Bramkarz Liverpoolu ma za sobą bardzo trudne tygodnie. Wszystko zaczęło się od dwóch koszmarnych błędów, które niemiecki bramkarz popełnił przy dwóch straconych golach w finale Ligi Mistrzów z Realem Madryt (1:3).
- Takie błędy mogły zdarzyć się komukolwiek innemu. Oczywiście, że żałowaliśmy tej porażki, ale generalnie w Lidze Mistrzów moi zawodnicy zrobili wszystko, co tylko mogli. To było niesamowite - mówi w rozmowie ze sport1.de Juergen Klopp.
Pierwsze godziny po porażce Liverpoolu w finale Ligi Mistrzów dla kibiców i osób związanych z The Reds nie były łatwe. Najbardziej przeżywał je Karius, który jeszcze podczas spotkania był wyraźnie zdołowany.
- Jestem wielkim zwolennikiem tezy "jeśli nie masz właściwego słowa do powiedzenia, po prostu się zamknij". Po meczu nie miałem w głowie nic, co mogłem powiedzieć Kariusowi, z wyjątkiem kilku słów pocieszenia. Nie byłem na niego zły ani rozczarowany - zdradza Klopp.
Po fatalnych pomyłkach w spotkaniu z Realem, w mediach społecznościowych wylała się lawina hejtu wobec Kariusa. Fani w komentarzach i prywatnych wiadomościach m.in. życzyli mu śmierci. Sprawą zajęła się policja.
- Nie słyszałem o groźbach, ale nie sądzę, by były poważne. Mieszkamy w Europie Środkowej, a pogróżki z powodu przegranego meczu można tłumaczyć tylko emocjami i rozczarowaniem. Najgorsi są anonimowi, internetowi hejterzy, którzy wyżywają się na innych. 99,9 proc. z nich nigdy nie otrzyma szansy, by się wykazać, bo cały czas siedzą w swoim pokoju, nie wychodzą z domu - komentuje Klopp.
- Tęsknię za czasami, gdy jedyną możliwością na skrytykowanie drużyny było pisania listów do redakcji. Trzeba było przelać swoje myśli na papier, włożyć kartkę do koperty, zapieczętować, a następnie wrzucić go do skrzynki pocztowej. Nim ktoś wykonał te wszystkie procesy, już zapominał o złości. Teraz pod pseudonimem można publikować różne śmieciowe komentarze. To podłe - dodaje trener Liverpoolu.
Ostatnio Kariusowi zdarzyła się kolejna pomyłka, także przy jednej z bramek, w towarzyskiej potyczce z Borussią Dortmund (1:3). Po niej ponownie wylała się na niego fala hejtu.
Warto wspomnieć o pięknym zachowaniu kibiców Liverpoolu, którzy robią co mogą, by podnieść niemieckiego bramkarza na duchu. W spotkaniu towarzyskim z Torino FC (3:1), gdy 25-latek wszedł na boisko w 73. minucie, zastępując pozyskanego tego lata Alissona, fani The Reds zgotowali mu owację na stojąco. Takie wsparcie jest niezwykle istotne i potrzebne.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Piękne trafienie Roberta Lewandowskiego