Damian Dąbrowski - piłkarski Hiob. Los doświadcza reprezentanta Polski

WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Damian Dąbrowski
WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Damian Dąbrowski

Kontuzje dwukrotnie odkładały w czasie jego debiut w reprezentacji Polski, a teraz odebrały mu szansę na udział MŚ 2018. Damian Dąbrowski od dwóch lat częściej pauzuje, niż gra - tak los doświadcza największego pechowca polskiej piłki.

Do marca 2016 roku Damian Dąbrowski był nie do zdarcia. Nie zdarzyło się, by z powodu kontuzji opuścił więcej niż dwa mecze z rzędu. Jeśli przytrafiały mu się urazy, to - jak mówią piłkarze - "agrafkowe", czyli takie, które wymagały najwyżej kilku dni odpoczynku. Grał dużo, a że jest piłkarzem utalentowanym, systematycznie się rozwijał. Sezon 2015/2016 był najlepszym w karierze pomocnika i lidera Cracovii, a same Pasy przy jego dużym udziale były rewelacją Lotto Ekstraklasy i do ostatniej kolejki biły się o medale, by skończyć rozgrywki na tuż za podium.

Nawałka czekał

Dwa lata temu jego kariera jednak brutalnie wyhamowała. 6 marca w meczu z Lechem Poznań ruszył w pościg za Karolem Linettym, ale w walce o piłkę upadł na murawę tak niefortunnie, że uszkodził staw barkowy - tak poważnie, że musiał przejść operację. Pech był ogromny, bo kontuzji doznał kilka dni przed tym, jak miał otrzymać pierwsze w karierze powołanie do reprezentacji Polski. Kto wie, czy gdyby nie ten uraz, Dąbrowski nie pojechałby nawet na Euro 2016? Adam Nawałka cenił wówczas pomocnika Cracovii, bo to piłkarz po prostu wszechstronny. A tacy są w cenie.

Dąbrowski szybko wrócił do formy i od początku sezonu 2016/2017 pracował na powołanie do kadry, ale kiedy zbliżał się termin ogłoszenia nominacji, doznał kolejnego urazu. Pomocnik "Pasów" ucierpiał w wyniku bandyckiego ataku Łukasza Tymińskiego z Górnika Łęczna, który uszkodził mu staw skokowy. Tym razem udało się uniknąć operacji i po miesiącu zawodnik był gotowy do gry, ale debiut w reprezentacji znów przeszedł mu koło nosa.

Selekcjoner cierpliwie jednak czekał na powrót Dąbrowskiego do zdrowia i w końcu w październiku 2016 roku powołał go na mecze el. MŚ 2018 z Danią i Armenią. Zawodnik Cracovii wykorzystał szansę, bo Nawałka zaprosił go na trzy kolejne zgrupowania kadry. Wszystko wskazywało na to, że Dąbrowski zadomowił się w drużynie narodowej, w której mógł rywalizować z Karolem Linettym i Krzysztofem Mączyńskim o miano zmiennika, bądź partnera Grzegorza Krychowiaka w drugiej linii.

Zaciągnięty hamulec

O ile przez pierwsze dwa urazy kariera Dąbrowskiego wytraciła impet, to 26 czerwca ubiegłego roku los zaciągnął mu hamulec ręczny. Podczas treningu pomocnik Cracovii doznał trzeciej kontuzji w ciągu 15 miesięcy, tej najgorszej - zerwał więzadło krzyżowe w lewym kolanie. Jesień musiał spisać na straty, a marzenia o udziale w mundialu zeszły na dalszy plan. Choć był to duży cios, przyjął go z pokorą - jako część większego planu.

ZOBACZ WIDEO Zwycięstwo Interu Mediolan z Hellasem Werona i błyskawiczna bramka [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS2]

- Wierzę w Boga i uważam, że po prostu tak musi być. Nie mam żalu do świata. Uważam, że wszystko dzieje się w jakimś celu. Dziś jeszcze nie wiem, dlaczego przytrafiła mi się ta kontuzja, ale poprzednie nauczyły mnie pokory. Teraz w spokoju obserwuję szybko kręcący się świat, biegających po ulicach ludzi. Mam swoje slow-motion. Wszyscy mnie wyprzedzają, a ja spokojnie idę, koncentruję się tylko na tym, by dobrze stawiać stopę. Moje życie toczy się w zwolnionym tempie, ale wierzę, że za jakiś czas nabierze prędkości - mówił w sierpniu "Przeglądowi Sportowemu".

Powrót na boisko zajął mu dokładnie 218 dni, ale choć trener Michał Probierz chuchał na niego i dmuchał, dobrym zdrowiem cieszył się blisko cztery razy krócej. Szkoleniowiec Cracovii czekał z wprowadzeniem Dąbrowskiego w trening do zgrupowania w Turcji, by oszczędzić swojemu podopiecznemu wątpliwej przyjemności trenowania w kraju w ujemnych temperaturach i na sztucznej nawierzchni. Następnie w lidze delikatnie wprowadzał do gry, a nie rzucał go na murawy, które na przełomie lutego i marca przypominały lodowiska bądź grzęzawiska, a nie boiska do gry w piłkę.

Kiedy w końcu Dąbrowski wrócił do gry, zaczął nieśmiało mówić o udziale w mistrzostwach świata. Choć pauzował przez blisko dziewięć miesięcy, trenerzy drużyny narodowej pozostawali w nim kontakcie, a to oznaczało, że ciągle jest w sferze ich zainteresowań, choć w międzyczasie w lidze objawili się inni środkowi pomocnicy, jak Taras Romanczuk czy Szymon Żurkowski.

- To kwestia moich małych marzeń - bardzo na wyjazd na mundial się nie nastawiam. Cieszy mnie to, że mam łączność z trenerami reprezentacji, monitorują mnie i dają mi sygnał, żebym wrócił, łapał minuty, bo ze mnie nie rezygnują. To są te bodźce, które dostaję, a ze swojej strony wiem, że z każdym tygodniem muszę ciężko pracować, bo tylko to może mnie przybliżyć do tego, by o tej reprezentacji myśleć realnie - mówił 12 marca "Gazecie Krakowskiej".

Dwa miesiące szczęścia

W końcu 31 marca, po 302 dniach przerwy, Dąbrowski znalazł się w wyjściowym składzie Cracovii na mecz z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza. Na boisku przetrwał jednak tylko 42 minuty. Tuż przed końcem pierwszej połowy starł się z Vlastimirem Jovanoviciem i zaraz po tym, jak upadł na murawę, można było przypuszczać, że stało się najgorsze. Plac gry opuścił na noszach, a potem został odprowadzony do szatni. Przy Kałuży 1 nie mieli wielkich złudzeń, trener Probierz już na pomeczowej konferencji zdradził, że Dąbrowski najprawdopodobniej zerwał więzadło krzyżowe w prawym kolanie, a w środę wstępna diagnoza została potwierdzona.

Dobrym zdrowiem cieszył się tylko dwa miesiące. Pomocnik Cracovii stał się tym samym bohaterem scenariusza, który przerabiał już Arkadiusz Milik - obaj w krótkim odstępie czasu zerwali więzadła krzyżowe w obu kolanach. O udziale w mundialu 25-latek może zapomnieć, a jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to wróci do gry pod koniec rundy jesiennej kolejnych rozgrywek, ale bardziej realny jest scenariusz, w którym Dąbrowski ponownie pojawi się na boisku dopiero w 2019 roku.

Od pechowego meczu z Lechem, w którym Dąbrowski doznał pierwszej kontuzji, do feralnego spotkania w Niecieczy, minęło dokładnie 724 dni, a przez 400 (!) z nich 25-latek był wyłączony z gry i opuścił w tym czasie aż 42 mecze Cracovii - to więcej niż sezon wyjęty z jego piłkarskiego życiorysu, a przecież teraz czeka go jeszcze co najmniej półroczny rozbrat z boiskiem.

Kontuzje nie tylko opóźniały jego debiut w drużynie narodowej i pozbawiły go szans na udział w mundialu, ale też odłożyły w czasie, by nie powiedzieć, że storpedowały, jego zagraniczny transfer. Najbliższy termin, w którym Dąbrowski będzie miał realną szansę na wyjazd do zachodniej ligi, to lato 2019 roku.

Źródło artykułu: