Kamil Górniak: Jak pan oceni pojedynek Stali z GKS-em?
Paweł Szwajdych: To był bardzo trudny mecz, gdyż obie drużyny walczą o utrzymanie. Uważam, że te trzy punkty, które zdobyliśmy były nam bardzo potrzebne.
Stal zagrała mniej widowiskowo, ale za to efektywnie.
- Zgadzam się. Może nie zagraliśmy fajnej piłki, nie układała się ta gra, ale w futbolu liczą się bramki. Tak jak już mówiłem. Trzy punkty w tej potyczce są najważniejsze. Jastrzębie miało do nas tylko jeden punkt straty i każdy inny wynik niż nasza wygrana mógłby później odbić się na pozycji w tabeli. Trochę te oczka nam dadzą spokoju i w sobotę na pojedynek z Turem pojedziemy zmotywowani z myślą walki o kolejne punkty i o zwycięstwo.
Czy zespół z Jastrzębia czymś was zaskoczył?
- Sądzę, że nie. Mieliśmy ich dobrze rozpracowanych przez sztab szkoleniowy. Wiedzieliśmy, że będą groźni przy stałych fragmentach gry, ponieważ mają rosłych stoperów. Uważam, że nasi obrońcy dobrze wywiązywali się ze swoich obowiązków. Najważniejsze, że z tyłu ponownie było na zero.
No właśnie. Obrona zagrała po raz kolejny bardzo dobre zawody.
- Tak, jednak nie tylko defensywa, ponieważ cały zespół bronił dobrze. Wiadomo, że należy pochwalić obrońców, że nie dopuszczają do groźnych sytuacji, ale cała drużyna angażuję się w grę w destrukcji. Sądzę, że pomocnicy także mieli wkład w tą dobrą grę w defensywie.
Stal nie popełniła błędów z poprzednich potyczek i nie cofnęła się do obrony po strzelonym golu.
- Dokładnie tak. Powiedzieliśmy sobie nawet w szatni w przerwie, że nie możemy się dać zepchnąć do obrony tylko musimy ruszyć dalej do ataku. Wiedzieliśmy, że drużyna z Jastrzębie nie trenuje regularnie, i że z każdą minutą będzie tracić siły.
Zgadza się, tym bardziej, że GKS przyjechał na 30 minut przed meczem i do Stalowej Woli przyjechali z Tarnowa, więc kawałek drogi mieli.
- To była dziwna sytuacja, bo nie wiedzieliśmy czy ekipa z Jastrzębia przyjedzie. Rozgrzewaliśmy się przed spotkaniem, a graczy rywala nie było. To była taka nietypowa sytuacja. Chwała im jednak za to, że mimo problemów walczą do końca i myślę, że zachowają ligowy byt.
Stal zagrała w dużym osłabieniu. To nie jest chyba komfortowa sytuacja.
- Tak, ale myślę, że teraz część chłopaków już dojdzie do składu. Przyszły kartki, kontuzje, ale mamy wyrównaną kadrę i każdy, kto pojawia się na placu gry daje z siebie wszystko. Pokazaliśmy w tej konfrontacji, że jesteśmy zgranym kolektywem.
Ostatnio nie gra pan zbyt wiele.
- Sam sobie jestem winien takiej sytuacji. Na początku złapałem kontuzję, potem przyszła przymusowa przerwa za kartki, a że nie zmienia się zwycięskiego składu to nie grałem. Takie jest życie. Teraz zagrałem dwa spotkania z rzędu i mam nadzieję, że tak będzie dalej. Kadra jest wyrównana, ja rywalizuję z Kamilem Karczem na prawej pomocy. Obaj walczymy o miejsce w składzie. Sądzę, że on się nie gniewa jak ja gram i ja się nie złoszczę kiedy on wychodzi w pierwszej jedenastce.
Teraz wyjazd na mecz z Turem Turek. Na obcych stadionach nie wychodzi wam gra tak, jak w Stalowej Woli.
- Swoje boisko, to jest swoje boisko. Musimy teraz jednak pokazać, że nie jesteśmy łatwym rywalem. Musimy przywieźć z Wielkopolski jakieś punkty. Sądzę, że mamy szansę nawet na zwycięstwo.
Tą środową wygraną oddaliliście się od strefy barażowej. Niestety to tylko cztery oczka przewagi.
- Musimy jeszcze zdobyć parę punktów. Teraz mamy Tur Turek na wyjeździe i potem GKS Katowice na własnym obiekcie. Uważam, że mecz z GKS-em Katowice zdecydować może o naszym utrzymaniu. Jeśli zwyciężymy, to praktycznie będziemy mieli pierwszą ligę w przyszłym sezonie.