Latem 2016 roku Rafał Gikiewicz wykonał wielki awans sportowy. Drugoligowy Eintracht Brunszwik zamienił na Freiburg, który gra w Bundeslidze. Polak wiele sobie obiecywał po tym transferze. Na zapleczu niemieckiej ekstraklasy był jednym z najlepszych bramkarzy, ale dziś musi mierzyć się z byciem rezerwowym. 30-latek do dzisiaj nie zadebiutował w Bundeslidze, co staje się dla niego coraz bardziej frustrujące. Szczególnie że wszystko miało wyglądać zupełnie inaczej.
- Jestem rozczarowany, ale trzeba pamiętać, że gram w klubie występującym w jednej z czołowych lig świata. Przychodziłem, bo po roku Alexander Schwolow miał zostać sprzedany, ponieważ później kończył mu się kontrakt. Stało się jednak inaczej i mój konkurent został w klubie. Mój plan legł w gruzach - opowiada "Giki" w rozmowie z TVP Sport.
W Bundeslidze regularnie gra wspomniany Alexander Schwolow. Gikiewicz w tym sezonie zagrał tylko raz w drugiej rundzie Pucharu Niemiec. Freiburg zmierzy się w środę w tych rozgrywkach z Werderem Brema. Polak liczył, że znowu dostanie szansę, ale już dowiedział się, że musi ustąpić miejsca konkurentowi.
- W poniedziałek miałem rozmowę z trenerem Christianem Streichem. Nie będzie zmiany w bramce. Zagra Schwolow. Dla mnie to trudna sytuacja. Jestem wkurzony. Cały czas mocno pracowałem na treningach i nastawiałem się na to, że dostanę szansę 20 grudnia. Muszę to jednak zaakceptować - przyznaje.
W obecnej sytuacji najlepszym rozwiązaniem byłaby zmiana klubu. Latem Gikiewicz próbował odejść, ale zespół z Fryburga nie chce tracić wartościowego zawodnika.
- Freiburg oczekiwał za mnie pieniędzy i to niemałych. Klub był tutaj w komfortowej sytuacji. Miał dobrego pierwszego bramkarza i mógł liczyć na solidnego zmiennika. Chciałem transferu, ale nie dziwię się, że postąpili w taki sposób - tłumaczy.
ZOBACZ WIDEO Obrona potężnym problemem kadry. Paweł Kapusta: Jeżeli się nie poprawimy...