Dominik Nowak przed meczem otwarcie mówił, że ma pomysł na ogranie Jagiellonii Białystok i udowodnił, że nie było to tylko czcze gadanie. W ataku niespodziewanie postawił na Petteriego Forsella, a Fin odpłacił się dwoma golami. Nie bał się zaufać, także Rafałowi Augustyniakowi, którego w Białymstoku pozbyto się bez żalu. - Pewni zawodnicy odegrali bardziej znaczące role, ale chciałbym podkreślić pracę całego zespołu. Pokazaliśmy duży charakter i dzięki dobrej grze przez większość czasu kontrolowaliśmy mecz - mówił trener Miedzi Legnica.
Już we wcześniejszych meczach beniaminek grał dobrze, ale słaba skuteczność była powodem porażek. - Do tej pory wszyscy bardzo chwalili nas za styl, za grę i za jakość, natomiast brakowało nam punktów. Piłka nie chciała wpadać do siatki, ale nadszedł czas, że się to wszystko odwróciło. Przyjechaliśmy na trudny teren, ale wcześniej odrobiliśmy lekcję i zdaliśmy egzamin - kontynuował Nowak.
- Zwycięstwo dedykuję zmarłemu wczoraj mojemu byłemu trenerowi Robertowi Grzywoczowi, który był moim wychowawcą i ukształtował mnie jako człowieka – zakończył trener gości.
Tymczasem w "Jadze" pojawił się lekki niepokój. Trener żółto-czerwonych nie ukrywał zdenerwowania. - Zespół, który prezentuje odpowiednią jakość, a nasz takim jest, nie może stracić dwukrotnie prowadzenia i jeszcze przegrać mecz. To się nie miało prawa wydarzyć! - powiedział tuż po meczu Ireneusz Mamrot.
ZOBACZ WIDEO Ronaldo powinien zdobyć gola, ale zaliczył przypadkową asystę. Bezbłędny Szczęsny [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
- W najważniejszych momentach straciliśmy chłodną głowę i koncentrację. Zaprezentowaliśmy dużą niefrasobliwość przy straconych bramkach, co omówimy sobie we własnym gronie. W naszych szeregach panuje duży żal i złość, bo pracowaliśmy ciężko, żeby strzelać gole w tym spotkaniu, a traciliśmy je w bardzo łatwy sposób.
W najbliższej kolejce Jagiellonię czeka wyprawa do Płocka na mecz z Wisłą. Miedź poszuka punktów w domowym meczu z KGHM Zagłębiem Lubin.