Krzysztof Kotorowski: Rzygamy remisami 1:1

Po remisie 1:1 z Ruchem Chorzów nikt w Lechu Poznań nie miał prawa być w dobrym nastroju. Po serii fatalnych występów, Kolejorzowi zmniejsza się szansa na zdobycie mistrzostwa Polski. To już szósty remis 1:1 w obrębie półtora miesiąca - Rzygamy już tymi remisami - mówi Krzysztof Kotorowski, bramkarz poznańskiej drużyny.

Michał Jankowski
Michał Jankowski

Jeszcze kilka tygodni temu Lech był głównym kandydatem do tytułu Mistrza Polski. Mógł odskoczyć rywalom nawet na siedem punktów, gdyby wygrywał swoje mecze i wykorzystał tym samym wpadki Legii Warszawa oraz Wisły Kraków. Ostatecznie poznaniacy również pogubili punkty.

W ostatnich dziewięciu meczach (w tym jeden Remes Pucharu Polski), Lech zremisował aż siedem z nich, a sześć kończyło się wynikiem 1:1. Efektem słabych wyników jest spadek Kolejorza na trzecie miejsce i strata trzech punktów do prowadzącej Legii oraz jednego do Wisły. - Wynikami 1:1 to dosłownie rzygamy. Już nawet nie chce mi się liczyć, który to był remis - mówi wściekły Krzysztof Kotorowski. - Za dużo było tych wpadek. Nie mieliśmy w planach tych remisów. Taka jest piłka. Staramy się bardzo, pompujemy się w szatni, ale jakoś nie możemy wepchnąć piłki do siatki.

Szansą na poprawę sytuacji Kolejorza miało być zwycięstwo z Ruchem Chorzów. Lechitom nie udało się jednak wygrać. - Wiedzieliśmy, że Ruch dawno nie wygrał, ale zdawaliśmy sobie sprawę, że się nie położą przed nami. Każdy na tym stadionie chce się pokazać z jak najlepszej strony - mówi "Kotor". Poznaniacy w pierwszej połowie grali poprawnie, strzelili bramkę do szatni i wydawało się, że w drugiej części będą kontrolowali przebieg meczu. Stało się jednak inaczej, ponieważ Lech po raz kolejny pokazał dobrą grę tylko w jednej połowie. - Do przerwy cały zespół wyglądał nieźle, ale gra się 90 minut. Powinniśmy strzelić drugą bramkę i wtedy mielibyśmy komfort. W drugiej połowie nie kontrolowaliśmy sytuacji. W nasze poczynania wkradł się chaos, z którego wyniknął rzut wolny, po którym padł gol - dodaje bramkarz Lecha. - Zawsze mówimy sobie w szatni, że "mamy to w garści", "nie możemy tego wypuścić", ale ostatnio jednak wypuszczamy.

Większość piłkarzy jest podłamana, kibice są wściekli i coraz trudniej im przełknąć myśl, że upragnione mistrzostwo Polski, które jeszcze niedawno było na wyciągnięcie ręki, się oddala. To wszystko powoduje, że w klubie panuje fatalna atmosfera. - Atmosfera jest słaba. Nie przegrywamy meczów, ale nam chodzi o zwycięstwa. Zdawaliśmy sobie sprawę, że to była najprawdopodobniej ostatnia szansa doskoczenia do czołówki. Wisła co prawda zremisowała, ale Legia wygrała na niesamowitym farcie - kontynuuje Kotorowski, który widzi jednak nutkę optymizmu. - Teraz Wisła gra z Legią , a my we Wrocławiu. Wszystko jest możliwe. Musimy wygrać, bo tam ktoś zgubi punkty.

Po słabych meczach, w których lechitów stać tylko na jedną połowę dobrej gry, zaczęły się pojawiać obawy, że Kolejorz nie ma po prostu sił, aby grać przez 90. minut na pełnych obrotach. Nieco innego zdania jest Kotorowski, choć wiadomo, że on za dużo o tym powiedzieć nie może, bowiem jest bramkarzem. - Myślę, że mamy siły, bo nas skurcze nie łapią, w przeciwieństwie do niektórych przeciwników - zakończył "Kotor".

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×