Lech w tym sezonie lubi zdobywać bramki w końcówkach spotkań. W związku z tym wiadomo było, że Legia rzuci się do ataku od pierwszych minut, aby nawet bramka stracona w ostatnich minutach nie pokrzyżowała jej planów.
I rzeczywiście pierwsze minuty meczu należały do podopiecznych Jana Urbana, którzy co rusz atakowali bramkę Krzysztofa Kotorowskiego. Dogodne sytuacje mieli zarówno pomocnicy, jak i jedyny napastnik - Takesure Chinyama, lecz jedynie snajper z Zimbabwe potrafił skierować piłkę do siatki.
W całej pierwszej połowie Legia spokojnie mogła zdobyć trzy bramki i powtórzyć scenariusz z meczu z Cracovią, kiedy jej zawodnicy w odstępie jedenastu minut trzykrotnie pokonywali bramkarza rywala. Tak się jednak nie stało, a brak skuteczności w dogodnych okazjach, jak się później okazało, wiele kosztował warszawski zespół.
Po przerwie do głosu doszedł Lech, który ostatecznie wyrównał. - W pierwszej połowie gra wyglądała dobrze, a nawet bardzo dobrze. Natomiast w drugiej połowie Lech przejął inicjatywę, a my graliśmy bardziej cofnięci - ocenił trener Urban.
Jest to kolejne spotkanie, w którym Legia nie potrafi dobić swego przeciwnika. Przypomnijmy tylko, że warszawiakom udało się wyjść na prowadzenie w meczu z Jagiellonią, który ostatecznie przegrała 1:2. Podobnie było w rywalizacji z PGE GKS Bełchatów w ramach rozgrywek o Puchar Ekstraklasy. Tam również zaczęło się od prowadzenia Wojskowych, a skończyło się porażką i pożegnaniem z tym pucharem. - Legia była bardzo groźna, ale zapomniała, że po pierwszej bramce trzeba iść za ciosem i dobić przeciwnika - ocenił występ rywali Adam Fedoruk, pełniący tego dnia obowiązki pierwszego trenera bełchatowian.
Wydaje się, że taka sytuacja może być pewnego rodzaju problemem piłkarzy Urbana, gdyż wskazuje ona na kłopoty z utrzymaniem koncentracji przez całe spotkanie. Jednak nie należy zapominać również o klasie niedzielnego rywala stołecznego klubu. Lech w drugiej połowie pokazał grę, do której przyzwyczaił choćby w europejskich pucharach i można stwierdzić, że oba zespoły zasłużenie podzieliły się punktami.