- Nie zagram z Wartą, to przykre - mówi krótko Kiełb, dla którego ten sezon jest najlepszym w jego życiu. Młody zawodnik stał się jednym z najbardziej szanowanych piłkarzy w Kielcach. Ani za kadencji trenera Ryszarda Wieczorka, ani za Jacka Zielińskiego nie miał tylu okazji do zaprezentowania swoich umiejętności. Niegdyś na boisku pojawiał się jedynie przy okazji meczów Pucharu Ekstraklasy, gdy Korona występowała jeszcze na najwyższym szczeblu.
Teraz sytuacja jest inna - Korona gra o inne cele, ma w swym składzie też innych zawodników. Co gorsza dla trenera Gąsiora, część z nich znów ze względu na urazy będzie musiało oglądać mecz z trybun. Marek Szyndrowski i Dariusz Łatka nabawili się drobnych kontuzji w ostatniej konfrontacji z Odrą Opole. Michał Michałek i Paweł Sobolewski od dłuższego czasu leczą swe urazy i nie wiadomo, kiedy wrócą na boisko.
Na takiej sytuacji kadrowej w pewnym stopniu zyskują ci piłkarze, którzy w normalnych okolicznościach nie mieściliby się w pierwszej "jedenastce". Jednym z takich jest Tomasz Nowak, który w przerwie zimowej był nawet przymierzany do Górnika Łęczna. - Tak naprawdę nikogo to nie cieszy, gdy ktoś nabawi się kontuzji. Ale ważne, że mamy szeroką ławkę i potrafimy sobie poradzić, gdy część graczy z jakiś powodów pauzuje. Jesteśmy klasowym zespołem - mówi młody pomocnik.
Czy Koronę stać na zwycięstwo na wyjeździe mimo kłopotów kadrowych? Nowak twierdzi, że tak. - Bardzo potrzebujemy tych punktów. Tylko wtedy możemy myśleć o awansie. Liga jest, jaka jest. Nie da się przewidzieć wyniku. Nie ma też takich rywali, którzy położyliby się przed nami i dali się rozjechać. Musimy o tym pamiętać - kończy Nowak