Pokazujemy swoją grą, że zbyt wcześnie nas skreślono - rozmowa z Dariuszem Kołodziejem, pomocnikiem Górnika Zabrze

Rozgrywający Górnika, Dariusz Kołodziej wszedł na boisko w 82. minucie arcyważnego spotkania zabrzan z Lechią Gdańsk i cztery minuty później mógł cieszyć się z trafienia, którym przypieczętował zwycięstwo śląskiej jedenastki nad drużyną z Trójmiasta. Po meczu szalał ze szczęścia i był z każdej strony oblegany przez fanów Trójkolorowych. -Sodówa mi nie grozi - zapewniał ze śmiechem popularny "Koło" w rozmowie z naszym portalem.

Marcin Ziach: Zaliczyłeś występ marzenie. Nie wyszedłeś w pierwszej jedenastce, a na boisku pojawiłeś się jako zawodnik przeznaczony typowo do zmiany taktycznej. Pokazałeś się jednak ze świetnej strony i strzeliłeś ważną bramkę.

Dariusz Kołodziej: I to mnie właśnie bardzo cieszy. Trener zadecydował, że w tym spotkaniu usiądę na ławce rezerwowych i musiałem tę decyzję uszanować. Gdy wchodziłem na boisko miałem w głowie słowa trenera, który przekazał mi, że mamy się skupić na zagęszczeniu gry w środku pola, bo tam Lechia poczynała sobie zbyt swobodnie. Najwidoczniej udało mi się myśl trenera przekazać chłopakom, bo bramki nie straciliśmy, a mi udało się strzelić i odebrać przeciwnikowi szansę na jakiekolwiek punkty.

Trener Kasperczak dawno nie miał tak świetnego nosa do wykonywania zmian, jak w tym spotkaniu.

- Zawód trenera jest wbrew pozorom bardzo ciężki. Spoczywa na nim duża odpowiedzialność, bo kiedy drużyna przegrywa najczęściej właśnie na trenera sypią się największe gromy. W spotkaniu z Lechią trener Kasperczak zdecydował się na mnie postawić w końcowych minutach i jak widać była to trafna decyzja, bo udało mi się strzelić bramkę. Na pewno nie chciałem niczego trenerowi udowadniać. Jesteśmy drużyną i nie ważne są osobiste ambicje zawodników. Liczą się przede wszystkim korzyści drużynowe i to, że Górnik wygrał kolejny mecz na własnym stadionie.

Odnośnie samego spotkania, powiedz, jak wyglądało ono z perspektywy ławki rezerwowych?

- Na pewno było to wyrównane spotkanie. Obie drużyny miały swoje okazje strzeleckie, ale my potrafiliśmy lepiej je wykorzystywać. Sprzyjało nam w tym meczu szczęście, bo przecież już pierwsza akcja mogła zakończyć się bramką dla Lechii i wtedy dużo ciężej byłoby nam wywalczyć korzystny rezultat. W piłce nożnej szczęście ma duże znaczenie i jak się mówi, ono zawsze sprzyja lepszym. Ciężko mi powiedzieć czy byliśmy drużyną dużo lepszą od Lechii w tym spotkaniu, ale najważniejsze jest to, że strzeliliśmy dwie bramki więcej od rywala i zdobywamy bardzo ważne trzy punkty.

Udało ci się pokonać bramkarza Lechii i przypieczętować zwycięstwo Górnika. Piłka poszła tak jak chciałeś, czy nie do końca tak mierzyłeś?

- Szczerze mówiąc, to chciałem uderzyć tuż przy słupku, ale obrońcy mi przeszkadzali w oddaniu strzału. Dostałem świetne podanie od Grześka Bonina i szukałem luki, którą mógłbym wykorzystać na zmieszczenie piłki w siatce. Obrońca grał na mnie dużym pressingiem, ale na chwilę odpuścił i w tym odnalazłem swoją szansę na bramkę. Uderzyłem najprecyzyjniej jak się w tej sytuacji dało. Piłka odbiła się od wewnętrznej strony słupka i wpadła do siatki. Potem był już tylko szał radości, bo wiedzieliśmy, że tego meczu nie mamy już prawa nie wygrać.

Spotkanie z Lechią było dla was bardzo ważne, bo dzięki zwycięstwu zbliżyliście się do gdańszczan na dystans jednego punktu, co jest niewielką zaliczką pomorskiej drużyny na cztery kolejki do końca sezonu.

- Zdecydowanie tak. Udało nam się zagrać na tyle skutecznie, że zdobyliśmy bardzo ważne trzy punkty. Wiedzieliśmy, że jeśli nie wygramy tego meczu czeka nas mordercza walka do końca sezonu, bo nie moglibyśmy już stracić ani punktu. Ta wygrana dała nam pewien spokój psychiczny. Nadal trzymamy się blisko bezpiecznej lokaty, bo jak wspomniałeś dzieli nas od niej tylko jeden punkt. To nie jest duża strata, ale musimy pamiętać, że nie tylko punkt da nam utrzymanie, bo rywale też będą grać i pewnie będą zdobywać punkty. Zwycięstwo w meczu z Lechią doda nam pewności siebie przed kolejnymi meczami, ale w nich także musimy zdobywać punkty. To jest klucz do utrzymania w ekstraklasie.

