Bóg za Bugiem. "Łukaszenka maczał palce w zatrudnieniu Maradony na Białorusi"

Getty Images / Richard Heathcote / Na zdjęciu: Diego Maradona
Getty Images / Richard Heathcote / Na zdjęciu: Diego Maradona

Objęcie posady prezesa Dynama Brześć przez "Boskiego Diego" odbiło się głośnym echem na całym świecie. - Zatkało mnie - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Marek Zub. Jeszcze w kwietniu pracował na Białorusi. A o sprawie nie wiedział.

15 maja 2018 niepozorny klub z miasta przy granicy polsko-białoruskiej ogłosił podpisanie trzyletniego kontraktu z jednym z najsłynniejszych zawodników w historii piłki nożnej. Szefowie Dynama Brześć marzą, by Diego Maradona wprowadził ich klub na europejskie salony. - Znając przeszłość Argentyńczyka i to, jak sobie nie radzi po zakończeniu czynnej kariery piłkarskiej, śmiem w to wątpić - mówi nam Tomasz Wołek, specjalista od futbolu latynoamerykańskiego, znany dziennikarz prasowy i telewizyjny.

Maradona rozpocznie swoją pracę w połowie lipca, po mistrzostwach świata w Rosji. To wtedy były piłkarz przyjedzie po raz pierwszy do Brześcia - 350-tysięcznego miasta położonego 10 km od polskiej granicy, zaledwie trzy godziny jazdy samochodem z Warszawy. Będzie odpowiedzialny nie tylko za strategię klubu, pozyskiwanie sponsorów czy ruchy transferowe, ale również i rozwój dziecięcej akademii piłkarskiej.

Kiedyś Fidel Castro, teraz Aleksander Łukaszenka

"Boski Diego" w ostatnich latach nie ma dobrej passy. Jako selekcjoner reprezentacji Argentyny doznał porażki podczas mistrzostw świata 2010. Zespół odpadł w ćwierćfinale z Niemcami, a eksperci nie pozostawili na Maradonie suchej nitki. Dwukrotnie próbował swoich sił w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, ale nie osiągnął sukcesu z miejscowymi zespołami.

- To prosty, żeby nie powiedzieć prymitywny, człowiek - twierdzi Wołek. - Od Boga lub losu, jak kto woli, otrzymał talent piłkarski. Skorzystał z niego genialnie. Został najwybitniejszym zawodnikiem w historii. Lepszym niż Pele. Ale on nie potrafi nic poza tym. Dlatego nie radzi sobie po odwieszeniu butów na kołek. Na dodatek ma fatalnych doradców.

ZOBACZ WIDEO Adam Nawałka zapytany o plan minimum i maksimum na mundial. "Nic się nie zmienia"

Maradona od lat "romansuje" z dyktatorami. Pamiętamy, że leczył się na Kubie u Fidela Castro, teraz obnosi się ze znajomością z Nicolasem Maduro, prezydentem Wenezueli. Kraju, o którym nie można powiedzieć, że jest w pełni demokratyczny. Sporo mówi się też o znajomości Maradony z Władimirem Putinem. A teraz Białoruś i...

- Aleksander Łukaszenka! - zaczyna Marek Zub, trener, który dwukrotnie pracował na Białorusi. Ostatnio (od połowy lipca 2017 do kwietnia 2018) z piłkarzami Szachtiora Soligorsk. - Nie uwierzę, że szefowie Dynama mogli zatrudnić Maradonę bez pozwolenia prezydenta tego kraju. To niemożliwe. Zwłaszcza że na Białorusi nie można podpisywać umów z obcokrajowcami, nie tylko w sporcie, ale w żadnej dziedzinie, na dłużej niż na rok. Ten przepis może uchylić tylko Łukaszenka. Nikt inny.

Na Białorusi 10 lat więzienia za narkotyki

- Tak, to bardzo realne - twierdzi w rozmowie z WP SportoweFakty Andrzej Poczobut, polsko-białoruski dziennikarz, bloger, działacz mniejszości polskiej na Białorusi. - Łukaszenka na pewno maczał palce w zatrudnieniu Maradony. Zwłaszcza że właściciele Dynama mają powiązania z prezydentem i jego obozem. Musiał wydać zgodę. U nas jest tak, że nawet jak chcesz jeździć drogim samochodem, na przykład Lamborghini, to nie wystarczy, że cię na niego stać. Musisz po prostu dostać zgodę z Mińska. Podobnie było w tym przypadku.

Najważniejszy polityk na Białorusi nie miał wątpliwości, czy taką zgodę wydać. Kocha sport (choć podobno hokej na lodzie bardziej niż piłkę), a na dodatek uwielbia pokazywać się publicznie ze znanymi sportowcami, celebrytami. W ten sposób ociepla swój srogi wizerunek dyktatora. Czy będzie zapraszał Maradonę do Mińska na obiady i chwalił się tym przed dziennikarzami?

- Z Argentyńczykiem jest jeden poważny problem: narkotyki - opowiada Poczobut. - Na Białorusi za posiadanie i używanie tych używek grożą drakońskie kary. Nawet 10 i więcej lat! Szacuje się, że połowa więźniów w naszym kraju to właśnie ludzie skazani za narkotyki.

Maradona oficjalnie przyznał się do wieloletniego uzależnienia. - No i jak teraz Łukaszenka ma się publicznie pokazać z człowiekiem, który przez wielu jest uważany za narkomana? - pyta retorycznie Poczobut. - To delikatna sprawa. Dlatego zapewne Maradona będzie obserwowany. I jak po kilku miesiącach okaże się, że nie ma z nim problemów, zachowuje się odpowiednio, wtedy przyjdzie zaproszenie z Mińska.

Powiązania Łukaszenki z szejkami

- A ja śmiem wątpić, czy Maradona wie, kim w ogóle jest Łukaszenka - śmieje się Wołek. - Dla niego to "złoty kontrakt". Możliwość zarobienia wielkich pieniędzy. Doradcy podsunęli mu umowę pod nos, zobaczył pensję i podpisał. Choć nie wykluczam, że wkrótce zaprzyjaźni się z białoruskim dyktatorem. On ma słabość do takich ludzi. Wierzy im, że komunizm to najlepszy ustrój pod słońcem. Jest naiwny, prostolinijny, a politycy potem go wykorzystują. Smutne.

Jak to możliwe, że przeciętny - nawet jak na warunki białoruskie - klub z Brześcia stać na trzyletni kontrakt z Maradoną? - Szczerze? - zaczyna Zub. - Oczywiście nie podejrzewałem nigdy, że Boski Diego zjawi się w tym kraju, ale gdyby mnie ktoś teoretycznie zapytał, kto mógłby go zatrudnić, wskazałbym właśnie na Dynamo Brześć, a nie o wiele bogatszy i znany w Europie BATE Borysów czy Dynamo Mińsk. Jak zdążyłem poznać ludzi z Brześcia, to, w pozytywnym tego słowa znaczeniu, wydali mi się piłkarskimi szaleńcami. Ten klub ma pomysł, chce zaistnieć.

Od 2016 roku właścicielem Dynama jest spółka Sohra Overseas. Kupiła klub za bezcen. Gdyby nie jej pieniądze, ekipa z Brześcia po prostu by zbankrutowała. Sohra to spółka, której celem jest - cytując misję z oficjalnej strony internetowej - "promocja i sprzedaż białoruskiego ciężkiego sprzętu (ciężarówki, sprzęt górniczy, specjalistyczne pojazdy budowlane itd.) na rynkach Afryki i w krajach Zatoki Perskiej". Główna siedziba spółki - i tutaj uwaga! - mieści się w Dubaju. A przecież Maradona właśnie w Zjednoczonych Emiratach Arabskich spędził ostatnie lata.

To nie koniec "przypadków". Prezesem Sohra Overseas jest libański biznesmen - Paul Daher. Bliski znajomy Łukaszenki. To właśnie on ma być pośrednikiem między bogatymi szejkami znad Zatoki Perskiej a prezydentem Białorusi w sprawach biznesowych. Wedle nieoficjalnych źródeł jednym z udziałowców spółki Dahera jest szejk, który inwestuje również w... Manchester City. Jak widać, piłkarski świat jest bardzo mały.

"Wejście smoka" na europejskie salony

Eksperci nie wierzą w to, że Maradona będzie angażował się w codzienną pracę Dynama. Ich zdaniem będzie tylko i wyłącznie twarzą klubu. Człowiekiem, dzięki któremu zrobi się o Brześciu głośno na całym świecie. - Już się zrobiło - twierdzi Poczobut. - W białoruskich mediach to od tygodnia wiadomość numer jeden. Widzę też, że i zagraniczni dziennikarz zaczęli interesować się tematem.

- Boski Diego nigdy nie był prezesem klubu, nie zna się na finansach, bo gdyby się znał, to nie byłby swego czasu bankrutem - komentuje Wołek. - Bardziej liczę, że jako najlepiej wyszkolony piłkarz w historii futbolu założy jeszcze korki, wyjdzie na murawę i zainspiruje piłkarzy Dynama, albo lepiej dzieci, które trenują w Brześciu.

- Dynamo z pewnością odpowiednio wykorzysta marketingowo Maradonę - dodaje Zub. - Znają się na tym. Prowadzą klub w sposób nowoczesny. Social media, konferencje prasowe, prowadzenie strony internetowej. To wszystko bardzo dobrze wygląda, nie przystaje naszemu obrazowi Białorusi jako postsowieckiego kraju, który jest totalnie zacofany. Kibice w Brześciu, a jest ich tam naprawdę sporo, marzą o Europie, o meczach ze znanymi klubami, o wielkich emocjach.

To się może zdarzyć szybciej niż komukolwiek się wydaje. Piłkarze Dynama zupełnie niedawno (19 maja) zdobyli Puchar Białorusi. Pokonali w finale BATE Borysów. Dlatego już za kilka tygodni zagrają w eliminacjach Ligi Europy. To może być "wejście smoka" dla Diego Maradony.

[b][url=/inne/marek-bobakowski]Przeczytaj inne materiały autora >>



[/url][/b]

Źródło artykułu: