Czytaj w "PN": Barry Douglas podbija Championship

WP SportoweFakty / Tomasz Fąfara / Na zdjęciu: Barry Douglas
WP SportoweFakty / Tomasz Fąfara / Na zdjęciu: Barry Douglas

Były piłkarz Lecha Poznań zachwyca w Anglii. Barry Douglas jest w życiowej formie, a jego Wolverhampton Wanderers pewnie zmierza do Premier League.

W tym artykule dowiesz się o:

Konrad Witkowski

Gra w angielskiej ekstraklasie to marzenie każdego piłkarza pochodzącego z Wysp Brytyjskich. Barry Douglas jest na bardzo dobrej drodze, aby już za kilka miesięcy co weekend rywalizować z zespołami pokroju Chelsea FC, Tottenhamu Hotspur czy Manchesteru City. To paradoks, ale żeby znaleźć się tak blisko wielkiej angielskiej piłki, szkocki zawodnik musiał wyjechać daleko od rodzinnego Glasgow.

Promocja w Poznaniu

- Zagraniczne transfery otworzyły mi oczy. Świat jest wielki i nie ogranicza się tylko do Wielkiej Brytanii - powiedział Douglas w rozmowie ze stacją BBC. - W innych państwach możesz poznać różne spojrzenia na grę w piłkę. Tu jednak nie chodzi tylko o futbol. To była dla mnie okazja do zwiedzenia takich części świata, których pewnie nigdy bym nie zobaczył.

Nasz bohater ruszył na podbój Europy w 2013 roku. Wcześniej występował tylko w ojczyźnie, co wcale nie znaczy, że brakowało mu doświadczenia - również tego pozaboiskowego. W swoim pierwszym klubie, Livingston FC, jako 16-latek usłyszał, że nie nadaje się do gry w piłkę, bo jest za niski. Przez rok odpoczywał od futbolu, a potem przeniósł się do Queen’s Park FC. Występy w amatorskim klubie z Glasgow łączył z pracą przy urządzeniach chłodniczych. Sezon 2009-10 lewy obrońca zakończył z dziewięcioma golami na koncie, zostając najskuteczniejszym strzelcem drużyny. W czwartoligowym piekiełku zrobiło się zdecydowanie za gorąco dla utalentowanego zawodnika: wkrótce po Douglasa zgłosiło się Dundee United. Na Tannadice Park defensor spędził kolejne trzy lata.

- Lubimy nowe rozwiązania i dlatego zdecydowaliśmy się poszukać nowych zawodników na dość nieznanym w Polsce rynku - mówił w maju 2013 roku Piotr Rutkowski, wtedy odpowiadający za sprawy sportowe członek zarządu Lecha. Barry Douglas trafił do Kolejorza tuż po wygaśnięciu umowy z poprzednim pracodawcą. Został pierwszym Szkotem w historii Lecha i szybko postarał się o to, aby w Poznaniu pozytywnie postrzegano przedstawicieli tego narodu. Sympatyczny Basher, jak go nazywano, przywiózł ze sobą luz, poczucie humoru, otwartość i permanentny uśmiech. Był w Lechu pionierem w dziedzinie prowadzenia przez piłkarzy profili w mediach społecznościowych. Dziennikarze polubili go natychmiast: nie unikał mediów, zawsze miał do powiedzenia coś interesującego. Niech jednak nikt nie myśli, że Douglas to mało wymagający rozmówca - nawet osoby biegle władające językiem angielskim przyznają, że miewały spore kłopoty ze zrozumieniem jego charakterystycznego, szkockiego akcentu.

Na uznanie w oczach kibiców musiał poczekać nieco dłużej. Przez kilkanaście tygodni po transferze pauzował z powodu kontuzji, której doznał podczas pierwszego treningu w nowym klubie. Po powrocie do zdrowia szybko stał się podstawowym piłkarzem zespołu Mariusza Rumaka. Sezon 2013-14 zakończył z ośmioma asystami w 19 spotkaniach, a w mediach coraz częściej pojawiały się doniesienia o „najlepszej lewej nodze w Ekstraklasie”. W trakcie kolejnych rozgrywek Barry do dziewięciu asyst dołożył cztery gole, z czego aż trzy bezpośrednio z rzutów wolnych. Ten element gry stał się specjalnością Szkota, zaś on sam zyskał status piłkarza, dla którego przychodzi się na stadion. Fani dostrzegają coś magicznego w rzutach wolnych, a ludzie, którzy potrafią w efektowny sposób zamieniać je na gole, stają się ulubieńcami trybun. Tak właśnie było z Douglasem, któremu fantastyczna bramka zdobyta w starciu z Legią (2:1 w marcu 2015 roku) pozwoliła zostać w Poznaniu niemal idolem, a Lecha znacząco przybliżyła do tytułu mistrza Polski.

(...)

Cały artykuł dostępny w najnowszym numerze tygodnika "Piłka Nożna".

ZOBACZ WIDEO Puchar Ligi: Manchester City cudem uniknął sensacji! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Komentarze (0)