Wszystko zaczęło się w 24. minucie meczu, kiedy Wojciech Grzyb próbował odebrać wślizgiem piłkę Patrykowi Rachwałowi. Pomocnik PGE GKS Bełchatów zdołał przeskoczyć nad zawodnikiem Ruchu Chorzów, ale przy okazji zahaczył go nogą o głowę. Arbiter pokazał mu żółty kartonik, a po meczu rozgorzała dyskusja na temat celowości owego zagrania.
- Po spotkaniu zadzwoniłem do Wojtka i przeprosiłem za to kopnięcie. Wyjaśniliśmy sobie całą sytuację i nie ma już o czym rozmawiać. W moim zagraniu nie było żadnej celowości, ale wiele przypadku - tak przed posiedzeniem Komisji Ligi tłumaczył się Rachwał.
Dziennikarze telewizyjni nie pozostawili na zawodniku PGE GKS Bełchatów suchej nitki i praktycznie od razu wydali osąd, czyli tymczasową dyskwalifikację. Komisja Ligi zebrała się w czwartek, gdzie rozpatrywano właśnie sprawę Rachwała, ale na bełchatowianina nie została nałożona przymusowa absencja.
Termin posiedzenia komisji nie spodobał się jednak samemu zainteresowanemu, jak i trenerowi Rafałowi Ulatowskiemu. - Zastanawia mnie dlaczego Patryk został wezwany w czwartek, na dwa dni przed trudnym meczem z Polonią Warszawa. Nie można było tego załatwić wcześniej, na początku tygodnia? Dla mnie jest to naprawdę niezrozumiałe - skomentował zdenerwowany Ulatowski.