Tego z Górnikiem Zabrze nie osiągnął nawet Adam Nawałka. Filozofia Marcina Brosza przynosi owoce

WP SportoweFakty / Jakub Piasecki / Na zdjęciu: piłkarze Górnika Zabrze
WP SportoweFakty / Jakub Piasecki / Na zdjęciu: piłkarze Górnika Zabrze

Górnik Zabrze w ciągu dwóch lat przebył drogę z nieba do piekła i z powrotem. Czwarte miejsce na zakończenie sezonu dało awans do eliminacji Ligi Europy. Takich sukcesów w Zabrzu nie odnosił nawet Adam Nawałka.

To właśnie w Górniku Zabrze pracował Adam Nawałka zanim został selekcjonerem reprezentacji Polski. Funkcję trenera w śląskim klubie pełnił od 1 stycznia 2010 do 28 października 2013 roku. W pierwszym sezonie wywalczył z Górnikiem awans do ekstraklasy, a jako beniaminek pod wodzą Nawałki zabrzanie zakończyli sezon na szóstym miejscu. Te osiągnięcia przebił Marcin Brosz. To właśnie on jest odpowiedzialny za metamorfozę Górnika, który z najstarszej drużyny w elicie zmienił się w najmłodszą.

Po odejściu Nawałki zabrzanie systematycznie pogrążali się w kryzysie. W klubie brakowało pieniędzy, a do zespołu przychodzili głównie zawodnicy z kartą w ręku. Stawiano na doświadczenie, brakowało długofalowego planu. Do tego w związku z modernizacją stadionu, domowe mecze Górnika mogło oglądać tylko 3 tysiące kibiców. Wpływy z dnia meczowego były mocno ograniczone, co nie pozwalało na rozwój.

Z nieba do piekła

21 lutego 2016 roku Górnik zagrał po raz pierwszy na "nowym" stadionie. Na derbach z Ruchem Chorzów pojawiło się 24 563 widzów. Walczący o utrzymanie w ekstraklasie zabrzanie z lokalnym rywalem przegrali 0:2, oddając mecz praktycznie bez walki. To był jednak początek rewolucji. Kilka tygodni później zwolniono trenera Leszka Ojrzyńskiego, którego zastąpił Jan Żurek. Był on jednak tylko tymczasowym szkoleniowcem, który miał dokonać cudu - utrzymać Górnika w elicie.

Ostatecznie Górnik po raz trzeci opuścił szeregi najlepszych drużyn w kraju, ale klubowi wyszło to na dobre. Z konieczności pożegnano się z doświadczonymi i drogimi piłkarzami i odważniej postawiono na młodzież. Nowym trenerem został Marcin Brosz, z którym wcześniej bez żalu pożegnano się w Koronie Kielce. Brosz wielokrotnie deklarował, że ma pomysł na funkcjonowanie zespołu. Chciał wprowadzać młodych piłkarzy, co miałoby pomóc w rozwoju całego klubu.

Jednak przed Górnikiem postawiono jasny cel: awans do Lotto Ekstraklasy. Gra w Nice I lidze miała być tylko rocznym epizodem. Wyniki osiągane przez Górnik nie wskazywały na to, że wróci on do elity. Wszak na sześć kolejek przed zakończeniem sezonu miał tylko 1 proc. matematycznych szans na awans. Zabrzanie musieliby wygrać wszystkie mecze, a rywale musieliby seryjnie tracić punkty.

Z nieba do piekła

Scenariusz ten wydawał się niemożliwy. Jednak Górnik wygrał wszystkie mecze do końca sezonu, a rywale w walce o miejsce w elicie sensacyjnie tracili punkty z niżej notowanymi przeciwnikami. Właśnie wtedy rozpoczęła się droga Górnika do Europy. A przecież wcześniej zrezygnowano z kilku starszych piłkarzy, których podejrzewano o grę w zakładach bukmacherskich. Nawet w tej sprawie kapitan Adam Danch przeszedł badanie wariografem. Kibice mu uwierzyli, ale piłkarza w Górniku już nie ma.

Awans do Lotto Ekstraklasy wywołał w Zabrzu euforię. Na mecze chodziło regularnie powyżej 20 tysięcy kibiców, co znacznie poprawiło finansową sytuację śląskiego klubu. Przychody z dnia meczowego w porównaniu do 2015 roku są około sześciu razy większe. Mimo to w Zabrzu każdą złotówkę ogląda się dwa razy, a działacze po awansie nie dokonywali transferów na sztukę. Każdy zawodnik pozyskany latem był ważnym ogniwem drużyny, a korzyści z wiosennych wzmocnień mają dopiero przyjść.

"To nie są czary, Górnik ma puchary"

Górnik sezon rozpoczął rewelacyjnie. Był nawet liderem Lotto Ekstraklasy i do ostatniego meczu walczył o awans do europejskich pucharów. W tabeli zajął czwarte miejsce, co w Zabrzu fetowano niczym mistrzostwo. Po 24 latach Górnik wrócił do drugich pod względem prestiżu europejskich rozgrywek. "Do młodzieży świat należy" - skandowano wielokrotnie na meczach przy Roosevelta. I młodzież dawała z siebie wszystko.

W trakcie sezonu Brosz dał szansę aż szesnastu debiutantom. Byli to Tomasz Loska (36 meczów), Paweł Bochniewicz (16), Adrian Gryszkiewicz (9), Meik Karwot (2), Bartłomiej Olszewski (8), Adam Wolniewicz (28), Maciej Ambrosiewicz (23), Wojciech Hajda (9), Daniel Liszka (6), Daniel Smuga (6), Rafał Wolsztyński (4), Szymon Żurkowski (34), Krzysztof Kiklaisz (3), Łukasz Wolsztyński (29), Dariusz Pawłowski (4), Dominik Lasik (2).

W ostatnim meczu sezonu Górnik wygrał z Wisłą Kraków 2:0. Jednocześnie Wisła Płock przegrała z Jagiellonią Białystok 1:2, co oznaczało, że zabrzanie wywalczyli awans do eliminacji Ligi Europy. "To nie są czary, Górnik ma puchary" - śpiewali kibice, którzy teraz mogą być dumni ze swojego klubu. Górnik wskazywany jest jako wzór do naśladowania.

Brosz jak Nawałka

Brosz z Górnikiem osiągnął wielki sukces. Dodajmy, że zespół pod jego wodzą awansował do półfinału Pucharu Polski, gdzie w pechowych okolicznościach przegrał z Legią Warszawa. Przed Broszem rysuje się świetlana przyszłość. Niektórzy wróżą mu nawet taką karierę, jak Nawałce. W Zabrzu trener ma wszystko, czego zapragnie, a jego kontrakt jest ważny do końca czerwca 2019 roku.

Teraz przed Broszem i Górnikiem kolejne wyzwanie. Gra w europejskich pucharach dla niemal wszystkich piłkarzy będzie nowością. Tak samo rok temu było jednak w ekstraklasie i żaden z podopiecznych Brosza nie przestraszył się elity. Problemem może być jednak to, że po udanym sezonie z Górnika może odejść kilku kluczowych graczy. Pewne jest, że klub opuści Rafał Kurzawa, a wszystko wskazuje na to, że nie tylko on zmieni pracodawcę.

ZOBACZ WIDEO Dariusz Mioduski: W ten sposób nigdy nie podniesiemy poziomu piłki w Polsce

Komentarze (0)