LM: FC Barcelona zatrzasnęła drzwi Sportingowi

Getty Images / Alex Caparros / Na zdjęciu: Paco Alcacer w meczu ze Sportingiem Lizbona
Getty Images / Alex Caparros / Na zdjęciu: Paco Alcacer w meczu ze Sportingiem Lizbona

FC Barcelona wygrała na koniec fazy grupowej Ligi Mistrzów 2:0 ze Sportingiem Lizbona. Drużyna z Katalonii miała już wcześniej zagwarantowane pierwsze miejsce. Pokonany rywal nie miał dużo do powiedzenia i zagra wiosną w Lidze Europy.

Gospodarze zrelaksowani, goście zestresowani. FC Barcelona zapewniła sobie zwycięstwo w grupie w poprzedniej kolejce i do meczu ze Sportingiem Lizbona przystąpiła bez Lionela Messiego w jedenastce. Stołeczną drużynę interesowało tylko zwycięstwo, które dawało nadzieję na wyprzedzenie wicelidera Juventusu. Ona nie mogła kalkulować, musiała zaatakować.

Plan to jedno, a wykonanie drugie. Sporting miał problem z dostaniem się w pole karne lidera Primera Division. W kwadransie otwierającym spotkanie skierował tam piłkę tylko raz. Dośrodkowanie Marcosa Acuny trafiło pod nogi defensora. W 16. minucie drużyna z Portugalii oddała anemiczne uderzenie z dystansu, które zatrzymał Jasper Cillessen. Na tym wyliczanie ataków Portugalczyków w pierwszej połowie można śmiało zakończyć. Sporting zawodził w ofensywie.

FC Barcelona odpowiadała strzałami zza pola karnego. Najaktywniejszy spośród gospodarzy był Aleix Vidal, ale jego nieprzygotowane uderzenia nie miały porównania z próbą Andre Gomesa tuż obok słupka. Najgroźniejszą sytuację podbramkową stworzył sobie Luis Suarez w 24. minucie. Reprezentant Urugwaju wbiegł w pole karne, gdzie przegrał pojedynek sam na sam z Rui Patricio. Po 45 minutach bezbramkowo i poza nielicznymi momentami bezbarwnie.

W drugiej połowie Sporting grał z nowym napastnikiem Basem Dostem, który zastąpił zagubionego i obciążonego kartką Alana Ruiza. Na murawę wbiegł również Gelson Martins i w 53. minucie popisał się niezłym atakiem. Do akcji idealnej zabrakło soczystego uderzenia. Drużyna ze stolicy Portugalii niby się starała, ale na klasowego przeciwnika to było za mało.

ZOBACZ WIDEO MŚ 2018: czy brak awansu będzie kompromitacją?

W 59. minucie zaczął się przebierać po rozgrzewce Lionel Messi. Partnerzy zobaczyli to najpewniej kątem oka i natychmiast wyszli na prowadzenie 1:0 jeszcze zanim Argentyńczyk wszedł na boisko. Paco Alcacer zbiegł na krótkim słupek i główkował na do siatki po dośrodkowaniu Denisa Suareza z rzutu rożnego. Przełomowy dla spotkania w Barcelonie okazał się stały fragment. Barcelona mogła ekspresowo stracić prowadzenie, jednak Jasper Cillessen popisał się kapitalną interwencją po strzale z bliska rodaka Dosta.

Dost zmarnował ostatnią szansę Sportingu na powrót do walki o zwycięstwo i awans. Ostatnie dwa kwadranse były ciekawsze od czterech poprzednich głównie dzięki Messiemu. Duma Katalonii stwarzała sobie w nich więcej sytuacji podbramkowych niż Sporting, a wynik na 2:0 ustalił trafieniem samobójczym Jeremy Mathieu w doliczonym czasie. Po ostatnim gwizdku drużyna z Portugalii została "spadochroniarzem" do Ligi Europy, a o najważniejsze trofeum klubowe na kontynencie walczą dalej FC Barcelona oraz Juventus.

FC Barcelona - Sporting Lizbona 2:0 (0:0)
1:0 - Paco Alcacer 59'
2:0 - Jeremy Mathieu (sam.) 90'

Składy:

Barcelona: Jasper Cillessen - Nelson Semedo, Gerard Pique (64' Sergio Busquets), Thomas Vermaelen, Lucas Digne - Ivan Rakitić, Andre Gomes, Denis Suarez - Aleix Vidal (61' Lionel Messi), Luis Suarez (75' Paulinho), Paco Alcacer.

Sporting: Rui Patricio - Cristiano Piccini, Sebastian Coates, Jeremy Mathieu, Bruno Cesar (64' Fabio Coentrao) - Rodrigo Battaglia, William Carvalho - Stefan Ristowski (46' Gelson Martins), Bruno Fernandes, Marcos Acuna - Alan Ruiz (46' Bas Dost).

Żółte kartki: Semedo (Barcelona) oraz Ruiz (Sporting).

Sędzia: Craig Thomson (Szkocja).

#DrużynaMZRPBramkiPkt
1 FC Barcelona 6 4 2 0 9:1 14
2 Juventus Turyn 6 3 2 1 7:5 11
3 Sporting Lizbona 6 2 1 3 8:9 7
4 Olympiakos Pireus 6 0 1 5 4:13 1
Komentarze (0)