Śledztwo ws. Joeya Bartona wykazało, że przez 10 lat postawił 1260 zakładów na mecze piłki nożnej. Oczywiście jako profesjonalny zawodnik nie mógł tego robić. Wlepiono mu 18-miesięczne zawieszenie, które później skrócono o 5 miesięcy, ale i tak Barton w piłkę grać już nie zamierza.
- Myślę, że 50 proc. piłkarzy obstawia u bukmacherów, ponieważ jest to kulturowo zakorzenione - przyznał odważnie Barton. Powiedział też, że jest uzależniony od hazardu i twierdzi, że w ciągu 12 lat postawił 15 000 zakładów sportowych: "uzależnienie to ciągła bitwa".
Obstawiał też mecze, w których brał udział, ale nie było to ustawianie ich. - Ustawianie wyników meczów jest złe i stanowi wyzwanie dla uczciwości tego sportu, podobnie jak przyjmowanie leków poprawiających wydajność. Uważam, że zakłady bukmacherskie są akceptowalne, nie ma nic złego w nich, jeśli jest to kontrolowane. Moje pytani do federacji brzmi: jak mogą być tak surowi, kiedy mają oficjalnego partnera hazardowego? - pyta retorycznie były reprezentant Anglii.
Oficjalnie Barton może wrócić do piłki 1 czerwca tego roku. We wrześniu będzie miał jednak już 36 lat i zaraz po zawieszeniu stwierdził, że ta kara zmusza go do zakończenia piłkarskiej kariery. W swoim CV ma występy w takich klubach jak: Manchester City, Olympique Marsylia, Newcastle United czy Glasgow Rangers.
ZOBACZ WIDEO "Królewscy" nie mieli litości - osiem bramek w meczu Real - Deportivo [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS 1]