Były sędzia: Przesmycki wprowadził atmosferę przyzwolenia na łamanie i naginanie przepisów

Newspix / Piotr Kucza / Na zdjęciu: piłkarze Jagiellonii Białystok
Newspix / Piotr Kucza / Na zdjęciu: piłkarze Jagiellonii Białystok

Kontrowersje w meczu Legia Warszawa - Jagiellonia Białystok (0:2) wciąż budzą emocje. Były sędzia międzynarodowy Marcin Borski uważa, że za to zamieszanie w dużej mierze odpowiedzialny jest przewodniczący kolegium sędziów PZPN, Zbigniew Przesmycki.

"Niestety, w moim odczuciu po ostatnim przypadku z meczu Legia - Jagiellonia, czara goryczy się przebrała. W najważniejszych rozgrywkach piłkarskich w Polsce, w meczu na szczycie (dobrze, że nie w ostatniej, decydującej kolejce!) sędzia uznaje gola, wznawia grę, a następnie przerywa ją i anuluje gola. Jak mówią Przepisy Gry: "Sędzia nie może zmienić swojej decyzji wtedy, gdy sam uzna ją za niewłaściwą, względnie na sugestię innego z pozostałych sędziów, jeśli gra została już wznowiona." To wie każdy sędzia! Nawet sędzia początkujący. Co sprawiło, że tak doświadczony arbiter jak Daniel Stefański (sorry Daniel, nothing personal) zdecydował się na taki krok? Trudno to wyjaśnić racjonalnie, ponieważ przepis nie daje tu pola do interpretacji. Czy można to wytłumaczyć przemęczeniem sędziego, który z niewiadomych przyczyn non stop obsadzany jest co kilka dni na przemian VAR/sędzia na meczach ekstraklasowych? Moim zdaniem nie. Moim zdaniem to efekt totalnego bałaganu w organizacji sędziowskiej oraz atmosfery przyzwolenia na łamanie i naginanie Przepisów Gry, która nastała wraz z uzyskaniem przez Pana Przesmyckiego całkowitej i jednoosobowej kontroli nad poczynaniami sędziów. Ileż to razy, kiedy zwracano Przesmyckiemu uwagę, że nagina przepisy gry, z jego ust padało: "A komu to przeszkadza?! Show must go on! Jest fajnie, bramki padają, ludzie się cieszą." A że ze spalonego - to nieważne. A że po karnym za nierozmyślną rękę - nieważne!" - tak brzmi emocjonalny Marcina Borskiego na Facebooku.

44-latek to były arbiter ekstraklasy, a także sędzia międzynarodowy. W sumie poprowadził aż 245 spotkań.

W sprawie błędu podczas meczu Legia Warszawa - Jagiellonia Białystok (chodzi o najpierw uznaną, a potem - już po wznowieniu gry - anulowaną bramkę Przemysława Frankowskiego) próbowaliśmy się skontaktować ze Zbigniewem Przesmyckim, lecz ten oznajmił, że nie ma czasu na rozmowę i natychmiast się rozłączył.

Jagiellonia nie ma praktycznego powodu, by składać protest, bo wtorkowy hit i tak wygrała (2:0 po golach Novikovasa i Karola Świderskiego). Gdyby jednak osiągnęła niekorzystny wynik, to sytuacja byłaby diametralnie inna i wtedy Komisja Ligi miałaby twardy orzech do zgryzienia, gdyż w sposób ewidentny złamano przepisy. Teoretycznie mogłoby to poskutkować nawet powtórzeniem spotkania.

Trudno wyrokować, jakie rozwiązanie zostałoby zastosowane, bo dotąd w Polsce podobnych sytuacji nie było, a w różnych krajach stosowne są różne wykładnie przepisów.

ZOBACZ WIDEO Jacek Stańczyk: To ma być ostatni wielki transfer Lewandowskiego w życiu

Źródło artykułu: