Ostatni tytuł poznaniacy wywalczyli w edycji 2014/2015, a później trzy razy z rzędu musieli uznawać wyższość Legii Warszawa. W stolicy Wielkopolski narastała frustracja, bo te porażki nie zawsze były efektem zbyt małego potencjału. Dużo częściej decydowały wpadki i mecze przegrane na własne życzenie. Teraz - przynajmniej na początku - wydaje się, że takie kłopoty Kolejorz może zminimalizować.
Piorunujący start
Lotto Ekstraklasa jest tyleż wyrównana, co słaba. Nawet najmocniejsze kadrowo zespoły mają olbrzymie kłopoty z seryjnym wygrywaniem i w tym kontekście komplet zwycięstw Lecha w czterech meczach musi budzić szacunek, zwłaszcza że to najlepszy start poznaniaków od kilkudziesięciu lat.
- Jak sobie przypomnę poprzednie lata, to godzenie pucharów z meczami ligowymi wychodziło nam najwyżej średnio. Zawsze zdarzały się wpadki i coś przegrywaliśmy. Fajnie więc, że tym razem początek jest udany i regularnie punktujemy. Cieszę się też, że z meczu na mecz nasza gra wygląda coraz lepiej - mówił niedawno Łukasz Trałka.
Teraz słowa doświadczonego pomocnika są już trochę nieaktualne, bo jego zespół - tak jak pozostałe nasze kluby - odpadł z walki o Ligę Europy i pozostają mu tylko marzenia o krajowych trofeach. To jednak paradoksalnie batalię o tytuł może tylko ułatwić.
Atuty, których wcześniej nie było
Dobre transfery - to słowo klucz jeśli chodzi o Kolejorza. Tym razem nie szczędzono pieniędzy i przynajmniej na razie władze klubu mogą czuć satysfakcję, bo zainwestowanie 2,5 mln euro w pozyskanie Pedro Tiby oraz Joao Amarala przynosi wymierne efekty.
Portugalczycy nie byli wprawdzie w stanie dać Lechowi zwycięstwa nad KRC Genk, ale trzeba też przyznać, że klub z Belgii okazał się rywalem poza zasięgiem. W Lotto Ekstraklasie natomiast zarówno Tiba, jak i Amaral robią różnicę i ich klasa bardzo się Ivanowi Djurdjeviciowi przyda.
Serbski szkoleniowiec nie kryje sporych nadziei. - Przez te dwa miesiące, w których wspólnie pracujemy, trudno było zrobić coś więcej, ale budujemy drużynę na przyszłość, a pierwsze efekty widać już teraz.
- Ostatni pucharowy dwumecz doda nam doświadczenia i spróbujemy je wykorzystać w rozgrywkach ligowych - twierdzi z kolei Jasmin Burić.
Najbliższa okazja do umocnienia się na 1. miejscu w tabeli już w niedzielę. Lechici podejmą Wisłę Kraków (pierwszy gwizdek o godz. 18.00) i jeśli znów staną na wysokości zadania, to odniosą piąte zwycięstwo z rzędu. Później powoli skala trudności będzie rosła. 6. kolejka to wyjazd do Lubina, w 7. do Poznania zawita solidnie grający na początku sezonu Piast Gliwice, a w 8. kulminacja - starcie z Legią w Warszawie.
To ostatnie spotkanie będzie pierwszym poważnym ligowym egzaminem podopiecznych Ivana Djurdjevicia, lecz do tego czasu mogą wypracować na tyle duży kapitał punktowy, że do stolicy pojadą z niemałym komfortem.
ZOBACZ WIDEO Trudne dzieciństwo Sofii Ennaoui. "Samotna matka z dwójką dzieci nie ma łatwo"
I właśnie dlatego niedziela jest dniem odpoczynku, a prz Czytaj całość