- Przebieg meczu ustawiła szybko zdobyta przez Wartę bramka. Nie ma co ukrywać, że przy takim obrocie sprawy gospodarze byli w uprzywilejowanym położeniu. Mogli spokojnie grać w defensywie i oczekiwać na okazję do wyprowadzenia kontrataku. W przerwie staraliśmy się wszystko poukładać, ale już w 52. minucie straciliśmy drugiego gola. Ręce opadają w takiej sytuacji - powiedział serwisowi SportoweFakty.pl Tomasz Nowak.
Pomocnik Korony uważa, że wynik nie do końca odzwierciedla przebieg rywalizacji. - Uważam, że pod względem piłkarskim byliśmy zespołem lepszym. Zabrakło nam natomiast pewnych cech, które umożliwiają osiąganie dobrych wyników w I lidze. Wiadomo, że nazwiska nie grają i nikt nie odda nam punktów za darmo. Musimy sami wyjść na boisko i udowodnić swoją wyższość.
Czy kielczanie liczą jeszcze na awans do ekstraklasy? - Dopóki będą choćby matematyczne szanse, będziemy walczyć i dawać z siebie wszystko w każdym spotkaniu. Trudno już będzie o sukces, bo oprócz tego, że sami musimy wreszcie zacząć wygrywać, to do awansu będą nam również potrzebne potknięcia rywali z czołówki - stwierdził Nowak.
Korona zajmuje obecnie 5. miejsce w tabeli i do lokaty premiowanej udziałem w barażach o ekstraklasę traci cztery punkty. Jeśli podopieczni Włodzimierza Gąsiora chcą uzyskać bezpośredni awans, będą musieli odrobić aż osiem oczek, bo właśnie tyle dzieli ich od 2. pozycji.