To nie są udane tygodnie dla 18-krotnych mistrzów Portugalii. Problemy rozpoczęły się, gdy w maju do bazy treningowej Sportingu Lizbona wtargnęła grupa zamaskowanych pseudokibiców i pobiła piłkarzy. Fani byli wściekli, że ich zespół zajął trzecie miejsce w ligowych rozgrywkach i nie awansował do Ligi Mistrzów. Siłą rozpoczęli proces szalonych zmian w klubie.
Najpierw kilku kluczowych piłkarzy postanowiło rozwiązać kontrakty. Z klubu odszedł także trener Jorge Jesus oraz prezes Bruno de Carvalho. Ten drugi podczas głosowania rady nadzorczej został usunięty z dotychczas zajmowanej funkcji. Jego następcą został Sousa Cintra, który szybko rozpoczął porządki po poprzednim prezesie.
Bruno de Carvalho w ostatnich dniach urzędowania podjął istotną decyzje dotyczącą przyszłości klubu: na stanowisku trenera zatrudnił Sinisę Mihajlovicia. Serb na dobre nie zaczął pracy w stolicy Portugalii, a już został zwolniony. Taką decyzję podjął nowy szef Sportingu. Argumentował ją tym, że pierwsze decyzje Mihajlovicia dotyczące przeniesienia bazy treningowej naraziłyby klub na stratę 300 tysięcy euro.
- Podjął decyzję o rozwiązaniu kontraktu z Sinisą Mihajloviciem na następny sezon. Jego okres próbny się skończył. Do poniedziałku przedstawię nazwisko nowego szkoleniowca. To będzie utalentowany trener, który doda ambicji temu klubowi. Celem będzie zdobycie mistrzostwa - powiedział Sousa Cintra.
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Co z przyszłością reprezentacji? Kadrowicze potrzebują czasu