Angielska federacja w oświadczeniu podała, że Arsene Wenger sam przyznał, że jego zachowanie było "agresywne, nieodpowiednie i poddawało w wątpliwość uczciwość arbitra.". Kara jest spodziewana i jest wysoka.
Mecz z West Bromwich Albion odbył się 31 grudnia, Arsenal zremisował 1:1 tracąc gola pod koniec meczu z rzutu karnego. Francuz miał ogromne pretensje o podyktowanie "jedenastki".
Wenger protestował już na boisku, a po meczu wdarł się do pokoju sędziowskiego. - Sposób w jaki straciliśmy gola był rozczarowujący. To mnie najbardziej frustruje, gdyż w tym sezonie zdarzyło się to już wiele razy. To niepokojący zbieg okoliczności. Właśnie dlatego nie byłem zadowolony z decyzji arbitra, który podyktował rzut karny - stwierdził.
To być może nie koniec sankcji wobec Wengera, bo ten... znowu dał do wiwatu. Tym razem po środowym meczu z Chelsea (2:2) kolejną decyzję o przyznaniu rywalowi rzutu karnego skwitował słowem farsa. I był zdziwiony, że arbitrzy znowu gwiżdżą przeciwko jego drużynie.
Federacja już poprosiła go o wyjaśnienia. Francuz ma czas do 9 stycznia.
Rok temu Wenger też podpadł angielskiej federacji. W styczniu 2017 roku Wenger został zawieszony na cztery mecze za próbę popchnięcia sędziego Anthony'ego Taylora.
ZOBACZ WIDEO Słupek, poprzeczka i genialne parady bramkarzy - skrót meczu Inter - Lazio [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS 1]