Finał Ligi Mistrzów przeszedł do historii, a kibice żyją już tylko mistrzostwami świata 2018. Fani Liverpoolu jednak nadal nie potrafią pogodzić się z porażką z Realem Madryt (1:3). Dwa koszmarne błędy popełnił bramkarz Loris Karius, czym znacznie przyczynił się do tego, że jego klub został z niczym.
Niemiecki bramkarz długo był krytykowany przez media, ekspertów i kibiców. Wszystko wskazywało na to, że swoimi wpadkami zamknął sobie drogę do gry w pierwszym składzie w nowym sezonie. 25-latek tego lata miał odejść lub pogodzić się z rolą rezerwowego.
Angielskie media jednak donoszą, że nastąpił zwrot w sprawie. Juergen Klopp w nadchodzących rozgrywkach nadal będzie stawiać na Kariusa. Szkoleniowiec zamierza obdarzyć go dużym zaufaniem i bronić przed atakami dziennikarzy.
ZOBACZ WIDEO Kto następcą Nawałki? "Czerczesow? Rosjanie ozłocą go po mundialu"
Klopp uznał, że nie ma sensu wydawać wielkich pieniądzy na nowego bramkarza, który nie będzie lepszy od obecnego. "The Reds" wprawdzie interesowali się Alissonem (AS Roma) i Janem Oblakiem (Atletico Madryt), ale obaj są zbyt drodzy.
Liverpool był także łączony z Jasperem Cillessenem (FC Barcelona), Kasperem Schmeichelem (Leicester), Jirim Pavlenką (Werder Brema), Thomasem Strakoshą (Lazio Rzym), a nawet Gianluigim Buffonem (obecnie wolny zawodnik). Klopp jednak zapewnia, że to były jedynie wymysły mediów.