Po pierwszym meczu w Monachium (2:1 dla Realu) Keylor Navas był niemiłosiernie krytykowany za swój występ. Fatalnie zachował się przy strzale Joshuy Kimmicha, całkowicie odpuszczając bliższy słupek. Wcześniej popełnił również duży błąd w rewanżowym starciu z Juventusem (1:3).
31-latek był na cenzurowanym. We wtorek odkupił jednak wszystkie swoje winy. Zagrał niemal perfekcyjny mecz. - Jestem wdzięczny Bogu. To był bardzo trudny pojedynek, bo Bayern to wielki zespół. Bardzo cierpieliśmy, ale mamy czego chcieliśmy. Jesteśmy w finale! - tłumaczy piłkarz Los Blancos.
Golkiper Królewskich miał pełne ręce roboty. W całym dwumeczu popisał się kilkoma bardzo efektownymi interwencjami. Zimną krew zachował szczególnie w końcówce spotkania. W sumie zaliczył osiem interwencji, a to najlepszy wynik bramkarza w Lidze Mistrzów w ostatniej dekadzie.
Keylor Navas! pic.twitter.com/QbBw5XWp8v
— RealMadridFC(@RealMadridFC) 1 maja 2018
- Bayern dużo atakował, to prawda. Oni nie mieli jednak innego wyjścia. Trzeba pamiętać, że graliśmy przeciwko świetnym piłkarzom, a nie pierwszej lepszej drużynie. Potrafiliśmy cierpieć - powtarza się Navas.
Real Madryt zawiódł w lidze hiszpańskiej i Pucharze Króla, jednak "na salonach" drużyna zmienia swoje oblicze. Podopieczni Zinedine'a Zidane'a mogą napisać nową historię Ligi Mistrzów, wygrywając rozgrywki trzy razy z rzędu. Los Blancos celują w 13. zwycięstwo w Champions League.
- Cztery finały w ciągu pięciu lat? To prawda, piszemy historię. Drużyna nigdy się nie poddała, zawsze walczyliśmy do końca. Jesteśmy w kolejnym finale i dobrze się do niego przygotujemy, tak jak trzeba - z ogromną chęcią, ale także szacunkiem do rywala, który na nas będzie czekał - dodaje.
Finał Ligi Mistrzów odbędzie się 26 maja w Kijowie.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: na Real przyjdzie czas. Lewandowski bawi się z córką