Atak Pogoni Szczecin pozostaje bezzębny. Już prawie 300 minut bez gola

Newspix / Szymon Gorski / Na zdjęciu: Adam Frączczak (z prawej)
Newspix / Szymon Gorski / Na zdjęciu: Adam Frączczak (z prawej)

Pogoń Szczecin zwiększyła rywalizację w ataku dwoma napastnikami. Obaj są gośćmi na boisku, a drużyna wcale nie jest skuteczniejsza, niż była.

Licznik bez zdobytego gola bije Pogoni Szczecin od 69. minuty meczu z Wisłą Płock. W następnych pojedynkach z Górnikiem Zabrze, Koroną Kielce i Cracovią nie trafiła do bramki przeciwnika i jest to jej najdłuższe takie pasmo w sezonie. Trwa prawie 300 minut. Tyle szczecinianie nie czekali na bramkę w Lotto Ekstraklasie nawet kiedy prowadził ich Maciej Skorża. Jego następca Kosta Runjaić wiele w kwestii skuteczności nie zmienił. Na przykład w sześciu meczach na wyjeździe drużyna Niemca zagrała na zero z przodu w pięciu.

- Martwi nas to - mówi Adam Frączczak, kapitan Pogoni. - Potrafimy dochodzić do sytuacji podbramkowych, ale ciągle brakuje nam kropki nad i. Musimy nad tym pracować, żeby w następnych meczach zmusić bramkarza do wyciągnięcia piłki z siatki. Porażka 0:3 z Cracovią była kubłem zimnej wody i sygnałem, że nie możemy tracić koncentracji.

Pogoń oddała w trzech ostatnich meczach 43 strzały, z których 15 było celnych. To sztuka, żeby nie wykorzystać ani jednej z tylu szans. Runjaić zbywa temat braku skuteczności i każe koncentrować się na pozytywach. Gorzej jeżeli w parze z unikami idzie brak pomysłu na naprawienie ofensywy.

Podstawowym napastnikiem Runjaicia jest Łukasz Zwoliński. W tym sezonie przez 1188 minut strzelił on jednego gola w Lotto Ekstraklasie. Kibice chwalili go głównie po wygranym 4:1 meczu z Sandecją Nowy Sącz. Był wówczas w centrum wydarzeń w bramkowych akcjach, choć przy żadnym golu nie asystował, ani nie wykonał kluczowego podania. Zwoliński walczy i biega, ale to atuty, które drużynie przydałyby się prędzej na pozycji defensywnego pomocnika. Grając na szpicy, ma za zadanie strzelać gole, a tego nie robi.

ZOBACZ WIDEO "Damy z siebie wszystko" #16: Białkowski? "Ktoś mógł pomyśleć: O Jezu, co za niedojda"

W okienku transferowym Pogoń zwiększyła rywalizację w ataku dwoma napastnikami. Obaj Morten Rasmussen i Adam Buksa są gośćmi na boisku.

Rasmussen jest autorem dotychczas ostatniego gola Pogoni. Od czasu głośnego transferu z AGF Aarhus trafił do bramki przeciwnika raz. Duńczyk nie jest pierwszym wyborem Runjaicia, a kiedy wchodzi na murawę, drużyna nie potrafi z nim współpracować. Rasmussen jest najlepszym strzelcem w historii duńskiej ekstraklasy, więc umiejętności skierowania futbolówki do bramki trudno jest mu odmówić. Inni szczecinianie są jednak przyzwyczajeni do gry z napastnikiem, który biega bezcelowo po całej połowie przeciwnika, a kiedy mają dostarczyć piłkę lisowi pola karnego, zaczyna się problem. Przez kwadrans w meczu z krakowianami Rasmussen miał dwa kontakty z piłką.

Buksa jest z Portowcami od początku okresu przygotowań. Piłkarz wypożyczony z KGHM-u Zagłębia Lubin nie zdobył gola ani w meczach kontrolnych, ani w tych o punkty. To Buksa asystował przy trafieniu Rasmussena, ale jeden punkt w klasyfikacji kanadyjskiej to za mało, żeby zbierać pochwały. Ostatnio młody Polak był kontuzjowany, więc nie mógł poprawić statystyk. Buksa zagrał w rundzie wiosennej 181 minut, a Rasmussen 206.

- Każdy napastnik, który zmienia klub, przychodzi do nowego z myślą o regularnym graniu i zdobywaniu bramek. Moją rolą jest strzelanie goli i wierzę, że wywiążę się z niej należycie - zapowiada Buksa.

Przed Pogonią mecz z Bruk-Betem Termaliką Nieciecza, który traci najwięcej goli w Lotto Ekstraklasie. Ze statystycznego punktu widzenia szansa na przerwanie impasu przez szczecinian jest duża. - Gramy dalej. Nie jesteśmy na straconej pozycji. Jedziemy na bardzo ważny mecz po trzy punkty - mówi Kamil Drygas, pomocnik Pogoni.

Komentarze (0)