Kamil Górniak: Jak oceni pan spotkanie Stali z Widzewem?
Maciej Mielcarz: Ciężkie spotkanie chyba jak każde na wyjeździe w tej lidze. Trudno się gra, jeśli zespół praktycznie się broni i wybija piłki cały czas na szybkiego napastnika. Grają tak, żeby nie stracić bramki. My chcemy stworzyć jakieś okazje, ale się nie udaje.
Straciliście dwa punkty z zespołem, który broni się przed spadkiem. Zapewne chcieliście odnieść zwycięstwo w Stalowej Woli.
- Dokładnie tak. Przyjechaliśmy tutaj po wygraną i komplet punktów. W każdym z pojedynków ligowych rozgrywanych na obcych stadionach gramy o pełną pulę. No cóż. Jeśli nie da się meczu wygrać, to trzeba go zremisować. Aczkolwiek to tylko jedno oczko.
Nie mieliście jednak klarownych sytuacji bramkowych. Nie było sytuacji zagrażającej bramce Stali.
- Zgadza się, ale chyba żaden zespół sobie tutaj sytuacji nie stworzył. Po prostu się nie da. Chyba, że przez przypadek, tak jak to się udało drużynie z Gorzowa Wielkopolskiego.
Stal miała swoje szanse na gole. Trzy razy piłka przelatywała obok słupka bramki Widzewa.
- Wydaje mi się, że najgroźniejsza sytuacja gospodarzy była z rzutu wolnego. Miała taką okazję, ponieważ był faul przed polem karnym. Z gry nie było takich sytuacji, bowiem nie da się tutaj czegoś takiego zrobić. Nie chciałbym nas usprawiedliwiać, ale naprawdę trudno w Stalowej Woli o coś klarownego.
Stal miała dwie okazje z akcji. Strzały Kamila Karcza i Krzysztofa Treli przechodziły obok słupka. Uderzenie tego drugiego była chyba minimalnie niecelne. Piłka przeleciała o centymetry obok słupka.
- W obu tych strzałach piłka przelatywała metr obok bramki. Może i z trybun uderzenie Treli było minimalnie niecelne, ale to tylko takie złudzenie. W rzeczywistości także futbolówka minęła słupek mojej bramki gdzieś o metr.
Podbeskidzie, czyli jeden z klubów rywalizujących z wami o prawy gry w ekstraklasie zremisowało u siebie z Górnikiem Łęczna. To chyba dobry dla was wynik.
- Ta liga jest taka dziwna, że każdy rezultat jest możliwy. Na pewno jesteśmy zadowoleni z tego remisu, ale musimy patrzeć na siebie, a nie na naszych przecinków, na Zagłębie czy Podbeskidzie. Musimy się skoncentrować, żeby w następnej kolejce pokonać na własnym stadionie właśnie drużynę z Bielska-Białej.
Zaskoczyła was czymś Stal w tym pojedynku?
- Byliśmy przygotowani na walkę. Wiedzieliśmy jak gra Stalówka. Aczkolwiek uważam, że mogliśmy tą potyczkę rozegrać trochę inaczej, zdecydowanie lepiej.
A co pan sądzi o murawie w Stalowej Woli. Opinie na ten temat są bardzo różne.
- Nie chcę się wypowiadać na temat boiska, ponieważ znowu pojawią się jakieś dziwne głosy, że ktoś się tłumaczy, że murawa była taka a nie inna. Nie ważne, która drużyna narzeka. Obojętnie czy to jest Korona, Zagłębie czy Widzew. Po prostu zremisowaliśmy i tyle.