Przystanek Changchun. Kolejna piłkarska przygoda Adriana Mierzejewskiego

Newspix / Irek Dorozanski / Na zdjęciu: mecz sparingowy Piast Gliwice - Changchun Yatai
Newspix / Irek Dorozanski / Na zdjęciu: mecz sparingowy Piast Gliwice - Changchun Yatai

Adrian Mierzejewski kontynuuje swoją piłkarską przygodę obieżyświata. Po zdobyciu serc kibiców w Turcji, Arabii Saudyjskiej oraz Australii, były reprezentant Polski jest bliski zmiany klimatu i przeniesienia się do chińskiego Changchun Yatai. .

Sen o potędze

6 czerwca 1996 roku to data szczególna w historii całego Changchun. Zbudowane w pierwszych dekadach XX wieku dwumilionowe miasto na północy Chin, znane ze swojego surowego klimatu oraz błyskawicznie rozwijającego się przemysłu samochodowego, miało w końcu otrzymać klub piłkarski z prawdziwego zdarzenia. Konglomerat Jilin Yatai nie szczędził juanów na szczytne przedsięwzięcie. Miliony wpompowane w bazę treningową oraz drużynę seniorów miały przynieść natychmiastowe efekty.

Plan błyskawicznego awansu na szczyt chińskiej ekstraklasy spalił na panewce. Sezony 1997-1999 to wielka klapa i brak kwalifikacji choćby do drugiej ligi. Działacze nie mieli zamiaru czekać ani chwili dłużej i po prostu wykupili miejsce na zapleczu najwyższej klasy rozgrywkowej w zamian za kolejne milionowe przelewy na konto federacji.

W roku 2001 klub zajął drugą lokatę, czym miał zapewnić sobie awans do upragnionej Jia A. Szybko okazało się, że działacze nie zaprzestali nieczystych zagrywek. Na jaw wyszły matactwa w postaci ustawienia meczu ligowego przeciwko Zheijang Greentown, wygranego przez drużynę Changchun Yatai FC 6:0. Wszystkich zawodników biorących udział w kupionym spotkaniu zawieszono na 12 miesięcy, a przyszłość drużyny stanęła pod znakiem zapytania.

Do trzech razy sztuka

Chiński związek piłki nożnej postawił ultimatum i dał trzy miesiące na reorganizację i czystki, po czym warunkowo przyznał licencję na dalsze występy w drugiej lidze. Pierwszy sezon po skandalu korupcyjnym nie był jednak łatwy - dopiero ósma lokata w rozgrywkach ligowych i odpadnięcie już w pierwszej rundzie Pucharu Chin nie zwiastowały niczego pozytywnego. Zarząd wykazał się jednak niespotykaną dotąd cierpliwością i postanowił zatrzymać na stanowisku pierwszego szkoleniowca Yin Tieshenga, który w końcu stworzył solidny zespół na miarę awansu do I ligi. Jego podporą był nigeryjski gwiazdor Tijani Babangida.

Co mogło przeszkodzić w świętowaniu? Oczywiście związkowi działacze z centrali w Pekinie. Skompromitowany w oczach całego narodu klub nie mógł otrzymać miejsca w nowo utworzonej Chinese Super League. Kibice w Changchun kolejny raz musieli obejść się smakiem. Tiesheng opuścił zespół i przejął prowadzenie chińskiej drużyny narodowej do lat 20. Jego miejsce zajęli Chen Jingjang oraz Holender Arie Schans. 
Nietuzinkowy przybysz z Europy zasłynął wcześniej z prowadzenia najsłabszej według rankingu FIFA reprezentacji Bhutanu, którą doprowadził do historycznego triumfu nad zespołem Montserrat 4:0 w słynnym "innym finale", udokumentowanym w nagradzanym filmie Johanna Kramera o tym samym tytule.

Pomoc niderlandzkiego szkoleniowca okazała się nieoceniona. Zespół z "chińskiego Detroit" po sześciu skomplikowanych latach w ligowym przedsionku zajął w 2005 roku drugą lokatę i otrzymał szansę na ekstraklasowe występy. Dawne grzechy w końcu poszły w niepamięć, a strumień pieniędzy z koncernu Yatai znów zalał klubową kasę.

Krótki pobyt na szczycie

W debiutanckim superligowym sezonie drużyna z północno-wschodnich Chin zajęła rewelacyjne czwarte miejsce. Chen Jingjang wiedział jednak, że jego zespół stać nawet na zdobycie mistrzostwa. Zarzucił swoim podopiecznym lenistwo i groził odesłaniem do drużyny rezerw najlepiej opłacanych graczy. Niemniej działacze wyszli z założenia, że łatwiej jest zmienić konfliktowego trenera, niż całą kadrę. W 2007 roku na ławce zasiadł więc 41-letni Gao Hongbo.

Były reprezentant Chin wiedział jak dotrzeć do głów piłkarzy i przy wsparciu Ariego Schansa doprowadził Changchun Yatai do największego w historii sukcesu, jakim było zdobycie mistrzostwa oraz awans do fazy grupowej AFC Champions League. Trzecim najlepszym strzelcem ligi z 12 bramkami został Honduranin Elvis Scott, a tuż za nim uplasował się Iworyjczyk Guillaume Dah Zadi.

Międzynarodowa przygoda również mogła zakończyć się pełnym sukcesem, gdyby nie skomplikowane zasady awansu i seria bezbramkowych remisów przeciwko najgroźniejszemu rywalowi w grupie - Adelaide United. Według ówczesnych reguł azjatyckiej Ligi Mistrzów, promocję do ćwierćfinału uzyskiwał wyłącznie jeden zespół. Tym samym dwanaście punktów w sześciu spotkaniach nie wystarczyło by wyprzedzić drużynę z Australii.

Ligowa szarzyzna

Ostatni większy sukces w historii drużyny z Changchun przypada na rok 2009. Ekipa prowadzona przez Li Shubina dosłownie na ostatniej prostej przegrała drugie mistrzostwo ze stołecznym Beijing Guoan. Nieudane występy w Champions League tym bardziej nie osłodziły goryczy ligowej porażki, choć triumf 9:0 nad singapurską drużyną Persipura Jayapura do dzisiaj pozostaje najwyższą wygraną chińskiej drużyny w azjatyckich pucharach.

W kolejnej dekadzie klub z prowincji Jiin nie zdołał nawiązać do historycznych wyczynów z lat 2007-2009. Przez szatnię przewinęło się kilka znanych nazwisk, m.in. reprezentant Czarnogóry Fatos Beciraj, Kolumbijczyk Edixon Perea czy były szkoleniowiec Legii Warszawa oraz Wisły Kraków Dragomir Okuka, ale podium Super League pozostaje daleko poza zasięgiem.

Jeśli Adrian Mierzejewski przeniesie się do Chin, będzie miał przed sobą jedno z najtrudniejszych wyzwań w swojej dotychczasowej piłkarskiej przygodzie. Czterdziestokrotny reprezentant Polski musi pamiętać, że jego ewentualnemu nowemu pracodawcy bardzo daleko do takich tuzów, jak Guangzhou Evergrande czy Shanghai Shenhua. Celem numer jeden dla zespołu, który po 11 rozegranych kolejkach ma zaledwie 11 punktów na swoim koncie, jest przede wszystkim uniknięcie pierwszej w historii degradacji.

ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Odwiedziliśmy muzeum mistrzostw świata w Moskwie

Komentarze (0)