Orest Lenczyk (trener Zagłębia Lubin): Zagłębie przyjechało do Opola jako faworyt, ale musiało się sporo fizycznie napracować. Musieliśmy momentami dobrze pograć w piłkę, żeby wygrać to spotkanie. Muszę podziękować zawodnikom za to, że powalczyli i chcieli wygrać ten mecz. Mieliśmy w naszych szeregach lidera - Szymka Pawłowskiego - dzięki któremu udało się nam osiągnąć ten cel. Nasze zwycięstwo niby jest przekonywujące, ale te dwie poprzeczki po strzałach Odry napędziły nam na pewno sporo strachu. Jest dla nas na pewno mały kroczek do przodu, szczególnie, że do końca pozostało pięć kolejek i wszystko jest możliwe. Na koniec pozwolę sobie na małą dygresję. 32 lata temu grałem tutaj mecz z Wisłą Kraków, a Odrę prowadził Antoni Piechniczek. Skończyło się 2:2, a na trybunach było minimum 20 tysięcy ludzi. Chciałbym życzyć Opolu, żeby doczekało się znowu takiego klubu i warunków do stworzenia futbolu na wysokim poziomie.
Łukasz Ganowicz (obrońca Zagłębia, były kapitan Odry): Serce trochę na pewno mocniej zabiło, ale sentymentów nie mogło być i przez 90 minut byłem graczem Zagłębia i cieszę się ze zwycięstwa. Współczuję chłopakom w Opolu i nie dopuszczam myśli, że taki klub jak Odra może zniknąć z mapy polskiej piłki.
Damian Piotrowski (pomocnik Zagłębia Lubin): Ciężko było na początku. Rywale grali dobrze, a my staraliśmy się jak mogliśmy, żeby wygrać. Dla nas liczą się teraz punkty. Nie ważny jest teraz styl, ale zdobywane bramki. Można przecież grać ładnie i ich nie strzelać, a można brzydko i wygrywać. Najważniejsze dzisiaj było zwycięstwo, z którego się cieszymy. Szymek na lewej stronie dał dwie asysty i chwała mu za to, chociaż zawsze wygrywa się jako zespół. Teraz gramy z Wartą i jak zawsze liczymy na komplet punktów i dalszą walkę o awans.
Szymon Pawłowski (pomocnik Zagłębia Lubin): Byliśmy przygotowani, że to będzie ciężkie spotkanie. Pierwsza połowa pokazała, że nie będzie to łatwy pojedynek. Odra miała swoje sytuacje, a my swoje, które udało się nam wykorzystać. Cieszymy się ze zwycięstwa. Moim zdaniem sędzia niesłusznie nie uznał mojej bramki, ale trudno. Ważne, że potrafiłem też dostrzegać partnerów, a moje podania umożliwiły im zdobycie goli.
Piotr Rzepka (trener Odry Opole): Mój zespół po raz kolejny pokazał jak wiele można zdziałać sercem. Do przełomowego momentu, jakim była strata pierwszej bramki, nam się udawało. Wiedzieliśmy, że tylko w taki sposób będziemy mogli zrównoważyć ten kapitał czysto piłkarski, że dopóki Zagłębie będzie musiało atakować i się denerwować, my będziemy mogli grać z kontry i szukać swoich szans. Gdy było 1:0, wiadomo było, że tylko jakieś szczęście może odmienić losy tego meczu. Piłka jest takim sportem, gdzie słabszy czasami może sprawić psikusa temu silniejszemu i my chcieliśmy to dzisiaj zrobić. Znowu zostawiliśmy na boisku wiele ambicji i serca, ale w pewnych momentach zabrakło nam tych czysto piłkarskich argumentów. W tym roku po raz kolejny drużyny pokroju Widzewa czy Zagłębia są w I lidze, a wiadomo, że nie powinny tu być. Tym bardziej moim zawodnikom należą się słowa uznania, że potrafią z takimi rywalami - prowadzonymi przez doskonałych szkoleniowców - momentami grać jak równy z równym. Chociaż niektórzy pewnie będą narzekać, że 3:0, że u siebie, to ja nie mogę mieć pretensji do swoich chłopaków. Było to widowisko okraszone doskonałą postawą kibiców. Teraz nie będziemy patrzeć już w tabele czy na jakieś szanse matematyczne, tylko będziemy się starali zebrać jak najwięcej tych punktów.
Artur Monasterski (pomocnik Odry Opole): Znowu zagrałem właściwie na swoją odpowiedzialność. Praktycznie cały tydzień nie trenowałem, tylko chodziłem na zabiegi. Nie dopuszczałem myśli, że nie zagram w takim meczu. Zagłębie wygrało dzisiaj zdecydowanie, chociaż po pierwszej połowie nic na to nie wskazywało. Było to spotkanie podobne do tego z Koroną, gdzie rywale do przerwy też nie mogli nam zagrozić. Uczulaliśmy się w szatni, że musimy uważać na początku, ale znowu wyszło podobnie. Potem staraliśmy się gonić wynik i zostaliśmy skarceni.
Filipe (pomocnik Odry Opole): Szkoda tej drugiej połowy. To raczej nie jest kwestia braku sił, ale tego, że jak dostaniesz pierwszą bramkę to idziesz na wariata do przodu. Potem doszły druga i trzecia. Głupią straciliśmy tą pierwszą i tego najbardziej żal. Tabela jest dla nas tragiczna, ale my gramy już dla siebie. Chyba bez względu na utrzymanie i tak ten klub nie będzie istniał. Byłem w Zagłębiu, było fajnie, ale teraz trzeba pracować na siebie, żeby grać na odpowiednim poziomie. Chcemy oddać zdrowie na boisku także dla trenera, który ciągle w nas wierzy, ale nam zwyczajnie nie idzie.
Paweł Król (obrońca Odry Opole): Podobny mecz jak z Koroną, gdzie nie mogłem zagrać z powodu zapisu w kontrakcie. Wychodzimy na drugą połowę mówiąc, że trzeba przetrzymać pierwsze 15 minut, a po czterech dostajemy głupią bramkę. Jesteśmy taki zespołem, że gdy pierwsi stracimy bramkę to gra nam się o wiele trudniej, szczególnie z tak klasowym zespołem, jakim jest Zagłębie. Walczymy przecież o inne cele niż oni. Po straconej bramce ruszyliśmy do przodu, ale niestety skończyło się 3:0.