Szach, ale jeszcze nie mat, Wisły - relacja ze spotkania Wisła Kraków - Legia Warszawa

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Przed niedzielnym spotkaniem z Legią, które prasa zdążyła już nazwać mianem batalii o tytuł mistrza Polski, Wisła traciła do niej i Lecha dwa punkty. Granie pod presja, albo jak kto woli - o konkretny wynik, nie stanowi jednak dla zawodników Macieja Skorży żadnego elementu deprymującego. Wisła wygrała 1:0 po golu zdobytym przez Marcelo i na trzy kolejki przed zakończeniem sezonu zaszachowała rywali w walce o mistrzowską paterę.

W tym artykule dowiesz się o:

Złoty gol zdobyty został w 36. minucie przez Brazylijczyka Marcelo. Sama akcja przypominała jedną z tych, jakie tydzień temu przeprowadzała FC Barcelona w ligowym spotkaniu z Realem Madryt. Nawet mieliśmy na stadionie Wisły dwa elementy rodem z Primera Division - obrońców Legii Inakiego Descargę i Inakiego Astiza.

Zanim Marcelo umieścił piłkę w siatce Jana Muchy, Wisła kilkakrotnie zagroziła bramce strzeżonej przez reprezentanta Słowacji. Sygnał do ataku dał w 11. minucie Rafał Boguski, ale uderzył ponad bramką gości. Trzy minuty później ponownie przy piłce był Boguski - podał do Pawła Brożka, ale ten upadł w polu karnym naciskany wcześniej przez Astiza. Napastnik z numerem 23 na plecach tylko rozłożył bezradnie ręce. Wyczyn Brożka skopiował w 19. minucie trener Skorża, który tak skwitował niecelne zagranie Marcelo do... właśnie nie wiadomo kogo na prawej stronie.

Do tego czasu, a może i przez całe 45 minut więcej z gry miała Legia, ale zupełnie nie wynikało z tego żadne zagrożenie pod bramką Pawełka. Ba, legioniści nie oddali przed przerwą ani jednego celnego strzału na bramkę Wisły. Jak na drużynę marzącą o zdobyciu mistrzostwa Polski, było to zdecydowanie za mało.

Nieszczęście dla Legii rozpoczęło się od 28. minuty i trwało do końca pierwszej połowy. Maciej Rybus zdecydował się wówczas na podanie we własne pole karne do Brożka, ale napastnik Wisły nie miał w niedzielne popołudnie swojego dnia. O jego vis a vis z Legii Takesure Chinyamie będzie później i to w tonie jeszcze bardziej krytycznym - ale po kolei. Po asyście Rybusa zaatakował, i to trzykrotnie, na prawym skrzydle Patryk Małecki. Dwie z tych trzech sytuacji wybitnie ułatwił Małemu Descarga, który chyba nigdy polskim kibicom nie udowodni, dlaczego rozegrał kilkadziesiąt spotkań w Primera Division i na jej zapleczu.

Najlepszą okazję na podwyższenie rezultatu nie wykorzystał Marek Zieńczuk - uderzenie pomocnika Białej Gwiazdy instynktownie na róg wybił Mucha.

W przerwie kibice Wisły zastanawiali się, czy w drugiej połowie nadal ich pupile będą stroną przeważającą i prędzej podwyższą rezultat, niż pozwolą przybyszom z Warszawy na doprowadzenie do remisu. Pierwsza akcja po przerwie powinna Wiśle przynieść drugiego gola - po akcji Arkadiusza Głowackiego centrował z prawej strony Zieńczuk, ale Małeckiego w ostatniej chwili uprzedził Marcin Komorowski (zastąpił w przerwie najsłabszego na boisku Descargę - przyp. red.). w 49. minucie przebudziła się Legia - Roger podał na lewo do Rybusa, a ten zacentrował płasko po ziemi w pole karne. Piotr Giza jednak nie popisał się w tym momencie.

Obraz całego meczu najlepiej ilustruje pojedynek Rogera z Piotrem Brożkiem w 51. minucie. Pomocnik Legii i reprezentacji Polski atakował i wydawało się, że lada moment wygra pojedynek z Brożkiem. Nic takiego jednak nie miało miejsca - Brożek ostatecznie wybił mu piłkę.

Wiślacy odpowiedzieli kilka minut później - Brożek, ale Paweł, uderzył z dystansu, lecz Mucha nie musiał nawet interweniować. Podobną skutecznością jak Brożek popisywał się po drugiej stronie Chinyama. Zawodnik rodem z Zimbabwe w 65. minucie zamiast zapytać się Pawełka, w który róg bramki ma uderzyć, strzelił obok niej. Siedem minut później Legia, niczym Wisła przy okazji gola Marcelo, wymieniła kilka podań w okolicach pola karnego Wisły. Do strzału z kilku metrów złożył się Rybus, ale trafił wprost w błąkającego się po polu karnym rywali Chinyamę. Wszystkie grzechy napastnikowi Legii zostałyby przez kolegów z drużyny, sztab trenerski, kibiców etc. puszczone w niepamięć, gdyby w 75. minucie odpowiednio ułożył stopę i wyrównał stan meczu. Nic takiego nie miało miejsca, a w zamian Chinyama na pewno trafi w naszych najlepszych zagraniach do kategorii największe pudło sezonu 2008/2009. Za trzy kolejki przekonamy się, czy było to przestrzelenie na miarę tytułu mistrza Polski dla Wisły.

W ostatniej minucie jeszcze Roger po zamieszaniu w polu karnym Wisły i sędzia Robert Małek. Wisła wygrała z Legią i awansowała na fotel lidera. Wiślacy będą teraz do końca sezonu rozdawali karty – zauważył na konferencji pomeczowej Jan Urban. – Wszystko zależy od nas – przyznali zgodnie Piotr Ćwielong z Arkadiuszem Głowackim. Partia szachów, w których Wisła ma przewagę nad rywalami, będzie zatem trwała jeszcze przez 270 minut.

Wisła Kraków - Legia Warszawa 1:0 (1:0)

1:0 - Marcelo 36'

Składy:

Wisła Kraków: Pawełek - Singlar, Marcelo (78' Jirsak), Głowacki, Piotr Brożek, Małecki, Sobolewski (70' Cantoro), Diaz, Zieńczuk, Paweł Brożek, Boguski (66' Ćwielong).

Legia Warszawa: Mucha - Descarga (46' Komorowski), Choto, Astiz, Kiełbowicz (62' Jarzębowski), Giza, Borysiuk (73' Radović), Iwański, Roger, Rybus, Chinyama.

Żółte kartki: Giza, Descarga, Astiz, Roger (Legia).

Sędzia: Robert Małek (Zabrze).

Widzów: 15 500.

Najlepszy zawodnik Wisły: Marcelo.

Najlepszy zawodnik Legii: Jan Mucha.

Najlepszy zawodnik meczu: Marcelo.

Źródło artykułu: