Jeśli to życie pisze najlepsze scenariusze, dla meczu w Madrycie wymyśliło dzieło swego... życia. Włoską robotę w najlepszym wydaniu: z jednej strony wyrachowaną i do bólu skuteczną. Z drugiej żywiołową, szaleńczą z wodospadem południowej krwi. Juventus Turyn przez 90 minut konsekwentnie udowadniał jak bardzo mylą się ci, którzy myślą że w futbolu widzieli już wszystko. Wygrywał w Madrycie z Realem 3:0, wyrównał rachunki z pierwszego spotkania, znowu byliśmy świadkami meczu, który przejdzie do historii. W doliczonym czasie obrońca Juve Medhi Benatia powalił w polu karnym Lucasa Vazqueza, Anglik Michael Oliver (przypomnijmy, że sędziował niedawno pełen kontrowersji mecz Polski z Nigerią) pokazał na rzut karny, a Gianluigi Buffon wybuchł jak Wezuwiusz. Bluzgał sędziemu, napierał na niego, aż został wyrzucony.
Zmienił go Wojciech Szczęsny. Wszedł na rzut karny, przed telewizorem powtarzałem sobie: Wojtek, obroń to....Cristiano Ronaldo nie dał mu jednak żadnych szans, strzału Portugalczyka nie obroniłby żaden bramkarz na świecie. Real przegrał 1:3, ale przeszedł do półfinału.
To był najprawdopodobniej ostatni mecz Buffona w Lidze Mistrzów, zamierza zakończyć karierę. Puchar Europy to trofeum, którego pragnął desperacko. I mówił o tym głośno. Bliski jego zgarnięcia był rok temu, ale w finale Juventus uległ właśnie Realowi. Potrafię wyobrazić sobie to wtorkowe szaleństwo, które go opętało, gdy w takim momencie, po takim meczu, z takim rywalem, w doliczonym czasie gry dowiedział się, że za chwilę pewnie straci gola.
Już do meczu jeszcze dołożył ognia, zaszokował jak nie on, bo przecież uważany jest za dżentelmena. O arbitrze Michael Oliverze mówił tak: - Jeśli masz w sobie tyle cynizmu by podyktować takiego karnego w 93. minucie, to nie jesteś człowiekiem, tylko zwierzęciem. Albo tak: - W miejscu, gdzie inni mają serce, Oliver ma śmietnik...
ZOBACZ WIDEO Ronaldo znów trafił. Atletico nie dało się ograć w derbach [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
W 2006 roku, gdy Zinedine Zidane (dziś trener Realu Madryt) w finale mistrzostw świata uderzał głową Marco Materazziego, Buffon stał we włoskiej bramce. Francuz kończył tamtym występem karierę. Los mocno się zaśmiał, gdy okazało się, że bramkarz, który tak tej Ligi Mistrzów pragnął, który zdaniem wielu zasługiwał aby ją wygrać, na koniec został z niej wyrzucony. A już umarł ze śmiechu, gdy przypomniał sobie słowa Włocha, który rok temu zapytany o ostatni mecz odpowiedział, że może skończy go jak Zidane.
Na pewno nie skończy na śmietniku historii, bo jest wielkim piłkarzem. Może tam jedynie wyrzucić marzenia o wygraniu Ligi Mistrzów.
Do śmietnika nie trafi też Oliver, bo decyzja o rzucie karnym była odważna, ryzykowna i kapitalna. Ma serce do sędziowania.
Jacek Stańczyk