Krzysztof Kamiński: Japończycy nas nie lekceważą, ale są zadowoleni z losowania

Materiały prasowe / twitter.com/21kamyk / Na zdjęciu: Krzysztof Kamiński
Materiały prasowe / twitter.com/21kamyk / Na zdjęciu: Krzysztof Kamiński

- W Japonii wyniki losowania przyjęto raczej dobrze. Nie chodzi o to, że ktoś lekceważy Polskę, ale miejscowi zdają sobie sprawę z tego, że mogli trafić znacznie gorzej - mówi Krzysztof Kamiński, polski bramkarz Jubilo Iwata.

Były bramkarz Ruchu Chorzów w zakończonym niedawno sezonie wpuścił 28 goli w 33 meczach, 14 razy zaliczył czyste konto, a jego zespół mógł się pochwalić najmniejszą liczbą straconych bramek w całej lidze - 30 w 34 meczach.

Krzysztof Kamiński przyczynił się do tego, że jego Jubilo Iwata zajęło dobre, 6. miejsce w lidze. Najwyższe od 2006 roku, gdy było na pozycji wyżej. Polak został nominowany do nagrody najlepszego bramkarza ligi. Gala odbędzie się we wtorek. Kamiński ma kontrakt ważny jeszcze przez dwa lata.

Jak ocenia słabe i mocne strony reprezentacji Japonii? - Japończycy obawiają się fizyczności. Doskonale zdają sobie sprawę z tego, że brakuje im centymetrów i kilogramów - mówi bramkarz.

Szybki rzut oka na gwiazdy japońskiej kadry: Keisuke Honda - 182 cm wzrostu, Shinji Kagawa - 172, Shinji Okazaki - 174, Makoto Hasebe - 180, Yuto Nagatomo - 170.

Raczej niscy niż wysocy. Mają za to inne atuty. - Świetnie czują się z piłką przy nodze. Są bardzo kreatywni w środku pola, grają technicznie, bardzo szybko, szukają podań za linię obrony. To ich główny atut. Na pewno nie ma takiego zdecydowanego lidera, nie można powiedzieć, że drużyna jest zbudowana wokół Kagawy. Jest kilku zawodników na wysokim poziomie. Choćby Honda, który ma już swoje lata, ale wciąż prezentuje wysoki poziom. Druga linia daje sporo możliwości napastnikowi, którym jest Shinji Okazaki z Leicester. Tak więc na pewno chcą wykorzystywać wysoki pressing, świetnie się w tym czują - mówi Kamiński

Problem Japończyków, jak mówi Kamiński, to obsada pozycji bramkarza. Tu wciąż jest rotacja. Numerem 1, ale niepewnym, jest Eiji Kawashima z francuskiego Metz.

Japończycy od lat są czołowym zespołem Azji. Od 1998 roku regularnie grają w mundialach. Na 5 prób, 2 razy wychodzili z grupy. W ostatnich mistrzostwach kontynentu gładko wygrali grupę, ale w ćwierćfinale polegli ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi w rzutach karnych. Mają też aktualnego klubowego mistrza Azji - Urawa Red Diamonds. Kraj odzyskał ten tytuł po 9 latach. W 2008 roku azjatycką Ligę Mistrzów wygrał zespół Gamba Osaka. W miejscowych klubach do głosu dochodzą Japończycy. Początkowo w J-League było sporo starzejących się gwiazd z innych kontynentów. Dziś właściwie jedyną gwiazdą z nazwiskiem mówiącym coś europejczykom jest Lukas Podolski.

- Podczas gdy Chińczycy budują ligę na zasadzie kupowania wielkich nazwisk, tutaj wszystko jest robione od fundamentów, spokojnie. Jedynym nieco szalonym właścicielem jest ten z Kobe, gdzie zatrudniono Podolskiego. Poza tym raczej praca i konsekwencja - mówi Kamiński.

Japończycy zrywają owoce ciężkiej pracy. W drugiej połowie lat 90. federacja wysłała po 5 trenerów do kilku liczących się krajów, aby ci zbierali informacje. A potem wszystko co najlepsze starano się wprowadzać w kraju.

To widać jeśli spojrzymy na strukturę kadry narodowej. Podczas spotkań mundialu w 2002 roku rozgrywanych na ich boiskach, trzech japońskich zawodników występowało w Europie. W 2006 roku było ich sześciu. 4 lata później, na boiskach RPA, zaledwie czterech, zaś w Brazylii na ostatnim mundialu już 12. W Rosji będzie to z pewnością zdecydowana większość, ponad 15 piłkarzy. Japończycy powoli wdzierają się do europejskiego futbolu.

Na co liczą podczas mistrzostw w Rosji? - O medalach się nie mówi, ale też nikt nie powie, że Japończycy jadą do Rosji, żeby po prostu "zaprezentować się jak najlepiej". Rywale teoretycznie wyglądają na mocniejszych, ale grupa jest taka, że nie stawiałbym Japończyków na straconej pozycji - mówi Kamiński.

- Miejscowi są zadowoleni z losowania. Nie lekceważą nas, ale wiedzą, że mogli trafić znacznie gorzej - dodaje.

Z Japończykami gramy ostatni mecz fazy grupowej. Możliwe, że decydujący o awansie do kolejnej fazy rozgrywek.

ZOBACZ WIDEO: MŚ 2018. Trudna grupa? Dariusz Tuzimek: Bądźmy poważni

Źródło artykułu: