Kiedyś poszedłem do pediatry z 4-letnim dzieckiem. Pani zbadała, przypisała lekarstwa i powiedziała, że wszystko będzie dobrze. Miałem jednak wątpliwości, dlatego zadzwoniłem do innego pediatry. Sprawdzonego, zaufanego, ale rezydującego na drugim końcu Polski. Powiedział: "Pierwsze lekarstwo od lat 6, bez wyjątku. A drugie to jest dawka dla konia, trzykrotna".
A więc pani postanowiła zaaplikować dziecku dawkę, która zabiłaby chorobę i przy okazji wszystko, co się rusza w okolicy. Mam wrażenie, że właśnie takimi "lekarzami futbolu" są członkowie Komisji Ligi.
Po spotkaniu Piasta Gliwice z Górnikiem Zabrze spodziewaliśmy się pewnie różnych rzeczy. Ale na pewno nie takiego werdyktu Komisji Ligi, który jest całkowicie pozbawiony sensu. Można się domyślać, że to kara która ma zapobiec podobnym zdarzeniom w przyszłości, ale jednak kara niedopuszczalna.
Przypomnijmy, że kibice Górnika palili szaliki i flagi tych z Gliwic, na co ci zaczęli, wrzeszczeć, szarpać i skakać na płot i w końcu go sforsowali. Interweniowała policja, meczu nie udało się dokończyć. I tu wkracza Komisja Ligi, która daje Górnikowi walkowera, ale jednocześnie za zachowanie kibiców zabiera mu trzy punkty.
ZOBACZ WIDEO Przykry powrót Arkadiusza Milika - skrót meczu SSC Napoli - AS Roma [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
A więc jest to coś na kształt walkowera obustronnego. Decyzja, które jest nie do zaakceptowania przez nikogo. Ktoś powie - ale przecież Górnik przegrywał, więc punkty mu się nie należały. Z drugiej strony miał jeszcze dziesięć minut, by wygrać.
Trudno zaakceptować karę dla Górnika. Prowokacja na zasadzie palenia szalików czy flag nie może być podstawą do odejmowania punktów. Co następne? Rzucenie racą? Zbyt głośne przekleństwa? Taka uznaniowość jest absolutnie niedopuszczalna. Smutni panowie w zamkniętym pomieszczeniu nie mogą decydować o tym, kto spadnie, kto zagra w pucharach, w końcu, kto wygra tytuł. Komisja Ligi zawsze powinna iść z tak zwanym duchem gry, a więc maksymalnie ograniczyć manipulację punktami, bramkami i tak dalej. Trzymać się z daleka od boiska.
Już walkower dla Górnika byłby karą najmocniejszą z dopuszczalnych, usprawiedliwioną, ale wciąż skrajną, bo wypaczającą sens sportowej rywalizacji. A obecna kara jest po prostu kuriozum. Mecz był, ale go nie było. Górnik ma bramki, których nie strzelił, ale nie ma punktów. To działanie wbrew piłce, wbrew Lotto Ekstraklasie, która jest postrzegana jako instytucja niepoważna.
Wygląda to tak, jakby ludzie z komisji ligi uznali, że Górnikowi nie należą się punkty, ale nie wiedzieli, co z tym zrobić, więc po prostu zabrali mu je, a potem dopisali uzasadnienie. A chyba powinno być odwrotnie. Kary należy stosować na podstawie istniejących przepisów. I co ważne, z głową. Małpa z brzytwą to zawsze oznaka kłopotów.
Co bym proponował? Kary finansowe są oczywiste, kwestia ich wysokości podlega dyskusji. A poza tym, rozwiązaniem byłoby dogranie meczu w jakimś wymiarze czasowym. Logistycznie jest to o tyle proste, że stadiony obu klubów oddalone są od siebie o 11 minut drogi samochodem. Choćby przy pustych trybunach. Oczywiście ktoś może obśmiać ten pomysł i wyciągnąć 10 argumentów przeciw, ale w tej chwili żaden pomysł tak naprawdę nie jest dobry. Pytanie, który jest najmniej szkodliwy.