Po meczu z Lechią przez dłuższą chwilę przebywałeś wśród kibiców robiąc sobie z nim zdjęcia i rozdając autografy. Sława ci nie ciąży?

- Nie zdecydowanie nie (śmiech). To bardzo przyjemne, kiedy czujesz, że kibice doceniają cię za to, co robisz. Ja jestem zawodnikiem, który zostawia w każdym meczu serce na boisku. Kibice lubią takich piłkarzy i darzą ich sympatią. Sława nie jest zła, ale na pewno sodówa mi nie grozi. Wiem, że wszystko ma swoje granice i w życiu piłkarza najważniejsza powinna być piłka nożna i dobro drużyny, a nie sesje zdjęciowe czy występy w reklamach. Na to piłkarz powinien przeznaczyć sobie czas po zakończeniu kariery, bo na pewno udział w kampaniach reklamowych częściej niż w treningach nie wpływa na to, że staje się dzięki temu lepszym piłkarze. Także na pewno sława tak, ale z umiarem.

Dostaniecie od trenera jakiś czas dla siebie, żeby jeszcze przed meczem z Łódzkim Klubem Sportowym złapać trochę pierwszych majowych promyków słońca?

- Co do tego czy dostaniemy od trenera czas na odpoczynek, to na pewno. Ale to dopiero po sezonie (śmiech). Nie możemy teraz odpoczywać, kiedy wiemy, że jeszcze czeka nas robota do wykonania. Górnik nie zagwarantował sobie jeszcze utrzymania i my musimy w tej chwili zrobić wszystko, żeby w przyszłym sezonie drużyna mogła występować w ekstraklasie. Jeśli nam się to uda, będziemy mogli ze spokojnym sumieniem jechać na wakacje. A nikt z nas nie wyobraża sobie sytuacji, w której miałaby nam się ta sztuka nie udać. Górnik musi grać w przyszłym sezonie w ekstraklasie i to jest w tej chwili najważniejsze.

Kiedy rozmawialiśmy przed sezonem mówiłeś, że twoim celem na ten sezon jest debiut w ekstraklasie i bramka w najwyższej klasie rozgrywkowej. Debiut masz już za sobą, bramki strzeliłeś już dwie i masz na koncie też kilka asyst. Co teraz stawiasz sobie za zadanie?

- Pomóc Górnikowi w walce o utrzymanie. To jest mój cel i myślę, że nie tylko mój, ale wszystkich chłopaków. Jesteśmy naprawdę fajną drużyną, która potrafi grać w piłkę. Jesień nam ewidentnie nie wyszła i teraz musimy nadrabiać zaległości. Na pewno stać nas na spokojne utrzymanie w ekstraklasie, bo nie jesteśmy drużyną słabą, która mogłaby spaść. Jest w ekstraklasie kilka drużyn mających od nas na papierze mniejszy potencjał, ale to nie ma teraz znaczenia. Liczy się przede wszystkim to, co pokazujemy na boisku. Nikt za rok czy dwa nie będzie pamiętał tego, że graliśmy słabo w rundzie jesiennej jeśli teraz się utrzymamy, a w przyszłym sezonie pokażemy na co nas w rzeczywistości stać.

A na co was w rzeczywistości stać?

- Na pewno drużyna ma wyższe możliwości niż walka o utrzymanie. Jesteśmy drużyną, która się tworzy. Każde okienko transferowe przynosi kilka zmian, mających na celu poprawę gry zespołu i umożliwienie drużynie pokazania pełni swojego potencjału. Każdy zawodnik, który dołącza do kadry Górnika wnosi dodatkowy impuls do drużyny, tak aby ta potrafiła grać dobrze i wygrywać mecze. Nasza gra wygląda obecnie lepiej niż w rundzie jesiennej. Poprawiły się też wyniki, bo przecież przegraliśmy mecze z Lechem, Legią, Śląskiem czy Lechią, a teraz kosztem tych drużyn zdobyliśmy punkty. Z każdym meczem stajemy się coraz lepiej rozumiejącym się na boisku kolektywem i myślę, że pokażemy to na finiszu rozgrywek spokojnie utrzymując się w ekstraklasie.

Zdobyliście punkty w meczach z Lechem, Legią, Śląskiem i Lechią, ale także punkty straciliście przegrywając z Piastem i Wisłą, w meczach z rywalami, z którymi jesienią udało wam się wywalczyć cztery punkty.

