Materiał na scenariusz filmu akcji. Mateusz Borek zdradził kulisy niedoszłego transferu Kamila Grosickiego

Getty Images /  Steve Bardens  / Na zdjęciu: Kamil Grosicki (po lewej)
Getty Images / Steve Bardens / Na zdjęciu: Kamil Grosicki (po lewej)

W niedzielnym "Cafe Futbol" Mateusz Borek zdradził kulisy niedoszłego transferu Kamila Grosickiego do Bursasporu. Historia, którą przedstawił, mogłaby posłużyć za scenariusz sensacyjnego filmu.

- Można by o tym zrobić film albo napisać książkę - powiedział trener Hull City Nigel Adkins, gdy dziennikarz BBC David Burns zapytał go o transferowe perypetie Grosickiego z ostatnich dni. Opowieść Borka dowodzi, że Adkins ma rację - to dobry materiał na emocjonujące kino akcji w stylu filmów o Jasonie Bourne'ie.

- Panathinaikos Ateny (Grosickiego łączono z tym klubem kilka dni temu - przyp. WP SportoweFakty) - Hull nie zaakceptowało wypożyczenia za darmo. Panathinaikos załatwiał Pini Zahavi, ale ten klub ma zakaz transferowy i nie mógł za wypożyczenie zapłacić. Była wstępna oferta z Middlesbrough, była z AS Saint Etienne i Montpellier. Mówimy tu o wypożyczeniu z opcją pierwokupu. Poważna była zwłaszcza propozycja z Middlesbrough, ale kluby nie doszły do porozumienia - opowiadał Borek.

Kolejnym klubem, który próbował ściągnąć Grosickiego, był Bursaspor - sprawę pilotował niemiecki menadżer Thomas Kroth. I tu do transferu było naprawdę blisko - temat upadł w zasadzie już w momencie, w którym Grosicki siedział przed gotowym kontraktem i trzymał w ręku długopis.

- Bursaspor proponuje wypożyczenie na 2 lata za 300 tysięcy euro płatne w dwóch ratach - 150 tysięcy za pierwszy sezon i 150 za drugi, ale Bursaspor nie ma żadnych praw transferowych i jeśli po roku ktoś chciałby Grosickiego kupić, całość pieniędzy poszłaby do Hull - kontynuował dziennikarz Polsatu Sport. Potem, jak sam powiedział, zaczął się scenariusz jak z amerykańskiego filmu.

- W czwartek (30 sierpnia, dzień przed zamknięciem okna transferowego - przyp. WP SportoweFakty) o godzinie 22 Kamil Grosicki z prawnikiem Thomasa Krotha i dwoma swoimi doradcami startuje z lotniska w Londynie. Ląduje w Stambule i samochodem jedzie półtorej godziny do Bursy, najpierw do hotelu, potem na badania medyczne. Po badaniach wraca do hotelu, tam przyjeżdża dwóch tureckich agentów pilotujących transfer i namawia go, żeby błyskawicznie ruszyć do kancelarii i podpisać kontrakt indywidualny. Grosicki dzwoni do Hull, okazuje się, że ten klub nie przesłał jeszcze podpisanej umowy wypożyczenia. Dzwoni więc do prawnika Krotha, ten mówi: absolutnie nie ruszaj się z hotelu do momentu, w którym takiego porozumienia nie będzie.

- Mija 30 minut i Grosicki dostaje SMS od menadżera, żeby nie spieszył się z podpisaniem tego kontraktu, bo właśnie trwają z Hull rozmowy na temat wypożyczenia z opcją kupna do Sportingu Lizbona, klubu, który gra w Lidze Europy, gdzie chce go trener Jose Peseiro - relacjonował Borek.

- Tureccy menadżerowie wpadają do pokoju, zaczynają krzyczeć, naciskać, żeby jak najszybciej jechać do kancelarii. Zaczyna się dosyć głośna dyskusja. Kamil wychodzi z pokoju, zamawia taksówkę i wyjeżdża z Bursasporu wiedząc już, że ma jechać do Stambułu, bo tam za kilka godzin będzie przysłany przez Sporting samolot. W międzyczasie miał w hotelu na lotnisku podpisać kontrakt i z podpisanym kontraktem lecieć na badania do Lizbony.

- Wiozący Kamila taksówkarz odbierał telefony od tureckich menadżerów, którzy przez korporację błyskawicznie go namierzyli. Kamil nie wiedział, czy każą temu kierowcy wracać czy nie, ale skończyło się tak, że dojechał do Stambułu. Tam robi się problem. Hull akceptuje zaproponowaną przez Sporting kwotę za wypożyczenie, ale też wietrzy szansę - skoro to Sporting, duży klub, to można wyrwać więcej pieniędzy za transfer definitywny. Hull chciało zdecydowanie więcej, niż oferowali Portugalczycy i w piątek około godziny 23:45 temat umarł. Historia potoczyła się w niesamowity sposób. Najgorzej dla samego Kamila - podsumował dziennikarz i komentator Polsatu Sport.

Obecny w studiu "Cafe Futbol" Tomasz Hajto zdradził, że Sporting proponował za definitywny transfer Grosickiego 2,5 miliona euro, potem 3,5 miliona. Z kolei Hull chciało za Polaka 5 milionów. Mówił też, że "Grosik" pokazał mu nagranie z zerwania rozmów z Bursasporem. - To było jak bazar w Suchej Beskidzkiej, krzyki, przekleństwa. Czegoś takiego nie widziałeś w profesjonalnej piłce. Sam też byś uciekł - zwrócił się do gościa programu, piłkarza Lecha Poznań Macieja Makuszewskiego.

Ostatecznie Grosicki klubu nie zmienił, okno transferowe się zamknęło, a to oznacza, że spędzi w Hull City kolejne pół roku.

ZOBACZ WIDEO Werder wydarł zwycięstwo w doliczonym czasie. Duży niedosyt Eintrachtu [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Źródło artykułu: