Jacek Stańczyk: Finał Ligi Mistrzów. Loris (I)Karius spadł i zabił marzenia (komentarz)

Getty Images / Michael Regan / Staff / Na zdjęciu: Loris Karius
Getty Images / Michael Regan / Staff / Na zdjęciu: Loris Karius

13 lat temu Ligę Mistrzów dla Liverpoolu wygrał bramkarz. W sobotni wieczór to bramkarz "The Reds" pogrążył własny klub w finale. Jerzy Dudek na trybunach w Kijowie oglądał, jak Loris Karius rozgrywał najgorszy mecz w życiu.

Karius to nie jest jakiś wielki bramkarz. Nie ma go nawet w czołówce niemieckich zawodników na tej pozycji, nie znalazł się kadrze na mistrzostwa świata. Był więc w sobotę w Kijowie jak Ikar. Wzbił się na poziom dla siebie nieosiągalny, na finał Ligi Mistrzów. Po czym spadł i zabił nie tylko siebie, ale też marzenia The Reds o wygraniu najcenniejszego trofeum.

24-latek najpierw wybijając piłkę trafił w Karima Benzemę, a piłka trafiła do bramki. Przy drugim golu dla Realu, gdy Gareth Bale zabawił się w Ronaldo i strzelił z przewrotki, wielkich szans nie miał. Jednak gdy Walijczyk pod koniec huknął na bramkę, Karius gola strzelił sobie sam. Po takim meczu w zasadzie prosto z boiska powinien trafić na fotel do psychologa. Albo do baru. Bez leków albo mocnego alkoholu nie da się z tego wyjść.

Szybko wyliczono, że w Kijowie popełnił więcej błędów dających rywalowi gola (2) niż w 32 poprzednich meczach LiverpooluJuergen Klopp mógł przygotować na ten mecz każdy wariant taktyczny, mógł rozpracować każdego rywala z Madrytu z masażystą i człowiekiem od upranych koszulek na czele. Nie mógł jednak przewidzieć, że jego bramkarz przestrzeli własnej drużynie dwa kolana.

Popisy Kariusa z trybun stadionu oglądał Jerzy Dudek. Trzynaście lat temu w Stambule Polak wygrał Liverpoolowi Ligę Mistrzów cudownymi, niemal boskimi interwencjami w dogrywce, a potem tańcem na linii w serii rzutów karnych. Andrij Szewczenko, wtedy napastnik Milanu do dziś pyta Polaka, jak on to zrobił. Andrea Pirlo pisał potem o Polaku w swojej książce, że ten był dla niego po prostu osłem.

W 2005 roku w tureckiej stolicy Jerzemu Dudkowi urosły dodatkowe skrzydła, nasz bramkarz doleciał do poziomu największych piłkarskich gwiazd. Dziś w Liverpoolu, ba - na całym świecie - witany jest honorami. Loris Karius ma dopiero 24 lata i dużo czasu, aby kiedyś pułap Polaka osiągnąć. Jeśli tylko to, co z niego po tym meczu zostało, jeszcze kiedyś pozbiera. Mam nadzieję i kibicuję, że mu się to uda. W sobotę mocno rąbnął o ziemię.

ZOBACZ WIDEO Reprezentant Polski wraca po kontuzji. "Będę się bił do ostatniego dnia"

Komentarze (23)
avatar
Tylko Włókniarz
27.05.2018
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
!!!HALA MADRID!!! 
avatar
vanhorne
27.05.2018
Zgłoś do moderacji
0
4
Odpowiedz
zenada, to nie karius przegral final, tylko cala druzyna liverpoolu, tak bramkarz popelnil dwa bledy ale jestem pewien, ze reszta druzyny tez popelniala bledy, gdyby obrona grala bezblednie, to Czytaj całość
avatar
Moriarty Dean
27.05.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
"Andrea Pirlo pisał potem o Polaku w swojej książce, że ten był dla niego po prostu osłem." Czy autor byłby uprzejmy wyjaśnić, o co chodzi? Dlaczego Dudek był dla Pirlo "osłem"? 
avatar
abes
27.05.2018
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
" Po takim meczu w zasadzie prosto z boiska powinien trafić na fotel do psychologa. Albo do baru. Bez leków albo mocnego alkoholu nie da się z tego wyjść. " nie wszyscy są tak słabi psychicznie Czytaj całość
avatar
złoto brody
27.05.2018
Zgłoś do moderacji
1
2
Odpowiedz
A może spójrzmy na to wszystko z innej strony? Łatwo wszystko komentuje się siedząc na kanapie i ogląda się mecz przed TV. Nie raz jakiś bramkarz wypowiadał się, że po uderzeniu piłki przez Bal Czytaj całość