- Taka jest piłka nożna. Mecz nigdy nie jest równy meczowi. Spotkanie z Piastem nam wyraźnie nie wyszło. Był to mecz z kategorii tych, w których się bardzo chce ale nie może. Mieliśmy w tym meczu okazje strzeleckie, ale nawet najłatwiejsze z nich zmarnowaliśmy. Piast to wykorzystał i strzelił bramkę, która dała im cenne trzy punkty. Mecz z Wisłą był dla nas bardzo pechowym spotkaniem. Potrafiliśmy umiejętnie się bronić, a w ofensywie nawet pierwsi strzeliliśmy bramkę. Potem jednak przyszły kontuzje Adasia i Damiana i ta dobrze prosperująca maszyna zaczęła się zacinać. Wisła to umiejętnie wykorzystała i wygrała mecz, który musiała wygrać żeby liczyć się w walce o mistrzostwo. Na pewno bardzo szkoda straconych punktów, ale przegraliśmy wiosną tylko dwa mecze z ośmiu i nie jest to chyba najgorszy wynik. Najważniejsze jest teraz to, żebyśmy do końca sezonu już ani razu nie przegrali. Jeśli nam się to uda, spokojnie utrzymamy się w ekstraklasie.

Czeka was teraz ciężki wyjazd do Łodzi na mecz z Łódzkim Klubem Sportowym.

- Tak, na pewno będziemy się przygotowywać pod kątem tego spotkania bardzo starannie. To kolejny mecz po spotkaniach z Polonią i Lechią, z drużyną, która walczy z nami bezpośrednio o ligowy byt. Jestem jednak przekonany, że ŁKS będziemy mieli bardzo dobrze rozpracowany i poznamy mocne i słabe strony tej drużyny. Jesienią wygraliśmy z tą drużyną na własnym stadionie 2:0, ale teraz w Łodzi gra zupełnie inny ŁKS niż w rundzie jesiennej. Nie zmienia to jednak faktu, że do Łodzi jedziemy z nastawieniem gry o punkty. Czeka nas ciężkie spotkanie, bo ŁKS na pewno nie odpuści, ale my także nie jesteśmy chłopcami do bicia i chcemy powalczyć o swoje. Jestem pewien, że jeśli zagramy tak, jak potrafimy to na pewno wywieziemy z Łodzi zdobycz punktową.

W Górniku gra kilku zawodników, którzy do niedawna reprezentowali barwy Łódzkiego Klubu Sportowego.

- To dla nas dodatkowy plus, bo na mecze przeciwko swoim byłym drużynom każdy zawodnik mobilizuje się podwójnie. Jestem pewien, że młodzi chłopacy jak Dawid Jarka, Adaś Marciniak czy Mariusz Magiera to zawodnicy z charakterem i będą robić wszystko, żeby pokazać się w tym meczu z jak najlepszej strony. Nie możemy jednak zapominać, że w ŁKS też gra kilku zawodników, którzy w przeszłości mieli styczność z Górnikiem Zabrze, jak chociażby Tomek Hajto. Na pewno zapowiada się bardzo ciekawe spotkanie. Obie drużyny będą chciały przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść, a na tym na pewno zyska poziom widowiska.

Po meczu z Łódzkim Klubem Sportowym czekają was ciężkie pojedynki z Odrą Wodzisław Śląski, Cracovią Kraków i Polonią Warszawa.

- Na razie nie myślimy o tym. Przede wszystkim liczy się teraz mecz z ŁKS i to, żebyśmy w Łodzi zdobyli punkty. Dopiero po tym meczu będziemy się zastanawiać nad kolejnymi przeciwnikami, którzy czekają nas w drodze do utrzymania w ekstraklasie. Terminarz jaki nam pozostał na sam finisz jest bardzo ciekawy i na pewno końcówka sezonu przyniesie wiele emocji naszym kibicom. Mam nadzieję, że będą to emocje przede wszystkim pozytywne.

Realnie patrząc na tabelę, stać was na efektywną walkę o utrzymanie w ekstraklasie?

- Jasne, że tak. Gdybyśmy w to nie wierzyli nie wychodzilibyśmy w ogóle na boisko. Zrobimy wszystko żeby uratować dla Górnika ekstraklasę. Ten klub ma wielkie tradycje, wspaniałych kibiców i oddanych działaczy i trenerów. Nie może zabraknąć takiej marki jak Górnik Zabrze w ekstraklasie. Kilka lat temu Górnik także był na skraju spadku do pierwszej ligi. Teraz sytuacja jest podobna, ale i tym razem wszystko będzie miało szczęśliwe zakończenie. Jestem co do tego w pełni przekonany.

Media mimo wszystko krzyczą - Górnik spada.

- Niech krzyczą. Nas to nie martwi, a dodatkowo mobilizuje. Pokazujemy swoją grą, że zbyt wcześnie nas skreślono. Jestem pewien, że po sezonie media będą rozpisywać, w jakimże to świetnym stylu Górnik Zabrze wywalczył utrzymanie w ekstraklasie. I niech się rozpisują, bo to będzie cała prawda. Bo Górnik nie spadnie. Nie ma takiej opcji.

Źródło artykułu: