Derby Krakowa zaskoczyły Marcina Wasilewskiego. "Rakiety? W Belgii tak grubo nie szli"

WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Marcin Wasilewski w barwach Wisły Kraków
WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Marcin Wasilewski w barwach Wisły Kraków

- Nie będę ukrywał: miałem tremę. Grałem wiele dużych meczów, ale przed derbami byłem zdenerwowany - mówi Marcin Wasilewski, który w środę zadebiutował w derbach Krakowa. Wisła rozbiła Cracovię 4:1, a trafienie "Wasyla" rozwiązało worek z bramkami.

Marcin Wasilewski jest rodowitym krakowianinem i jednym z najlepszych piłkarzy spod Wawelu w historii polskiego futbolu, ale na premierowy występ w najważniejszych derbach rodzinnego miasta czekał aż do 37. roku życia. Warto było jednak czekać, bo lepszego debiutu w Świętej Wojnie "Wasyl" nie mógł sobie wymarzyć.

Biała Gwiazda odniosła najwyższe zwycięstwo na terenie Pasów od 1931 roku, a pierwszą bramkę dla gości zdobył właśnie Wasilewski. W 42. minucie były reprezentant Polski pokonał Adama Wilka po dośrodkowaniu Carlitosa z rzutu rożnego. To jego pierwsze trafienie w ekstraklasie od 28 października 2006 roku - czekał na nie 4064 dni! Jak smakowało?

- Trudno mi się było cieszyć po golu, bo po dotknięciu piłki wślizgiem ktoś spadł mi na głowę i nawet nie widziałem, jak piłka wpada do siatki. Dośrodkowanie miało iść na bliższy słupek, trenowaliśmy to rozwiązanie, choć piłka miała być zagrana trochę inaczej. Ważne, że wpadło do sieci - śmieje się "Wasyl", dodając: - A jaki to smak? Nieważne, kto strzela gole, bo liczy się dobro zespołu. Wszyscy musimy grać do jednej bramki i walczyć za siebie na boisku. Tak było - komentuje Wasilewski.

Wisła rozbiła Cracovię na oczach jej kibiców, ale w pierwszej połowie długo nic nie wskazywało na to, że Biała Gwiazda odniesie tak okazałe zwycięstwo.

- W pierwszych trzydziestu minutach to Cracovia dominowała, miała kilka sytuacji i do przerwy mogła prowadzić i nie byłoby to niezasłużone prowadzenie. My do gola na 1:0 nie mieliśmy wielu sytuacji. Nie spodziewaliśmy się tak wysokiego zwycięstwa i nie spodziewaliśmy się, że tak łatwo będziemy zdobywać bramki. To były derby i byliśmy nastawieni przede wszystkim na walkę. Byliśmy przygotowani na to, że Cracovia zaatakuje od pierwszego gwizdka, bo będzie się chciała zrewanżować za ostatnią porażkę przy Reymonta. Musieliśmy się cofnąć, przetrzymaliśmy ten napór i przeszliśmy do do ataku - mówi 60-krotny reprezentant Polski.

Wiślacy przyjechali na Kałuży 1 po serii trzech meczów bez zwycięstwa i po dwóch porażkach z rzędu, ale derbowym triumfem wynagrodzili kibicom ostatni spadek formy.

- Chcieliśmy się zrehabilitować za ostatnie trzy mecze, zwłaszcza za tę bolesną porażkę z Wisłą Płock. Derby były ku temu świetną okazją. Do tego trener Radek Sobolewski miał urodziny, więc chcieliśmy mu zrobić prezent, bo wiadomo, jak on przeżywa i jak jest zżyty z Wisłą. Przed meczem był strasznie nabuzowany, więc cieszę się, że udało nam się uczcić urodziny trenera - mówi Wasilewski.

Dla wspomnianego Sobolewskiego mecz z Cracovią był debiutem w roli trenera Wisły. Były reprezentant Polski zastąpił zwolnionego w niedzielę Kiko Ramireza. Wasilewski jest zawodnikiem Białej Gwiazdy, ale czuje się odpowiedzialny za dymisję Hiszpana.

- Trudno mi się było z tym pogodzić, bo odejścia trenerów zawsze biją w zawodników. Do tego znalazłem się w niełatwym położeniu, bo odszedł trener, który mnie sprowadził. Nie była to sytuacja łatwa do przełknięcia. Czy spodziewałem się kiedyś, że Radek Sobolewski będzie moim trenerem? Tak. To materiał na dobrego trenera. Ma charyzmę i potrafi zmobilizować zespół, co było widać w derbach. Debiut wypadł okazale, a nie był to łatwy debiut - podkreśla Wasilewski.

W 55. minucie derby zostały przerwane na 21 minut z powodu skandalicznego zachowania kibiców Cracovii, którzy obrzucili kibiców Wisły racami i ostrzelali ich z rakietnic. Jak w tej sytuacji odnalazł się 37-letni Wasilewski?

- Takie przerwy mogą wybić z rytmu, więc mobilizowaliśmy się i pobudzaliśmy się, żeby nie wpłynęło to na nas negatywnie. Czy przeżyłem już coś takiego? Może w meczach ze Standardem Liege zdarzyło się coś podobnego, ale wtedy rakiet nie było. Aż tak grubo w Belgii nie poszli - śmieje się wiślak.

ZOBACZ WIDEO: Wygrana Bayernu, gol Roberta Lewandowskiego [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Komentarze (0)