Sercem można zdziałać wiele - komentarze po meczu Odra Opole - Motor Lublin

- Nie wiem co się stało - tak najczęściej reagowali piłkarze Motoru pytani o przyczyny porażki z Odrą Opole. Po golu Charlesa Uchenny niebiesko-czerwoni wygrali swój pierwszy wiosenny mecz i przywrócili nadzieje na utrzymanie się w I lidze. - Do tej pory to my dawaliśmy prezenty, ale dzisiaj wreszcie to szczęście uśmiechnęło się do nas - mówił po meczu uśmiechnięty trener Piotr Rzepka.

Ryszard Kuźma (trener Motoru Lublin): Nie mam za wiele do powiedzenia, bo po pierwsze przegraliśmy pierwszy raz w tej rundzie i zagraliśmy najgorszy mecz, jaki mogłem sobie wyobrazić. Nie poznawałem drużyny, która jeszcze w środę, ale i w poprzednich meczach grała dobrze w piłkę. Dzisiaj byliśmy jakby gdzieś indziej. Szkoda za dużo o tym mówić. To trzeba spokojnie przeanalizować i nie ma tutaj co w nerwach czy pośpiechu opowiadać. Spodziewałem się zupełnie innej postawy, ale niestety nic z tego nie wszyło. Stracona po wrzucie z autu bramka to już było kuriozum. Nam nie układało się tak, jak powinno to wyglądać. Piotrkowi i Odrze gratuluje pierwszego zwycięstwa.

Łukasz Misztal (obrońca Motoru Lublin): Liczyliśmy się z tym, że będzie nam tutaj ciężko. Na pewno nie przyjeżdżaliśmy tu jednak, żeby stracić punkty. Nie wiem, co się stało. Stwarzaliśmy sobie sytuacje, ale ich nie wykorzystywaliśmy, a potem Odra jednym autem rozłożyła nas na łopatki. Nas bramkarz dotknął jeszcze tą piłkę, ale ona po rykoszecie i tak wpadła w okienko. Nie ma co mówić - pech. Czasami szczęście nam dopisywało, ale dzisiaj najwyraźniej go zabrakło.

Michał Maciejewski (obrońca Motoru Lublin): Było to jedno z naszych słabszych spotkań, choć i tak uważam, że byliśmy zespołem lepszym od Odry. Posiadanie piłki było po naszej stronie, a pierwsza połowa to nasza przewaga i trzy dobre sytuacje, które mieliśmy. Po przerwie wyszliśmy skoncentrowani, a wpadła kuriozalna bramka z niczego. Chciałbym jeszcze wrócić do sytuacji, którą miał Kamil Oziemczuk, gdy wychodził sam na sam, a sędzia nie odgwizdał ewidentnego karnego. Potem straciliśmy tą bramkę i przegraliśmy bardzo ważny mecz. Nie wiem co się z nami stało. W środę byliśmy skoncentrowani i agresywni. Teraz może podeszliśmy do spotkania ze zbyt dużym luzem. W najbliższym pojedynku interesują nas tylko trzy punkty. Do końca zostało jeszcze parę kolejek i jest szansa, żeby w Lublinie utrzymać I ligę.

Piotr Rzepka (trener Odry Opole): Wiadomo, że pierwszy raz wygraliśmy na boisku. Wiedzieliśmy, że Motor jest zespołem zorganizowanym, szczególnie w defensywie, o czym świadczą remisy ze Zniczem czy Podbeskidziem, co nie jest rzeczą łatwą. Wiedzieliśmy więc, że nie będzie łatwo. Mecz rozpoczęliśmy rewelacyjnie, bo w pięć minut mieliśmy dwie dobre akcje. Potem z minuty na minutę Motor zaczął stawiać nam swoje warunki. Pierwszy raz za czasów mojej kadencji byliśmy aż tak przyciśnięci przez jakiś zespół. Dlatego dziwię się takiej opinii trenera, bo moim zdaniem do szesnastki nikt tutaj tak dobrze nie grał. Wiadomo, że my do tej pory pokazywaliśmy piękny styl i zaangażowanie, ale nie dopisywaliśmy tych punktów. Wiadomo było, że będziemy trochę nerwowi, bo na tym zwycięstwie bardzo zależało, a Motor trochę tych punktów na wiosnę już zrobił. Do tej pory to my dawaliśmy prezenty, ale dzisiaj wreszcie to szczęście uśmiechnęło się do nas. Mogę jeszcze raz podziękować chłopakom za zaangażowanie i serce, które zostawiają. Dzieją się różne rzeczy - ktoś nam odpada przez kartki i kontuzje. Nie dość, że jesteśmy młodym zespołem to jeszcze wypadają nam podstawi piłkarze. W takich okolicznościach to zwycięstwo jest wielkim sukcesem tej drużyny i pozostaje mi mieć nadzieję, że pójdziemy za ciosem. Chłopcy udowodnili, że sercem można zdziałać wiele, a i ten bilans szczęścia może wreszcie zacznie się wyrównywać i w końcu zaczniemy punktować. Ten zespół tego potrzebuje, ale i na to zasługuje. To wielka przyjemność pracować z taką drużyną i ja ciągle w nią wierzę. Oni nawet w takich trudnych sytuacjach dają mi siły.

Jakub Bella (bramkarz Odry): Myślę, że na ten sukces złożyło się jedenastu zawodników. Ja wybroniłem, co miałem wybronić, a chłopaki strzelili, co mieli strzelić. Na tym to polega. Wierzymy w utrzymanie, bo inaczej nie mielibyśmy po co wychodzić na boisko. Dopóki piłka w grze wszystko może się wydarzyć. Teraz jedziemy do Korony, a mi lepiej gra się z rywalami, którzy piłkarsko są ciut lepsi od nas. Tam każdy wynik, poza porażką, będzie naszym sukcesem. Jedziemy tam walczyć i tanio skóry nie sprzedamy.

Marcin Kiciński (obrońca Odry Opole): Jesteśmy bardzo szczęśliwi, bo wreszcie jako pierwszym udało nam się strzelić bramkę i dowieźć korzystny rezultat do końca. Samo spotkanie było wyrównane i z żadnej ze stron nie było fajerwerków. Remis byłby sprawiedliwy, ale na szczęście nam udało się trafić do siatki i zdobyć trzy punkty, które nas trochę podbudowują.

Komentarze (0)