tata ich nie lubi. – Zająłem się rozwojem syna, odsunąłem też od tego "związki zawodowe", czyli żonę, która nie była przekonana do takiej drogi życiowej syna – opowiadał ojciec dwa lata temu na łamach "SE".

– Grzesiek stawał się piłkarskim fanatykiem. Wieczorem zakładał piłkarski strój, na to piżamę i szedł spać. A na dwie godziny przed wyjazdem na ważne mecze stawał pod sklepem, gdzie była zbiórka, spuszczał głowę i czekał. Robił wszystko, by się nie spóźnić. Stwierdziliśmy, że może trzeba iść do psychologa i sprawdzić, czy wszystko z chłopakiem w porządku! Trochę to na szczęście wyhamowaliśmy… Był najlepszym sportowcem województwa zachodniopomorskiego w wieloboju, ale – co ciekawe – w szkole był drugi. Całą noc płakał, że dziewczyna z nim wygrała, a przecież on jest najlepszy w województwie. Musiałem mu to krok po kroku tłumaczyć. W każdym turnieju piłkarskim był najlepszy. Kiedyś pojechaliśmy do Kołobrzegu, 15 drużyn. Patrzę, a po zawodach Grzesiek idzie z rowerem, nagrodą za tytuł najlepszego piłkarza turnieju! Wtedy strzelił zwycięskiego gola w finale na 30 sekund przed końcem meczu. Był dużo silniejszy od rówieśników. Jako jedyny rzut rożny kopał na raz, pozostali nie byli w stanie dokopać piłki do pola karnego…

Unai. Emery. Krychowiak zawsze podkreślał, że miał szczęście do trenerów. Począwszy od Jacka Dziubińskiego i Michała Globisza, przez Founiera, na Nawałce kończąc. Ale numerem 1 był zawsze Emery, z którym polski pomocnik pracował w Sevilli. Przez lata spędzone w Andaluzji przeszedł szaloną metamorfozę. Gdy kształcił się piłkarsko we Francji, nawet wówczas gdy błyszczał w Reims, zawsze był uznawany za przecinaka, gracza od rozbijania ataków rywali. W 70 procentach poświęcał się defensywie, w 30 ofensywie. To w Hiszpanii się zmienił.

W końcu trafił do mistrza Francji, i to pod skrzydła Emery’ego. Wydawało się więc, że lepiej być nie może. Tymczasem dość szybko poszedł w odstawkę. PSG nie przeszło na bardziej defensywną taktykę, wraz z przyjściem Polaka nie odeszli z drużyny Thiago Motta i Blaise Matuidi, no i sytuacja zaczęła się komplikować. Emery w końcu dał jasno do zrozumienia, że nie wiąże przyszłości z Krychowiakiem. – Rozmawiałem z Grzegorzem o jego sytuacji. Dostał wiele szans. Wolę, by na tej pozycji występował Adrien Rabiot – mówił Hiszpan na łamach "Le Parisien".

Krychowiak czuje żal. Przyznaje, że to hiszpański trener namawiał go w czerwcu 2016 roku na występy w PSG, a w końcu zakomunikował, że nie pasuje do zespołu. Oczekiwał, że będzie grał tak jak Sergio Busquets w Barcelonie. Oczekiwał za dużo.

Zainteresowania. Ponoć bogate. Fotografia i moda – na pewno, ale nie tylko, o czym mówił w "PS": – Próbowałem gry na gitarze, ale gdy zmieniłem klub, na naukę nie miałem już czasu. Dlatego to zostawiłem. W Reims bawiłem się w żeglarstwo, zrobiłem patent. Zdałem egzamin na prawo jazdy na motor, ale nie po to, by na nim jeździć, bo to niebezpieczne, tylko żeby mieć tę zdolność. Lubię posiadać rzeczy, zdobywać umiejętności. Mogę pływać jachtem, jeździć na motorze, porozmawiać o wielu sprawach. Kiedyś przyjdzie moment, kiedy trafię na ciekawą osobę, która nie interesuje się piłką. Wtedy chcę mieć możliwość podyskutować z nią na inny temat…

Czy Grzegorz Krychowiak powinien zostać w Premier League?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×