"AS": Zinedine Zidane zgodził się na sprowadzenie Roberta Lewandowskiego

Getty Images / Alex Grimm / Staff / Na zdjęciu: Robert Lewandowski
Getty Images / Alex Grimm / Staff / Na zdjęciu: Robert Lewandowski

Sprowadzenie Roberta Lewandowskiego na Santiago Bernabeu to obsesja prezydenta Realu Madryt, Florentino Pereza, ale zwolennikiem pozyskania kapitana reprezentacji Polski stał się też trener Królewskich, Zinedine Zidane.

Dziennik "AS" twierdzi, że choć francuski opiekun Realu przy każdej okazji staje w obronie krytykowanego Karima Benzemy, w końcu podpisał się obiema rękami pod pomysłem pozyskania Roberta Lewandowskiego, który od kilku lat próbuje zrealizować Florentino Pereza.

Prezydent Królewskich ma obsesję na punkcie "Lewego", odkąd w 2013 roku ten wbił jego klubowi cztery gole w jednym meczu półfinału Ligi Mistrzów 2012/2013. Od tego czasu Real kilka razy bezskutecznie próbował sprowadzić Lewandowskiego.

Pierwszym wyborem mistrzów Hiszpanii, jeśli chodzi o wzmocnienie ataku, miał być młodszy od Polaka o pięć lat Harry Kane, ale Real uznał żądania Tottenhamu Hotspur za zbyt wysokie, a ponadto Hiszpanie mieli obawiać się, że introwertyczny Anglik może nie pasować do specyfiku Realu i mieć problem z zadomowieniem się w Madrycie, więc teraz priorytetem Królewskich na letnie okno transferowe jest wyciągnięcie Lewandowskiego z Bayernu.

Według "AS-a" Hiszpanie są już po słowie z Pinim Zahavim, którego Polak zatrudnił po to, by ten doprowadził do porozumienia między Bayernem a Realem. Niemcy nie chcą słyszeć o sprzedaży swojej największej gwiazdy, ale Królewscy liczą na to, że do zmiany zdania przekonają ich proponowane przez nich warunki transakcji.

Lewandowski ma kosztować 100 mln euro, a do tego w ramach rozliczenia na zasadzie transferu definitywnego do Monachium ma się przenieść James Rodriguez, który na razie jest tylko wypożyczony z Realu do Bayernu. Wartość tej transakcji Hiszpanie szacują na 42 mln euro.

ZOBACZ WIDEO MŚ 2018: Łukasz Piszczek: Koniec z grą w kadrze? Co będzie po mundialu, to zobaczymy

Źródło artykułu: